Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

ŁKS Łódź - Sandecja Nowy Sącz 3:1. Passa zwycięstw trwa

Aleksander Lusina
Aleksander Lusina
Piłkarze ŁKS-u Łódź pokonali dzisiaj Sandecję Nowy Sącz 3:1. Rozgrywany w deszczu mecz był dla łodzian dziewiątą wygraną z rzędu.

Przed meczem piłkarze i kibice uczcili minutą ciszy niedawno zmarłego Ludwika Jerzego Kerna - znanego poetę, prywatnie kibica ŁKS-u Łódź. Spotkanie rozpoczęło się od zmasowanych ataków łodzian. Strzały Krzysztofa Mączyńskiego i Bartosza Romańczuka poszybowały jednak nad poprzeczką bramki Sandecji. Jednak ełkaesiakom wystarczył jeden celny strzał by wyjść na prowadzenie. Jakub Kosecki zacentrował z lewego skrzydła w pole karne. Spod opieki obrońców urwał się Rafał Kujawa i strzałem z kilku metrów bez problemów pokonał golkipera.

ŁKS prowadził i nadal dominował na boisku. Kosecki uderzył z dystansu - tuż obok prawego słupka bramki gości. Chwilę później dobrze na prawej stronie zachował się Mączyński, zagrał do Marcina Mięciela, który zacentrował na piąty metr. Tam do futbolówki dopadł aktywny w tej fazie meczu Kosecki, jednak jego strzał "szczupakiem" nie zagroził bramkarzowi.

Gorsza gra ŁKS-u

Po kwadransie gry z nieba dalej lało się jak z cebra, a Sandecja przeprowadziła swoją pierwszą akcję. Od razu bardzo groźną. Prostopadłe podanie uruchomiło napastników gości, którzy wyszli dwóch na dwóch ze stoperami. Podanie wszerz pola karnego wyminęło wychodzącego z bramki Bogusława Wyparłę i gdy wydawało się, że goście wyrównają, piłkę z linii bramkowej wybił wracający Artur Gieraga. Wybita piłka zmierzała w kierunku wysuniętego Mięciela, jednak wysoko ustawiony bramkarz gości, Marek Kozioł zapobiegł zagrożeniu wybijając piłkę w aut.

Chwilę później goście dopięli swego i wyrównali. Znów zbyt łatwo rozegrany atak doprowadził do sytuacji dwóch na dwóch. Pavel Eismann fatalnie przyjął (a właściwie w ogóle nie przyjął) podania od Aleksandra, mimo to zdążył dogonić futbolówkę przy narożniku boiska. Stamtąd zacentrował wprost na głowę Aleksandra, który bez problemów zdobył bramkę z niewielkiej odległości. Kiepsko zachowali się w tej sytuacji obrońcy ŁKS-u, którzy nie upilnowali jedynego napastnika rywali w polu karnym.

Wyrównująca bramka przyniosła długi okres chaosu na boisku. ŁKS stracił animusz z pierwszych minut, a Sandecja zaczęła lepiej grać w defensywie. Gospodarze atakowali głównie prawą flanką i środkiem boiska, jednak te akcje były zbyt przewidywalne i nie przynosiły groźnych sytuacji. Nowosądeczanie z kolei z dużą swobodą atakowali lewą flanką ŁKS-u. Już w doliczonym, do pierwszej połowy czasie gry, Cheikh Niane faulował przed polem karnym gości, za co ukarany został pierwszą w tym meczu żółtą kartką. Do piłki podszedł Mączyński, jednak jego strzał wybronił Kozioł.

Ełkaesiacy przeważają

Po przerwie lepiej zaczęli ełkaesiacy, jednak brakowało klarownych sytuacji. W dodatku coś niedobrego stało się ze wzrokiem arbitra. Jarosław Rynkiewicz najpierw nie zauważył oczywistego rzutu rożnego dla ŁKS-u. Chwilę później faulowany w polu karnym Mączyński... został ukarany żółtą kartką za rzekome symulowanie. Po tej akcji mecz znów się wyrównał, a nawet to goście chwilami przeważali. W krótkim odstępie czasu skonstruowali trzy bardzo groźne akcje lewym skrzydłem ŁKS-u.

Z minuty na minutę na boisku coraz więcej było niedokładności i walki, a coraz mniej gry w piłkę i wydawało się, że którejkolwiek ze stron będzie bardzo trudno przeważyć szalę zwycięstwa na swoją stronę. Jednak w 78. minucie arbiter odgwizdał faul na Mięcielu, kilka metrów przed szesnastką gości. Do futbolówki znów podszedł Mączyński, tym razem jednak Kozioł był bezradny wobec jego precyzyjnego uderzenia.

ŁKS poszedł za ciosem - trzy minuty później Kosecki ściął z lewego skrzydła w pole karne. Jego drybling przerwali co prawda obrońcy, jednak zdaniem sędziego przekroczyli przepisy. Przynajmniej taka była ostateczna decyzja arbitra, bo w pierwszej chwili kierował się w stronę ełkaesiaka trzymając żółty kartonik w ręce. Piłkarze ŁKS-u w ostatnich tygodniach mieli problemy z wykonywaniem jedenastek, więc kibice nie mogli być pewni gola. Do piłki tym razem podszedł kapitan Mariusz Mowlik i ku radości fanów silnym strzałem skierował futbolówkę w prawy górny róg bramki.

W końcowym fragmencie meczu goście stracili wiarę w szanse na wywiezienie z Łodzi choćby jednego punktu. ZmęczonyŁKS oddał jeszcze kilka strzałów, jednak żaden z nich nie znalazł drogi do siatki. Choć łodzianie nie rozegrali najlepszego meczu, a w ich grze raziły przestoje i błędy w defensywie, to jednak ostatecznie odnieśli w pełni zasłużone zwycięstwo nad silną Sandecją i pozostają na prowadzeniu w tabeli I ligi.


ŁKS Łódź - Sandecja Nowy Sącz 3:1 (1:1)
Bramki: 1:0 R. Kujawa (8. min.) 1:1 A. Aleksander (19. min.) 2:1 K. Mączyński (78. min.) 3:1 M. Mowlik (81. min. karny)
Żółte kartki: Mączyński, Romańczuk (ŁKS) Niane (Sandecja)

ŁKS: B. Wyparło - A. Gieraga, M. Łabędzki, M. Mowlik, P. Klepczarek, J. Kosecki (89. A. Golański), R. Kujawa, D. Kłus, K. Mączyński, B. Romańczuk, M. Mięciel (90. M. Obem)

Sandecja: M. Kozioł - S. Fechner, D. Zbozień, P. Kulpaka, P. Borovicanin, Ch. Niane, P. Leśniak (59. D. Gawęcki), R. Urban, V. Kukol (81. M. Kowalczyk), P. Eismann (74. R. Zawiślan), A. Aleksander

Artykuł bierze udział w konkursie "Tym żyje miasto"

Czytaj także:
- Pewne zwycięstwo Organiki na otwarcie turnieju
- Konkurs "Tym żyje miasto" - trwa głosowanie!
- ŁKS Łódź podejmuje Sandecję Nowy Sącz. Będzie 9 wygrana z rzędu?

Opublikuj materiał i wygraj nawet 500 zł!


Zobacz też na MM Łódź

Wybory samorządowe 2010


emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto