Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Giganci ze stali" nie tacy straszni [recenzja]

Przemek Dana
Przemek Dana
plakat giganci ze stali
plakat giganci ze stali mat. prasowe
"Giganci ze stali" udowadniają, że film science fiction, poza efektami specjalnymi, może zaproponować widzowi także ciekawą fabułę.
Przeczytaj też recenzję "1920 Bitwa Warszawska"

Producenci i reżyserzy filmów science fiction, mając coraz większe budżety do dyspozycji, przyzwyczaili nas ostatnimi czasy, że ich produkcje są nudne, bo cała twórczość skupia się na maksymalnym pokazaniu osiągnięć techniki komputerowej. Dwoje guru science fiction - Steven Spielberg i Robert Zemeckis, którzy są producentami "Gigantów ze stali" - postanowili iść pod prąd i nakręcić film ciekawy, emocjonujący, w którym efekty specjalne stanowią ważny, ale jednak dodatek do fabuły.

O Gigantach ze stali

Akcja filmu rozgrywa się w niedalekiej przyszłości. Charlie Kenton (Hugh Jackman) jest byłym bokserem. Byłym, bo w 2020 roku nie ma już walk ludzi. Zamiast nich biją się roboty. Charlie szuka swojego miejsca w nowej rzeczywistości. Nie można jednak powiedzieć, by miał szczęście. Kolejne roboty przegrywają walki, lądują na złomie, a on zadłuża się na potęgę. Krótko mówiąc - jest na dnie.

Jakby problemów było mało, w jego życiu pojawia się nastoletni syn Max, którego nie widział od lat. I wcale nie odżywa w nim ojcowska miłość. Dzieciaka uważa raczej za kulę u nogi, ale wakacje musi spędzić z synem. Nie trudno się domyślić, że więź ojca z synem zacznie się zmieniać, gdy okaże się, że mają wspólną pasję, jaką są walki stalowych gigantów. Na dodatek znaleziony przez przypadek robot zaczyna odnosić sukcesy, bo jego trenowaniem - za namową chłopca - zajmuje się Charlie. Wyniesione lata temu doświadczenie w ringu okazuje się kluczem do walki o mistrzostwo w walkach robotów, a co za tym idzie, by powrócić na szczyt.

Giganci nie tacy straszni

Dla jasności - film nie ma zaskakujących zwrotów akcji (można ewentualnie takim nazwać zakończenie), fabuła jest raczej do przewidzenia. Prawie dwugodzinny film się jednak nie dłuży. Bardzo dobrze pokazane są bowiem emocje, relacje między ojcem a synem, walka o siebie. A walki na ringu w wykonaniu robotów są doskonałym uzupełnieniem. Świetnie zrealizowane (od strony technicznej) sceny z udziałem "naparzających się" robotów trzymają na dodatek w napięciu. Widz ma wrażenie, jakby oglądał prawdziwą walkę o bokserski tytuł mistrzowski.

"Giganci ze stali" to propozycja dla tych, którzy od filmu oczekują czegoś więcej, niż doznań wizualnych. Efekty specjalne są na wysokim poziomie, ale Hollywood pokazało już znacznie więcej. Giganci skierowani są raczej dla widzów, którzy chętnie jeszcze raz zobaczyliby E.T.

Czytaj więcej

recenzji

:

Kliknij w zdjęcie, żeby zobaczyć fotogalerię:

Ahh... te łódzkie kelnerki...

Zlot "maluchów"

Kolekcja lotnicza na Lublinku
od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto