- Chciałem kupić węgiel w markecie, ale okazało się, że sam nie mogę włożyć worka do koszyka... Musi to zrobić sprzedawca, który idzie po niego na zaplecze - opowiada pan Piotr, klient marketu przy ul. Wydawniczej. - Jeszcze większe schody są przy kasach. Kasjerka wydaje paragon i wzywa "panią od węgla".
Ta z kompletem dokumentów w ręce zaczyna wywiad: Po co panu ten węgiel? Gdzie pan będzie nim palił? Ile worków pan kupił? Co pan będzie ogrzewał? Potem trzeba podać imię i nazwisko oraz adres. Na koniec podpisać się pod czterema egzemplarzami umowy dostawy węgla.
- Wszystko za sprawą wprowadzenia akcyzy na węgiel - mówi Jerzy Kot, właściciel skupu przy ul. Cmentarnej, który na wszelki wypadek spisuje nawet numer dowodu swoich klientów. - Część podmiotów, między innym gospodarstwa domowe, ośrodki szkolne i wychowawcze czy niektóre firmy, jest zwolnionych z akcyzy. Inne za tonę muszą zapłacić dodatkowo 40 zł więcej podatku.
Sprzedawca musi co miesiąc złożyć raport do urzędu celnego, gdzie przedstawia dokumenty potwierdzające, ile opału sprzedał z akcyzą, a ile bez. Podatkiem objęty jest węgiel kamienny, brunatny i koks.
- Klienci nie są z tego zadowoleni, a i dla nas to dodatkowa praca, bo przy każdej transakcji musimy wypełniać dokumenty dostawy węgla w czterech egzemplarzach (jeden dla klienta) - mówi Grzegorz Juszczak z marketu budowlanego przy ul. Karskiego. - Klient przez to traci czas. Ponadto w myśl przepisów, węgiel nie może być dostępny dla klienta "na półce". W naszym sklepie kupujący najpierw wypełnia dokumenty, a potem zgłasza się do punktu odbioru, gdzie wydawany jest mu towar.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?