Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

ŁKS - Legia Warszawa 1:3 - Czwarta porażka ełkaesiaków

Paweł Strzelecki
ŁKS starał się walczyć odważnie, bez kompleksów, ale niewiele mógł zdziałać. Przegrał czwarty mecz w rozgrywkach. Jedynym plusem jest to, że strzelił pierwszą bramkę. Jej autorem był Sebastian Szałachowski. Warszawianie najmniejszym nakładem sił odnieśli cenne zwycięstwo. Niestety, łodzianie samą ambicją raczej niewiele wskórają w rozgrywkach ekstraklasy.

Kontuzja Smolińskiego wymusiła istotne zmiany w ustawieniu drużyny ŁKS. Lewym pomocnikiem został więc Saganowski, a Papikyan zagrał za wysuniętym napastnikiem.

Łodzianie zaczęli ostrożnie, myśląc przede wszystkim o zabezpieczeniu własnego przedpola i szukaniu szczęścia w kontrataku. Ku zaskoczeniu kibiców z sennego i ostrożnego grania nagle zrobił się prawdziwy mecz.

Zobacz zdjęcia z meczu

W 12 min doszło do niespodziewanej sytuacji. Arbiter na ewidentną sugestię sędziego bocznego podyktował rzut karny, uznając za przewinienie fakt, że Kłus zbyt ostentacyjnie trzymał za koszulkę Wawrzyniaka w polu karnym. Pewnym strzałem popisał się Vrdoljak. Velimirović nie miał szans na skuteczną interwencję. Dwie minuty później ŁKS przeprowadził odważną kontrę. Piłkę na prawej stronie dostał Szałachowski, który uderzeniem z 20 metrów pokonał Kuciaka. Była to akcja trzech byłych legionistów: Saganowskiego - Mięciela - Szałachowskiego. Wreszcie po 375 minutach występów w ekstraklasie łodzianie strzelili gola. Oliwa nieżywa, ale sprawiedliwa. Naszym zdaniem, rzut karny był bowiem mocno naciągany. Radość gospodarzy nie trwała długo. Nomen omen Gol wykorzystał błąd w ustawieniu oraz niezdecydowanie środkowych obrońców i po centrze Jędrzejczyka strzałem głową z siedmiu metrów umieścił piłkę w siatce. Cztery minuty później mogło już być po meczu. Velimirović wygrał na szczęście pojedynek sam na sam z Rybusem. W 25 min fatalnie grający w defensywie gospodarze znów dopuścili legionistów do dogodnej sytuacji. Dobrze, że Ljuboja uderzył minimalnie obok słupka.

ŁKS nie miał nic do stracenia. Spróbował zaatakować. W 30 min, po centrze Kaczmarka, Szałachowski zdołał tylko trącić piłkę. Nic więc dziwnego, że Kuciak nie miał problemów z jej złapaniem. Legia pozwalała łodzianom rozgrywać akcje, szczególnie lewą stroną boiska. Inicjował je Kaczmarek. Niestety brakowało ostatniego dokładnego podania, otwierającego drogę do bramki lub celnego zaskakującego strzału.

Legia nie zmieniła taktyki w drugiej połowie. Starała się kontrolować grę, zwalniać ją, wybijać łodzian z uderzenia i jak najmniejszym nakładem sił utrzymać korzystny wynik. W 53 min łodzianie o mały włos nie zdobyli... kolejnego samobójczego gola. Piłka odbiła się od stojącego metr od własnej bramki Saganowskiego. Dobrze, że w tym rogu stał Velimirović i skończyło się na strachu. Za chwilę, po uderzeniu Borysiuka z 30 metrów, łódzki bramkarz odbił piłkę przed siebie. Na szczęście nikt nie zdążył z dobitką.

W odpowiedzi Stefańczyk w iście hiszpańskim stylu minął czterech rywali, ale tuż przed polem karnym stracił piłkę. W kolejnej sytuacji po dobrym podaniu Saganowskiego, Wawrzyniak zablokował strzał Szałachowskiego. Łodzianie egzekwowali rzut rożny. Najwyżej wyskoczył Mięciel, ale po jego strzale głową udaną interwencją popisał się Kuciak. Ełkaesiacy grali coraz lepiej, spychając rywali do defensywy. Niestety, piłkę po mocnym strzale Saganowskiego z ostrego kąta pewnie chwycił bramkarz gości. Wydawało się, że remis jest w zasięgu ręki. Brakowało jednak postawienia kropki nad i, a akcje łodzian bardziej były desperackie niż przemyślane.

Skoro łodzianie nie potrafili zdobyć gola, zrobili to rywale. W 81 min, po przerzuceniu piłki na drugą stronę przez Kucharczyka, Ljuboja strzałem w krótki róg rozstrzygnął losy pojedynku. Trener gości Maciej Skorża, chcąc jeszcze bardziej pognębić łodzian, wpuścił na boisko... Koseckiego, Oklaski kibiców i okrzyki: Kosa, wróć, nie zmienią rzeczywistości. Młody piłkarz będzie walczył w tym sezonie o korzystne wyniki dla Legii.

Prawda jest taka, że zespół z al. Unii potrzebuje prawdziwych wzmocnień, inaczej spadnie do pierwszej ligi.

Mają tego świadomość sami ełkaesiacy.

Sebastian Szałachowski: - Popełniliśmy zbyt dużo indywidualnych błędów, żeby myśleć o zwycięstwie. Jeśli w każdym spotkaniu będę strzelał tak ładne bramki, a my zdobędziemy punkty, to wtedy będę zadowolony.

Marek Saganowski: - Mieliśmy swoje okazje, ale nie potrafiliśmy ich wykorzystać. Co trzeba poprawić w grze ŁKS? Wszystko!

Nic dodać, nic ująć...

ŁKS - Legia Warszawa 1:3
Gole: 0:1 - Vrdoljak (13, karny), 1:1 - Szałachowski (15), 1:2 - Gol (19, głową), 1:3 - Ljuboja (81).
Żółte kartki: Borysiuk, Wawrzyniak, Vrdoljak (Legia). Sędziował Wojciech Krztoń (Olsztyn). Widzów: 999.
Noty ŁKS w rankingu "Złote buty": Velimirović 3 - Stefańczyk 3, Klepczarek 3, Łabędzki 3, Kaczmarek 4 - Szałachowski 5 (85, Pruchnik), Kłus 3, Romańczuk 3 (71, Bykowski 1), Papikyan 3 (58, T. Nowak 1), Saganowski 3 - Mięciel 3
Legia Warszawa: Kuciak - Jędrzejczyk, Żewłakow, Vrdoljak, Wawrzyniak - Manu (83, Kosecki), Borysiuk, Gol, Rybus (74, Kucharczyk) - Radović (65, Ohayon), Ljuboja.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto