We wtorek Express Ilustrowany informował, że z śródmiejskiego komisariatu zniknęło 4,2 tys. opakowań dopalaczy skonfiskowanych w październiku Dawidowi Bratce. Prokuratura wszczęła śledztwo w tej sprawie.
Zdaniem podinsp. Magdaleny Zielińskiej, podczas akcji konfiskowania dopalaczy uczestniczący w niej policjanci i pracownicy sanepidu mogli policzyć pudełka z dopalaczami, a dopiero później pojedyncze opakowania. Stąd różnica.
- Być może wina leży po stronie sanepidu, być może po stronie policji - dodaje podinsp. Magdalena Zielińska.
Urszula Sztuka-Polińska, dyrektor Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Łodzi jest innego zdania:
- W sklepach, hurtowni i innych pomieszczeniach, w których znajdowały się dopalacze, przeprowadzano spisy z natury. Dysponujemy takimi protokołami, a także protokołami z przekazania dopalaczy do depozytu. Nie ma żadnych podstaw, aby wątpić w wiarygodność tych dokumentów - zapewnia dyrektor.
W środę policja telefonicznie poinformowała o swoich najnowszych ustaleniach prokuraturę.
- Czekamy na pisemnie sprawozdanie - mówi Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
Tymczasem, jak twierdzi podinsp. Magdalena Zielińska, komendant wojewódzki policji powołał w środę kolejną komisję, która jeszcze raz ma przeliczyć dopalacze.
Przypomnijmy, że były one liczone od 17 listopada ubiegłego roku. 2 grudnia, gdy okazało się, że spośród 17 tys. sztuk jednego z rodzajów dopalaczy (taka ilość była podana w dokumentacji) brakuje 4,2 tys. opakowań, jest za to niewielka nadwyżka innych, powiadomiono prokuraturę. We wtorek policja przekazała prokuraturze pisemne sprawozdanie, w którym jest mowa, że nie udało się wyjaśnić, dlaczego doszło do rozbieżności.
Giganci zatruwają świat
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?