Ełkaesiacy do rywalizacji z Zastalą przystępowali z pozycji gorszej drużyny. Spotkanie w Zielonej Górze pokazało, że są jednak w stanie nawiązać walkę z drużyną prowadzoną przez Tomasza Herkta. Mimo porażki dwunastoma punktami łodzianie pozostawili po sobie dobre wrażenie i kibice mogli mieć nadzieję, że ich ulubieńcy powalczą w niedzielnym (25 kwietnia) spotkaniu. Trybuny licznie wypełnili nasi fani, oraz grupka kilkudziesięciu kibiców z Zielonej Góry.
Idą łeb w łeb
Wynik wczorajszego meczu otworzył Piotr Trepka, zdobywając punkty po dwutakcie spod kosza. Szybko odpowiedział rozgrywający przyjezdnych, Marcin Flieger. W kolejnych dwóch akcjach jedni i drudzy pomylili się za trzy. Gra po chwili przeniosła się bliżej kosza i na punkty środkowego Zastali, Mateusza Jarmakowicza, odpowiedział Daniel Wall.
Zmiennicy pomagają
Po tak wyrównanym początku i bliźniaczych akcjach po dwóch stronach gospodarze przyspieszyli. Bardzo dobrze funkcjonowała współpraca z podkoszowymi, Wallem i Jakubem Dłuskim. Nasi wysocy zdobywali punkty i zbierali piłki na obu tablicach i było już 10:4. Niestety w połowie kwarty Dłuski otrzymał trzeci faul i trener wprowadził w jego miejsce Filipa Keniga. Po chwili musiał zejść także Trepka (2 przewinienia), a za niego pojawił się Michał Krajewski.
Zmiany nie tylko nie osłabiły drużyny, ale jeszcze poprawiły grę. Krajewski pod koniec kwarty rzucił cztery punkty i po pierwszym fragmencie prowadziliśmy 17:10.
Bez Kuby ciężko pod koszem
Druga kwarta początkowo wyglądała obiecująco. Goście popełniali przewinienia w ataku i w obronie. Krajewski przeprowadził akcję "2+1" i było już 21:13. Po kolejnym faulu odgwizdanym na Wallu, przyjezdni długo dyskutowali z sędziami. Gra stała się bardziej agresywna (Krajewski i Dariusz Kalinowski dostali w twarz).
Po tym fragmencie nerwowej atmosfery, zielonogórzanie zaczęli trafiać "trójki", a pod koszem uaktywnił się Jarmakowicz (208 cm wzrostu). - Bez Kuby (red. Dłuskiego) się ciężko gra, bo brakuje nam trochę wzrostu. - powiedział po spotkaniu Wall. Rzeczywiście, w tej części gry było widać brak naszego środkowego. Przyjezdni zbierali piłki z obu tablic i kończyli akcje spod kosza. Po rzucie za trzy Fliegera i wsadzie Jarmakowicza zrobiło się 27:25.
Trener Radosław Czerniak, poprosił o czas, a po wznowieniu gry wprowadził Dłuskiego. Było to dobre posunięcie, bowiem ten szybko zdobył punkty. Przyjezdni po chwili trafili kolejną "trójkę", a w następnej akcji mogli objąć prowadzenie. Dobra obrona łodzian wymusiła jednak błąd 24-ech sekund. Kwartę zakończył akcją "2+1" Trepka i do przerwy na tablicy wyników było 33:30. Co ciekawe obie drużyny oddały tyle samo rzutów za dwa punkty i miały po 20 zbiórek, a przewagę Ełkaesiacy wyrobili sobie rzutami osobistymi.
Najpierw trójki, później faule
Po zmianie stron nasi gracze zaczęli trafiać rzuty trzypunktowe (Krzysztof Morawiec, Bartłomiej Szczepaniak). Również w obronie łodzianie grali dobrze. Goście musieli rzucać z trudnych pozycji, często gubili też piłkę. Przy wyniku 40:30, trener Herkt poprosił o czas.
Po powrocie na parkiet zamiast oglądać składne akcje, to rozpoczął się festiwal fauli. Na trzy minuty do końca tej kwarty piąte przewinienie otrzymał Marcin Chodkiewicz (Zastal) i musiał opuścić parkiet. Po cztery przewinienia mieli też najlepsi zawodnicy obu drużyn: Flieger i Jarmakowicz oraz Dłuski. Na ostrej grze skorzystali nasi gracze, prowadząc na minutę przed końcem 49:36.
Łodzianie zamiast grać długie akcje, spieszyli się z rzutami i goście odrobili część strat. Równo z końcową syreną z 8(!) metrów trafił Maciej Raczyński i było 50:43. Wydawało się, że to będzie impuls który poprowadzi zielonogórzan do wygranej w ostatniej kwarcie.
Kalinowski nie daje odskoczyć rywalom
Na szczęście Ełkaesiacy rozpoczęli dobrze. "Trójki" trafili Kalinowski i Wall, a Raczyński chciał przebić swoje osiągnięcie i rzucić celnie z 9 m. Tym razem piłka nie doleciała nawet do obręczy. Gospodarze grali z wielką ambicją, rzucając się na parkiet żeby nie stracić piłki. Dobrze funkcjonowała też twarda obrona, a goście popełniali coraz więcej błędów i było już 59:44 dla ŁKS-u.
Na pięć minut przed końcem za piąty faul parkiet musiał opuścić Wall. Przyjezdni spróbowali jeszcze jednego "zrywu". Flieger rzucił dwa osobiste, a za chwilę dorzucił "trójkę". W odpowiedzi takim samym wyczynem popisał się Kalinowski i od tego momentu nasi koszykarze zaczęli szanować piłkę. Goście nie byli w stanie odrobić strat, a osobiste trafiał Trepka. Mecz zakończył rzutem równo z syreną Bartosz Bartoszewicz, a łodzianie wygrali 71:56.
Kto wytrzyma psychicznie, ten awansuje
Kluczem do wygranej była twarda obrona (17 strat Zastali przy 9 ŁKS-u) oraz więcej wykonanych i trafionych osobistych (26/43 ŁKS, oraz 15/25 Zastal). - Wygraliśmy przede wszystkim defensywą. W ataku ciężko pracowaliśmy na wszystkie punkty, które zdobyliśmy. - powiedział trener Czerniak.
Decydujące o awansie do ekstraklasy spotkanie zostanie rozegrane w czwartek (29 kwietnia) w Zielonej Górze. W poprzedniej rundzie Ełkaesiacy też wyrównali losy rywalizacji w Łodzi, a w decydującym meczu w Tychach pokonali rywali. Jeśli w czwartek nasi gracze wykażą się taką determinacją, to może być powtórka z Tych. - Kto wytrzyma psychicznie wygra ten mecz. - zapowiedział Czerniak.
ŁKS Sphinx Petrolinvest Łódź – Intermarche Zastal Zielona Góra 71:56
(17:10, 16:20, 17:13, 21:13)
ŁKS: Trepka (12 pkt.), Szczepaniak (12), Morawiec (3), Wall (16), Dłuski (12) – Krajewski (7), Bartoszewicz (2), Kalinowski (8), Kenig (1), Grabowski (0)
Zastal: Flieger (19), Raczyński (8), Chodkiewicz (5), Kukiełka (3), Jarmakowicz (11) – Wilczek (7), Wojdyła (0), Kalinowski (3), Rajewicz (0), Kus (0)
Czytaj także:
- Horror w Tychach. ŁKS zagra o ekstraklasę
- Domowa wygrana koszykarzy ŁKS-u
Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?