Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rozpacz największym wrogiem chorego na nowotwór - zakończył się projekt "Kiedy życie boli"

Emilia Białecka *Emkanabe*
Emilia Białecka *Emkanabe*
Nie choroba, lecz rozpacz jest największym wrogiem nieuleczalnie chorych - uświadomili to sobie uczestnicy spotkań terapii grupowej "Kiedy życie boli" i nauczyli się radzić sobie ze swoją sytuacją.

W tym tygodniu projekt "Kiedy życie boli" dobiegł końca. W ramach bezpłatnej terapii, od sierpnia br. odbyło się 17 trzygodzinnych spotkań, podczas których chorzy, głównie na nowotwory, uczyli się technik radzenia sobie z bólem fizycznym i emocjonalnym, co jak przekonuje Sławomir Grzegorek, prezes Stowarzyszenia Edukacja i Wychowanie, współorganizator projektu, miało na celu stymulowanie naturalnych procesów zdrowienia.

- Kiedyś często ogarniał mnie taki dół psychiczny, z którym sobie w żaden sposób nie radziłem. Na zajęciach nabyłem umiejętność radzenia sobie ze stresem i z własnymi myślami. Zobaczyłem, że za pomocą pewnych technik szybko można z tego za każdym razem wyjść, nie tkwić w tym marazmie - mówi pan Andrzej Wojciechowski, u którego 3 lata temu wykryto torbiel pajęczynówki.

Dobroczynny wpływ spotkań na swoje życie potwierdza także pani Barbara Fibich-Ekiel, która 13 lat temu w chorobie straciła pierś zostając amazonką. Na zajęcia przyszła co prawda, nie po to, by szukać pomocy dla siebie - bo jak sądziła uporała się z własną chorobą, lecz jako wolontariuszka - by zdobyć nową wiedzę, która mogłaby posłużyć do pomocy swoim chorym na nowotwory podopiecznym. - Okazało się, że również i mi są te zajęcia potrzebne. Już po pierwszym spotkaniu wiedziałam, że znajdę tu pomoc dla siebie samej - wspomina pani Barbara.

Rozpacz potężniejszym wrogiem niż choroba

To, co uświadomili sobie uczestnicy zajęć, to przede wszystkim to, że największym wrogiem chorego nie jest choroba, tylko rozpacz. Jak wspomina Sławomir Grzegorek, na terapię zgłosiła się kobieta, u której zdiagnozowano obustronnego raka płuc. - Lekarze poinformowali ją, że zostało jej kilka miesięcy życia. Położyła się i czekała na śmierć - opowiada Sławomir Grzegorek. Jak wspomina, na pierwsze zajęcia została przyniesiona przez swoją siostrę. - Ta kobieta dowiedziała się o naszej grupie i postanowiła przybyć. Po trzech godzinach wyszła o własnych siłach - cieszy się prezes stowarzyszenia. Jak mówi, nadal jest słaba, ale odzyskała wewnętrzną siłę i... w tej chwili żyje dłużej niż przewidywali lekarze. - My nie wiemy, ile będziemy żyli, ale ważna jest jakość naszego życia - kwituje Grzegorek.

Jak przyznaje pani Barbara Fibich-Ekiel, przez czas trwania zajęć poczuła więź z innymi uczestnikami, a co równie ważne w przypadku chorych, skonfrontowała swoje lęki z innymi. - Podczas rozmów okazało się, że wszyscy mają podobne obawy i że nie jestem w tym osamotniona. Czuję się jakbym dopiero skończyła studia i zaczęła nowe życie - mówi z radością w głosie.

Projekt współfinansowany był przez Zarząd Województwa Łódzkiego. Stowarzyszenie Edukacja i Wychowanie będzie starało się o przedłużenie projektu. Sami uczestnicy grupy, wystosowali w tej sprawie apel do władz województwa.

Czytaj także:
- Tragedia na Widzewie: Dlaczego ojciec mógł zabić swoje dzieci?
- Budżet Łodzi 2011: deficyt będzie wynosił ponad 350 mln zł

Opublikuj materiał i wygraj nawet 500 zł!

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto