Po naszym artykule z września zażądała od prezydenta Łodzi kopii umów i kazała mu się tłumaczyć.
O sytuacji w łódzkich USC pisaliśmy na początku września. Tuż obok referatów zgonów stały w nich stoiska firmy pogrzebowej H. Skrzydlewska, należącej do matki łódzkiego radnego Witolda Skrzydlewskiego. Stoiska działały na podstawie rozporządzenia zezwalającego na stawianie reklam. Nie przyjmowały opłat, ale można tam było wybrać warunki pogrzebu.
Po artykule Dziennika Łódzkiego Julia Pitera zażądała od prezydenta Łodzi Tomasza Sadzyńskiego przesłania kopii umów i obowiązujących uchwał. Po ich analizie doszła do wniosku, że stoiska działały nielegalnie. Odkryła bowiem, że gdy 14 lat temu zawarto umowy z firmą, prawo miejscowe pozwalało na wieszanie ogłoszeń i prowadzenie reklamy "w inny sposób", tymczasem obecnie zezwala tylko na wieszanie plansz reklamowych, a nie na akwizycję.
"Prowadzenie działalności akwizycyjnej na terenie urzędu z reklamą nie ma nic wspólnego" - napisała w piśmie do prezydenta Łodzi. "Prowadzenie działalności gospodarczej przez firmę H. Skrzydlewskiej na terenie urzędów w gminie, w której jej syn pełni funkcję radnego, jest wątpliwe etycznie. (...) Proszę Pana Prezydenta o analizę sytuacji i przesłanie odpowiedzi o podjętych krokach".
Prezydent Łodzi nie zdążył się wytłumaczyć. Po naszym artykule z dniem 30 września firma H. Skrzydlewska rozwiązała umowę z miastem, a stoiska firmy zniknęły z urzędów stanu cywilnego.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
