Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Emeryt znalazł 650 tys. zł i oddał je właścicielowi

Matylda Witkowska
Przedsiębiorca zamieszczał ogłoszenia, że zgubił torbę ze znaczną sumą pieniędzy
Przedsiębiorca zamieszczał ogłoszenia, że zgubił torbę ze znaczną sumą pieniędzy fot. Grzegorz Gałasiński
Właściciel łódzkiego kantoru przeżył szok, gdy spostrzegł, że zgubił torbę. W środku było 650 tys. zł.

Odnalazł ją i oddał wraz z zawartością biedny emeryt. Wtedy przedsiębiorca przeżył drugi szok.W środę w minionym tygodniu koło południa właściciel kantoru musiał zawieźć pieniądze do banku. Do czarnej, skórzanej torby włożył 200 tys. dolarów i 20 tys. funtów, ułożonych w równe pliki. Torbę z pieniędzmi włożył do bagażnika.

- Miałem tam wiele innych rzeczy, z trudem dopchnąłem torbę, zatrzasnąłem bagażnik i pojechałem - mówi. - Dopiero teraz dochodzę do wniosku, że zachowałem się wyjątkowo bezmyślnie.Na ulicy Legionów wjechał kołem w dziurę w jezdni. Klapa od bagażnika się otworzyła, torba wypadła.

- Zorientowałem się przed bankiem, gdy zobaczyłem uchyloną klapę. Wsiadłem do samochodu i szybko pojechałem z powrotem - mówi. Niestety, torby nie było.
Zrozpaczony zgłosił zgubę na policję, dawał też ogłoszenia do prasy. - Nie liczyłem, że ktoś odda, ale miałem nadzieję, że może ktoś zauważy, że sąsiad nagle ma więcej pieniędzy i zadzwoni z informacją - mówi właściciel kantoru.

W miejscu, gdzie zgubił pieniądze, rozwieszał ogłoszenia z informacją o zagubionej torbie. Pisał enigmatycznie o "dużej sumie pieniędzy". - Było mi głupio przyznać się, ile straciłem - mówi. W środę, gdy rozwieszał ulotki, ktoś klepnął go w ramię. - Komu to zginęło? - zapytał mężczyzna, na oko 60-letni.- Mnie - odpowiedział.

- Torba z dolarami i funtami? No to jest u mnie - oznajmił spokojnie nieznajomy. Emeryt powiedział, że torbę znalazł pod płotem. Ktoś otworzył ją i rozpakował jeden plik banknotów. Reszty prawdopodobnie bał się ruszyć. - Zginęło kilka tysięcy złotych, ale przy tej sumie to nie ma znaczenia. Ważne, że reszta pieniędzy się znalazła. To przywróciło mi wiarę w ludzi - mówi właściciel kantoru.

Uczciwy emeryt otrzymał zwyczajowe 10 proc. znaleźnego. W tym przypadku to - bagatela - 65 tys. zł.

To nie pierwszy przypadek w Łodzi, gdy znalazca oddaje pieniądze. Tuż przed Bożym Narodzeniem taksówkarz znalazł zostawiony na tylnym siedzeniu samochodu plecak z dokumentami i 18 tys. zł. Okazało się, że należał do biznesmena z Indii. Oddał pieniądze, które przeznaczone były na wypłaty dla pracowników i świąteczne premie.

Łódzka policja, która przyjęła zgłoszenie od właściciela kantoru, mówi, że takie sprawy zdarzają się sporadycznie, podobnie jak zwroty pieniędzy. - Najczęściej giną kwoty rzędu kilkuset złotych, zostawione w autobusach, tramwajach czy taksówkach - mówi podkom. Adam Kolasa z biura prasowego KWP w Łodzi.

Według polskiego prawa przywłaszczenie znalezionych pieniędzy to przestępstwo, grozi za to do trzech lat więzienia.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto