Wprawdzie obecni radni od dawna mówią, że "studium to najważniejszy dokument dla miasta", ale jego uchwalanie odkładali z miesiąca na miesiąc.
Projekt studium trafił do radnych już 20 czerwca, ale dopiero w środę radni zebrali się na sesji w tej sprawie. Zebrali się, bo zmusił ich do tego prezydent Tomasz Sadzyński, zwołując nadzwyczajną sesję. Na niewiele się to zdało, bo sesja skończyła się po niespełna godzinie. Powód? Projekt studium odesłano do komisji planu, która powinna rozpatrzyć uwagi, jakie do projektu studium zgłosili łodzianie.
W środę, po trzech godzinach obrad, komisji planu udało się omówić ledwie 33 uwagi, a jest ich... ponad 600. Komisja zbiera się ponownie w czwartek i, jak zapewnia radny Jerzy Loba, jej przewodniczący, będzie obradować sześć godzin, a jak będzie potrzeba, także w piątek i w poniedziałek. Bo 22 września Rada Miejska ma wreszcie głosować nad studium.
O tym, jak ważny jest ten dokument, świadczy choćby liczba łodzian, która przyszła w środę na posiedzenie komisji planu, by przysłuchiwać się dyskusji radnych o projekcie studium, a dokładnie - bronić swoich interesów. Emocji nie brakowało, już od pierwszych minut słychać było "nie odpuścimy", "nie damy sobie odebrać tego, co nasze". W efekcie komisja zdołała przez trzy godziny omówić ledwie 33 uwagi z ponad 600 zgłoszonych.
Najwięcej emocji budziły uwagi zgłoszone przez właścicieli nieruchomości w pobliżu Lasu Łagiewnickiego. Henryk Dąbrowski, reprezentujący 16 osób z ul. Okólnej 118, tłumaczył, że te okolice to ani Las Łagiewnicki, ani nawet teren zielony. - Mamy dwa korzystne dla nas wyroki sądu, płacimy podatki jak za działki budowlane, a gmina uparcie odmawia nam pozwoleń na budowę domów - mówił Dąbrowski.
Dariusz Wrzos, dyrektor wydziału ochrony środowiska, wyjaśnił, że ani w studium z 2002 r., ani we wcześniejszych dokumentach nie ma mowy, by to były działki budowlane. - To były i są tereny pod działki rekreacyjne - mówił Wrzos.
I rozgrzał tym emocje. Anita Jabłońska z Okólnej 116 podkreśliła, że wygrała sprawę w sądzie w 1999 r., a dotąd nie dostała pozwolenia na budowę.
Działki koło Lasu Łagiewnickiego w projekcie studium są przeznaczone pod zalesianie, stąd protesty właścicieli. Po prawie dwugodzinnej dyskusji i przerzucaniu się argumentami komisja przyznała rację mieszkańcom. Po zakończeniu obrad komisji zaczęła się sesja w sprawie studium. I szybko skończyła, bo projekt odesłano ponownie do komisji. Radni nie chcieli przegłosować nawet tych zaakceptowanych poprawek.
* * * * *
Studium zagospodarowania przestrzennego to dokument będący podstawą tworzenia miejscowych planów zagospodarowania.
A bez tych planów nie można budować domów, fabryk, zakładów usługowych. Łódź ma studium z 2002 r., ale już w 2007 roku ówczesny prezydent Jerzy Kropiwnicki zlecił jego korektę. Dlaczego? Bo studium nijak się miało do obecnego wyglądu miasta. Kończyły się tereny pod inwestycje przemysłowe, a zainteresowani lokowaniem fabryk stukali do drzwi magistratu.
Nowe studium miało też zawierać opis terenów pod zabudowę rezydencjonalną w okolicach Nowosolnej i Rudy Pabianickiej. Powinny się w nim również znaleźć zapisy, że park na Zdrowiu i jego okolice to tereny rekreacyjno-sportowe, a wybrane rejony centrum będą pełnić funkcje metropolitalne i są przeznaczone do rewitalizacji.
Pod koniec 2008 r. okazało się, że Miejska Pracownia Urbanistyczna nie wzięła pod uwagę prezydenckich wytycznych do studium ani uchwał radnych. Dlatego projekt trafił do kosza, miasto ogłosiło przetarg i nowe studium przygotowała spółka Teren. Z końcem lutego 2010 r. minął termin zgłaszania uwag.
* * * * *
Chcieliby, a boją się
"Studium to najważniejszy dokument dla miasta", "studium trzeba uchwalić jak najszybciej", "na pewno uchwalimy po wakacjach" - powtarzają z lubością radni od mniej więcej pół roku. I nic.
Jak studium nie było, tak nie ma. Powiem więcej: nie zdziwię się, jeśli radni wymyślą kolejne powody, by prace nad studium przeciągnąć do wyborów, a w efekcie podrzucą to kukułcze jajo radnym nowej kadencji. Zbyt śmiała teza? Wcale nie. Od 20 czerwca radni mieli czas na zapoznanie się z uwagami łodzian i rozważenie, które są zasadne, które - nie. Problem w tym, że wybory samorządowe coraz bliżej, a każda odrzucona uwaga oznacza w listopadzie co najmniej jeden głos mniej. Co najmniej, bo protestujący mają przecież rodziny i znajomych. Biorąc pod uwagę, że większość z 43 obecnych radnych będzie znów ubiegać się o mandat, jasne jest, że głosowanie nad studium i trudne decyzje są wbrew interesom radnych. Wyraźnie było to widać podczas środowej komisji planu. Komisja uwzględniła wszystkie - odrzucone przez prezydenta - uwagi łodzian. Klucz był jeden: zainteresowani przyszli na komisję i bronili swojego.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?