MM Łódź: 150 osób okupowało w nocy salę obrad Urzędu Miasta. To dosyć niecodzienna sytuacja?
Leszek Jażdżewski: O ile sobie przypominam - bez precedensu. Pokazuje ile emocji budzi debatowany projekt w Radzie Miejskiej. Chyba nikt się nie spodziewał, że studenci filmówki będą bardziej zdeterminowani niż kibice Widzewa czy ŁKS-u.
Co skłoniło, większość młodych ludzi, do takiego kroku?
- Trudno spekulować, ale z moich obserwacji wynika, że na Camerimage wychowało się całe pokolenie wolontariuszy, uczestników i po prostu sympatyków. Dla całej rzeszy młodych łodzian festiwal jest autentycznym przeżyciem pokoleniowym, z którym czują się bardzo związani. Kiedy pojawiło się zagrożenie, że Camerimage zniknie z miasta, postanowili działać. To ogromny, niewykorzystywany dotychczas przez organizatorów festiwalu potencjał społecznej energii.
Jak należy rozumieć ich działania? To happening czy postawa stricte polityczna, która dotychczas była obca młodemu pokoleniu?
- To spontaniczny protest, w pewnym sensie antypolityczny - skierowany przeciw "brudnym gierkom" polityków. Natomiast w ten sposób, być może bez świadomości tych ludzi, budzi się do życia ich polityczność, odkrywają wagę zbiorowego działania. Jednocześnie angażują się w sprawę stricte polityczną, rozgrywkę między radą miejską i prezydentem. Muszą bardzo uważać, żeby się nie dać zmanipulować.
Jakie ten protest może mieć konsekwencje polityczne? Wpłynie znacząco na wynik i frekwencję w najbliższym referendum?
- Z całą pewnością prezydent miasta, który na ten protest pozwolił wpuszczając na teren Rady Miejskiej strajkujących, liczy, że w ten sposób uratuje swoje stanowisko.
Jednak nie ma powodów, żeby wierzyć, że ci ludzie przeciwstawiając się radnym zapomną o dwóch kadencjach bardzo niepopularnego prezydenta. Przeciwnie - takie ożywienie obywatelskie może spowodować zwiększoną frekwencję wśród młodego pokolenia, co może przesądzić o odwołaniu Kropiwnickiego.
Czy ten dzisiejszy fałszywy alarm bombowy może mieć coś wspólnego z okupacją sali obrad? To jakaś forma nacisku na protestujących?
- Zdaje się, że pojawił się w trakcie wystąpienia prezydenta, więc można przypuszczać, że miał zakłócić jego przemówienie. Natomiast nie można wykluczyć, że ktoś korzystając z tego, że temat Camerimage jest na czołówkach medialnych chciał po prostu zobaczyć efekt swojego działania w "wiadomościach”.
Pokusi się Pan o prognozę - jaki może być koniec całej sprawy?
- Widzę dwa możliwe scenariusze rozwoju tej sytuacji. Pierwszy - radni skutecznie ignorują protestujących, media zaczynają nudzić się tematem, minister nie przyjeżdża, pojawia się zmęczenie, zbliża się weekend, wszyscy powoli się rozchodzą, a na kolejnej specjalnej sesji Rady Miejskiej, albo nawet po referendum, obie strony znów znajdują się w klinczu.
Drugi - udaje się utrzymać zainteresowanie mediów, studenci rotacyjnie okupują salę, jednocześnie zakulisowo - nie w świetle kamer - negocjowane jest kompromisowe rozwiązanie. To dałoby szansę obu stronom wyjść z twarzą, a młodzi ludzie mogliby tryumfalnie wrócić do domu. W tej sprawie jednak decydują emocje, a emocje mają to do siebie, że trudno poddają się racjonalnym analizom.
Który scenariusz jest lepszy dla Łodzi?
Oczywiście drugi - w którym obie strony potrafią zdobyć się na kompromis i przede wszystkim będą siebie słuchać. Ostatnie posiedzenie Rady Miejskiej wskazuje niestety, że to mało prawdopodobny scenariusz.
Leszek Jażdżewski - politolog, publicysta, redaktor naczelny pisma "Liberté!”. |
Czytaj także:
- Strajk trwa: Żydowicz organizuje łóżka polowe**- Alarm bombowy w urzędzie
- Uniwersytet również manifestuje w sprawie CŁC
- Strajk okupacyjny w sali obrad**
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?