Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Filharmonia: Vadim Gluzman zagrał "Ogień i Krew"

sadrakula
sadrakula
Wczorajszy (17 grudnia) koncert pokazał różnorodną, dobrze skomponowaną i interesującą muzykę. Bezbłędnie zagraną przez Orkiestrę Filharmonii Łódzkiej.

Wczorajszy (17 grudnia) koncert w Filharmonii Łódzkiej rozpoczęto "Uwerturą do Kandyda", autorstwa Leonarda Bernsteina. Po "zawadiackim" początku słychać było powolne przejścia orkiestrowe, jakby fascynacja amerykańską przyrodą. Motyw główny był, jak przystało na Amerykanina, trochę westernowy.

Po takiej uwerturze nabrałem chęci na wysłuchanie całego Kandyda. Następnie usłyszeliśmy utwór z 2003 roku Michela Daugherthy'ego "Ogień i Krew". Tematem były porywiste, sprzeczne uczucia, targające duszą emocje, tak szybkie, że skrzypkowie wykonywali nawet jedno-centymetrowe ruchy smyczkami.

Ale już część II była spokojna i śpiewna, z cudownym motywem przewodnim. W ostatniej skrzypce solisty zrywały się jeszcze na krótko do szału, a finał oczywiście głośny, choć była to głośność uzasadniona. Bardzo interesująca instrumentacja. Solistą był 40-letni Izraelczyk Vadim Gluzman i ten wirtuozerski utwór dał mu okazję do pokazania całego kunsztu i talentu. Dla melomana zakochanego np. w "Haydnie" utwór był zdecydowanie zbyt nowoczesny, może za trudny i tylko dlatego nie było standing ovation, gdyby Gluzman grał np. "Szostakowicza" - staliby wszyscy.

Po przerwie, muzycy kierowani tego wieczoru przez maestro Daniela Raiskina wykonali Suitę Rodeo Aarona Coplanda. Zaczęło się jak w dobrej wesołej piosence, nieco tylko westernowej, część II i III były przepiękne - powolne, refleksyjne, jakby zachód słońca nad rancho z końmi, zaś część ostatnia to był prawdziwy Dziki Zachód.

Jako ostatni zabrzmiał "Amerykanin w Paryżu" George'a Gershwina. No cóż, wszyscy słyszeli. Ale to wykonanie było rześkie i krystaliczne, instrumenty były idealnie dostrojone, nikt nie popełnił błędu. Słyszałem w tym utworze zachwyt nad czymś obcym, acz nieodparcie pociągającym. Takim musiał być "Paryż dla Amerykanina" i Orkiestra Filharmonii Łódzkiej a także Daniel Raiskin tym wykonaniem potrafili, zaryzykuję - genialnie - to oddać w dźwiękach. Braw było naprawdę dużo, tak wiele, że maestro Raiskin zarządził bis orkiestrowy, powtarzając ostatnią część dzieła Aarona Coplanda. Wielkie brawa! Jak ja wytrzymam 3 tygodnie bez ciemnozielonego fotela? Na razie nie wiem.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto