Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Władysław Bartoszewski z wizytą w Łodzi

Redakcja
W ramach promocji swojej najnowszej książki pt. "Pod prąd" Władysław Bartoszewski spotkał się wczoraj z łodzianami. Mówił o szczegółach jej powstania, odwadze cywilnej i autorytetach.

Zobacz relację ze spotkania z Adamem Michnikiem

Władysław Bartoszewski pojawił się w Łodzi w towarzystwie Michała Komara, publicysty, krytyka, a przede wszystkim współautora książki "Pod prąd". Poznali się w 1981 roku podczas pobytu w obozie dla internowanych i od tego momentu łączy ich tak zwana chemia. - Kiedy pan profesor przemówił, a ja usłyszałem go pierwszy raz, nawet rybki, które pływały do góry brzuchem w zaniedbanym akwarium po prostu ożyły - wspominał Komar podczas spotkania z łodzianami.

Mimo dużej różnicy wieku, Bartoszewski i Komar wspaniale się uzupełniają. - Tak się składa, że ja nie lubię pisać, ale za to kocham opowiadać, a Michał ma cierpliwość, żeby mnie słuchać - żartował profesor.

Ślad wdzięczności

Z tych wielogodzinnych spotkań i szczerych rozmów powstała opowieść o ludziach, których Władysław Bartoszewski spotkał na swojej drodze podczas okresu stalinowskiego, pobytu w więzieniach i pracy w "Gazecie Ludowej". W książce znamienne jest to, że profesor nie wspomina wrogów i dręczycieli, których w tamtym okresie miał wielu. Opowiada o tych, którzy pozytywnie wpłynęli na niego i jego późniejsze decyzje. - Mówię o rzeczach ważnych, o ludziach, z którymi wiele mnie łączyło, którzy byli moimi przyjaciółmi i nie raz mi pomogli - tłumaczył. - To pewnego rodzaju ślad wdzięczności za to, co dobrego dla mnie zrobili - wyjaśniał.

Zapas energii

Takich śladów wdzięczności ma być więcej, bo autorzy zgodnie zapewniali o kolejnych pozycjach, jakie wspólnie zamierzają stworzyć w przyszłości. - Mnie starczyłoby jeszcze energii na siedem albo i dziesięć książek - zapewniał ochoczo dziewięćdziesięcioletni profesor. - Jeśli Komar wytrzyma, to doprowadzę kiedyś do napisania wspomnień o niektórych ofiarach nieszczęsnego lotu do Smoleńska, z którymi byłem szczególnie zżyty - mówił Bartoszewski, zdradzając, że opowiada i będzie opowiadać jedynie o nieżyjących, bo tak bezpieczniej. - W końcu nie wiadomo, co żyjący może jeszcze zrobić i czym niespodziewanie nas zaskoczyć - żartował.

Odwaga cywilna

Promocja książki "Pod prąd" skłoniła autorów, prowadzącego i zgromadzonych do dyskusji na temat ludzi, którzy w dzisiejszych czasach nie boją się iść pod prąd. Bartoszewski powołał się na przykład Ludwika Wiśniewskiego, dominikanina. - Głosząc niepopularne poglądy i sprzeciwiając się ogólnie przyjętym zasadom, jest narażony na krytykę, ale bez wątpienia cechuje go wielka odwaga cywilna, a to zasługuje na szacunek - mówił profesor. Wspominał również Jana Nowaka-Jeziorańskiego, który swoimi działaniami niejednokrotnie szedł pod prąd, co sprawiło, że był dla Bartoszewskiego autorytetem w wielu kwestiach.

Na koniec dwugodzinnego spotkania z łodzianami profesor pozwolił sobie na łódzki akcent, żartobliwie wspominając swoje długoletnie związki z miastem. - Mieszkając w zburzonej Warszawie, w której tak naprawdę niczego nie było, przyjeżdżałem do Łodzi, by wykapać się w łazience mojego ojca, mieszkającego przy ulicy Kościuszki i pójść do kawiarni - wspominał z uśmiechem.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto