Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lechia Gdańsk vs Widzew Łódź: bezbarwny remis

redakcja
redakcja
archiwum mmlodz.pl
Piłkarze Widzewa Łódź zremisowali dzisiaj (5 listopada) na wyjeździe z Lechią Gdańsk 0:0. Mecz był bezbarwny, a wynik zasłużony.
Przypomnij sobie, jak wyglądał mecz Lechii Gdańsk z Widzewem Łódź w poprzednim sezonie

Obie drużyny rozpoczęły mecz niemrawo, pozostawiając sporo swobody rywalom przy rozgrywaniu piłki. Stwarzało to pozory składnej gry, jednak w żaden sposób nie przekładało się na skuteczne czy też nawet groźne akcje którejkolwiek z ekip.

Zarówno Widzew, jak i Lechia, starały się atakować głównie swoimi prawymi flankami. U gości szczególnie aktywny był Adrian Budka. Niestety jakość jego dośrodkowań pozostawiała sporo do życzenia. Nie lepiej centrowali też jego koledzy, a także rywale.

W dodatku napastnicy nie pomagali skrzydłowym swoją postawą. Byli zbyt bierni w poszukiwaniu pozycji strzeleckich - tym samym pozostawali pod kryciem i dodatkowo utrudniali zadanie podającym partnerom. Przez pierwsze pół godziny gry obie dużyny oddały po trzy strzały, w dodatku nie były to zbyt groźne uderzenia z dystansu.

Z czasem zespoły nieco urozmaiciły swoje ataki, ale i tak najgroźniejsze były zagrania z prawych skrzydeł. Mimo to czystej okazji bramkowej żadna z drużyn nie stworzyła. Widzew sprawiał wrażenie zespołu solidniejszego. Lepiej się ustawiał do przechwytów, lepiej się bronił, jednak do zdobycia bramki wciąż miał daleko.

Drugą połowę lepiej zaczęli gospodarze. W krótkim odstępie czasu oddali dwa celne strzały - swoje pierwsze w tym meczu. Szczególnie druga sytuacja wydawała się korzystna do zdobycia bramki. Traore zabrał piłkę Jarosławowi Bieniukowi przy linii bocznej i zacentrował. W środku pogubiła się, skuteczna dotąd, widzewska obrona i ani nie przecięła podania, ani nie upilnowała Wiśniewskiego. Na szczęście lechista uderzył mocno, ale wprost w Macieja Mielcarza.

Chwilę później Wiśniewski znów stanął przed szansą na bramkę. Po piłkarskim "bilardzie" w polu karnym stanął oko w oko z Mielcarzem, ale pośpieszył się ze strzałem. Widzew w pierwszym kwadransie nie miał tak klarownych sytuacji. Jedynie Budka popisał się silnym i celnym uderzeniem z dystansu, które Wojciech Pawłowski zdołał jednak wyłapać.

Po kwadransie gry mecz się otworzył. Lechia wciąż dominowała, ale Widzew zaczął wyprowadzać kontrataki. Niestety, pomimo korzystnych sytuacji, łodzianom brakowało nie tylko dobrego wykonania, ale nawet dobrych pomysłów przy kontratakowaniu.

Z minuty na minutę dominacja Lechii rosła. Powodem tego była przede wszystkim nieporadność formacji ofensywnej Widzewa, która traciła piłkę coraz bliżej własnego pola karnego, spychając całą drużynę do coraz głębszej i bardziej desperackiej obrony.

Na 10 minut przed końcem meczu Widzew zdołał poderwać się jeszcze raz i odepchnąć Lechię od własnej szesnastki, a nawet przejąć inicjatywę i samemu zaatakować. Niestety w ofensywie wciąż brakowało dokładności i zgrania. Owocowało to dobrze zapowiadającymi się atakami, które kończyły się zagraniami nie wartymi nawet wspominania. W trzeciej minucie doliczonego czasu, po rzucie rożnym, piłkę meczową miał na nodze Krzysztof Ostrowski, ale nie zdołał posłać kozłującej futbolówki w światło bramki.

Słabe spotkanie w Gdańsku zakończyło się jedynym możliwym wynikiem - bezbramkowym remisem. Nikt w tym meczu nie zasłużył na bramki, nikt też nie zasłużył na punkty, ale obie drużyny dopisują sobie po jednym "oczku".

Autor tekstu: Aleksander Lusina

Czytaj więcej o

piłkarzach Widzewa Łódź

:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto