Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Co będzie z DPS-em przy Wapiennej i mieszkającymi tam dziećmi?

Adrian Jęcek
Niektórzy wychowankowie mieszkają w Domu Pomocy Społecznej przy Wapiennej od 15 lat
Niektórzy wychowankowie mieszkają w Domu Pomocy Społecznej przy Wapiennej od 15 lat Jakub Pokora
Dla wychowanków Domu Pomocy Społecznej przy ul. Wapiennej, prowadzonego przez Stowarzyszenie Pomocy Osieroconym Dzieciom Specjalnej Troski, tegoroczne święta były podszyte strachem i niepewnością. Powód? Placówka do końca roku ma zostać zamknięta, bo nie spełnia wszystkich wymagań, jakie narzucają bezduszne przepisy.

Dla podopiecznych stowarzyszenia to jedyny dom, jaki mają, a pracownicy stowarzyszenia to jedyna rodzina. 1 stycznia dzieci mogą zostać rozrzucone po ośrodkach, w których znajdą się dla nich wolne miejsca. Według pracowników DPS, byłaby to katastrofa.

- Dziećmi specjalnej troski opiekujemy się od piętnastu lat. Niektórzy wychowankowie są z nami od samego początku. Nie wyobrażam sobie, że po tylu latach mogą nam zostać odebrane. Wszyscy jesteśmy jedną wielką rodziną - mówi Magda Stajniak, dyrektor DPS.

Radykalna decyzja o zamknięciu ośrodka zapadła po kontroli Urzędu Wojewódzkiego. Jakich wymagań placówka nie spełniała? Nie miała pielęgniarki na etacie, w pokojach nie było stoliczków, przy których dzieci mogłyby spożywać posiłki. W ośrodku nie było też kapliczki. Najpoważniejszym zarzutem był jednak brak zewnętrznej windy. DPS mieści się na pierwszym piętrze budynku, który ma dwie kondygnacje. Na parterze jest przedszkole. Brak windy już cztery lata temu wypunktowali kontrolerzy Urzędu Wojewódzkiego. Wówczas szefowie DPS dostali warunkową zgodę na prowadzenie ośrodka. Do końca 2010 r. - Tylko że dzieci, które u nas przebywają, są niepełno-sprawne intelektualnie, ale w pełni sprawne ruchowo. Nie mam pojęcia do czego byłaby nam potrzebna winda - wyjaśnia Leokadia Jachimowska, która opiekuje się dziećmi od 9 lat.

- Przez wszystkie lata tak dobieraliśmy podopiecznych, by bez kłopotów zaspokoić ich wszystkie potrzeby.

Szefowie placówki próbowali wykazać, że u nich przepis dotyczący windy nie ma zastosowania. Bez skutku.

Ośrodek przypomina normalny dom. Pokoje mają kolorowe ściany, jadalnia jest przystrojona obrazkami namalowanymi na lekcjach plastyki. Wszystko to składa się na niepowtarzalną atmosferę najbezpieczniejszego miejsca na ziemi. Ale wychowankowie doskonale zdają sobie sprawę z katastrofy, która im grozi. Panicznie boją się, że wkrótce stracą dom i rodzinę.

- Nie chcę opuszczać domu. Jeśli mnie stąd zabiorą, będę bardzo tęsknił za ciociami, które się nami opiekują. Boję się, że ich nie będzie, kiedy będę ich potrzebował - żali się 12-letni Paweł. - W bloku obok mieszka mój najlepszy kolega. Razem bawimy się z jego dalmatyńczykiem Pon-go i ganiamy po podwórku.

Inni także mówią o przyjaciołach ze szkolnych ławek i z okolicznych bloków.

Losem stowarzyszenia przejmują się także osoby, które się usamodzielniły i opuściły już ośrodek.

- Przychodzę tutaj trzy, cztery razy w tygodniu. Wspomnienia całego mojego dzieciństwa są właśnie w tych ścianach. Chociaż mieszkam sama i utrzymuję się z renty, nie wyobrażam sobie, że nie będę mogła tu przyjść i porozmawiać z osobami, które są dla mnie rodziną - mówi Magdalena Birnbaum, która opuściła ośrodek 6 lat temu.

Standardy dotyczące prowadzenia podobnych ośrodków regulują kolejne ustawy o pomocy społecznej i rozporządzenia do nich wydawane przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej. Zgodę na prowadzenie ośrodków na podstawie tych przepisów wydaje wojewoda.

- Od odmowy zezwolenia na prowadzenie działalności, jaką wydał wojewoda, można odwołać się do ministra pracy i polityki społecznej. Stowarzyszenie o tym poinformowano w decyzji odmownej - informuje Zygmunt Chabowski, rzecznik prasowy Łódzkiego Urzędu Wojewódzkiego.

Jest szansa, że decyzja o zamknięciu domu przy Wapiennej zostanie przesunięta o rok. Tak się stanie, jeśli urzędnicy uznają, że placówka w niewielkim stopniu odbiega od standardów określonych przepisami. Problem w tym, że decyzja może zapaść po nowym roku. A 1 stycznia dzieci nieodwołalnie zostaną zabrane ze swojego domu.

- Jeśli zajdzie taka konieczność, że dzieci będą musiały trafić do innych placówek dla osób niepełnosprawnych, postaramy się, by nie zostały rozdzielone. To ułatwi im przeniesienie - deklaruje Elżbieta Jaszczak, zastępca dyrektora łódzkiego MOPS.

Sprawą udało się nam zainteresować władze Łodzi. - Sprawa niezwłocznie trafi na biurko wiceprezydenta i zostanie dokładnie zbadana - zapewnia Magdalena Sosnowska, z biura prasowego urzędu miasta.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto