- Przychodzę z nadzieję na sukcesy. Przez sześć lat byłem w Legii Warszawa i cieszę się, że teraz też będę grał w klubie z takimi tradycjami - mówi Szałachowski. O jego sprowadzeniu mówiło się już od kilku tygodni, ale sprawa przyspieszyła dopiero w zeszłym tygodniu, gdy okazało się, że ŁKS na pewno nie zdoła wypożyczyć z Legii Jakuba Koseckiego. Szałachowski natychmiast przyjął ofertę, choć - jak twierdzi - chciały go zatrudnić kluby z Cypru i Izraela.
Wcześniej nowy pomocnik ŁKS trenował z drugoligowym francuskim klubem Lens, ale nie przekonał trenera do transferu. - Byłem tam dwa tygodnie, zagrałem w sparingu, ale Francuzi chcieli, żebym został jeszcze tydzień. Zagrałem więc w kolejnym sparingu, który wygraliśmy 1:0 z belgijskim Kortrijk, zresztą po mojej asyście. Okazało się, że nadal mam czekać i tak czekałem do dzisiaj - żartował piłkarz.
Szałachowski nie ukrywa, że podróże do Francji sprawiły, że ma nieco zaległości treningowych. Spodziewa się, że w pierwszych meczach raczej zasiądzie na ławce rezerwowych. - Najważniejsze, że jestem w pełni zdrowy. Miałem badanie rezonansem magnetycznym i doktor powiedział, że mało który piłkarz ma tak dobre stawy - mówi nowy gracz beniaminka ekstraklasy.
A dużo straci na przenosinach z Legii do ŁKS? - Jeśli będziemy wygrywać, to z kasą będzie podobnie - mówi Szałachowski.
W poniedziałek szefowie ŁKS przedstawili też Przemysława Kitę, 19-letniego napastnika, którego pozyskali z Włókniarza Pabianice. - Trudno nie być zadowolonym, gdy się trafia do klubu, w którym grają Marek Saganowski i Marcin Mięciel - mówi Kita. Młody piłkarz podpisał trzyletnią umowę.
Szef departamentu sportu w ŁKS Tomasz Wieszczycki zapowiada, że to być może nie koniec transferów. Do tej pory łodzianie zatrudnili Szałachowskiego, Kitę, Marka Saganowskiego, Tomasza Nowaka, Sebastiana Pruchnika i Cezarego Stefańczyka. W najbliższym tygodniu do zespołu ma jeszcze dołączyć doświadczony stoper.
Jest szansa, że Marcin Mięciel będzie mógł zagrać w piątkowym meczu z Lechem Poznań. Okazało się, że uraz napastnika ŁKS nie jest groźny.
Mięciel kontuzji doznał w sobotnim meczu z cypryjskim Alki Larnaka i już po dwudziestu minutach musiał opuścić boisko. Wczoraj nie trenował, a wieczorem przeszedł badanie usg. - Badanie pokazało, że mięsień jest po prostu stłuczony, natomiast nie ma żadnego mechanicznego uszkodzenia - mówi Jarosław Paradowski, rzecznik ŁKS.
Brak Mięciela dla trenera Andrzeja Pyrdoła byłby dużym problemem, bo przecież przez całe lato pracował nad nowym ustawieniem zespołu z dwoma napastnikami. Jeśli Mięciel nie będzie mógł grać, w piątek przeciwko Lechowi w ataku wystąpi sam Marek Saganowski, chyba że Pyrdoł zdecyduje się na wystawienie w ataku Macieja Bykowskiego.
Z drużyną nie trenuje też czarnogórski bramkarz Pavle Velimirović, który pojechał do swojego kraju, by dopełnić wszystkich formalności związanych z pobytem w Polsce. W Łodzi ma być w czwartek. Niebawem Velimirović znów poleci do Czarnogóry, bo do ŁKS właśnie przyszło powołanie od trenera reprezentacji do lat 21 na sierpniowy mecz z Bośnią i Hercegowiną.
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?