Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Witold Bak: musimy oszukiwać przeciwniczki [wywiad]

Redakcja
Witold Bak, nowy trener koszykarek ŁKS-u Łódź, opowiada o problemach zespołu i próbach oszukiwania przeciwniczek.

Czytaj też, jak Witold Bak został trenerem koszykarek ŁKS-u Łódź


Robert Zwoliński: Objął Pan drużynę w bardzo trudnym momencie. Jak się Pan czuje w roli takiego "strażaka"?

Witold Bak: Faktycznie, kiepska atmosfera była spowodowana złymi wynikami. Wydaje mi się, że trenerzy do tej pory robili sporo, żeby to jakoś ogarnąć, ale brakowało sportowego szczęścia. W ostatnim meczu przed sezonem wypadły dwie zawodniczki, w najważniejszych dla nas meczach przegrywaliśmy nieznacznie. Zdarzały się co prawda takie dotkliwe porażki, jak z Tęczą Leszno, Energą Toruń, czy Lotosem Gdynia. Te zespoły są jednak dużo lepsze od nas personalnie i przeciwniczki w tych meczach miały doskonałą skuteczność. To wszystko złożyło się na to, że zajmujemy ostatnie miejsce i z największym wysiłkiem musimy walczyć o utrzymanie.

A co z przygotowaniem fizycznym? Ze złą atmosferą?

Z reguły zła atmosfera jest związana z dwiema rzeczami - z finansami i z wynikami. Z tego co wiem od prezesa, to kwestia finansowa nie jest aż tak zła jak się mówi, natomiast dobijały nas takie przykre porażki.


Dowiedz się więcej o odejściu Piotra Neydera

A co z nietrafionymi transferami Pashevy, sprawdzaniu Voronovej? Brakuje dobrej rozgrywającej.

Brak dobrej rozgrywającej jest problemem od dłuższego czasu. Nawet w ubiegłym roku, kiedy była Ala Perlińska, to też miała kłopoty na tej pozycji, bo ona nie jest typową "jedynką" [rozgrywającą - przyp. red.]. Ten problem ciągnie się za nami któryś rok z kolei i musimy oszukiwać rywalki jakimiś innymi sposobami rozgrywania piłki. Nie jest to proste. Postawa rozgrywających miała też decydujący wpływ na te nieszczęśliwie przegrane mecze. Staram się to w tej chwili łagodzić, nie wywoływać atmosfery, że jest już katastrofa, ale dziewczyny mają świadomość, że nie jest dobrze i starają się na tyle ile potrafią tę atmosferę i nasz wizerunek poprawić.

Ma Pan jakieś innowacyjne pomysły na to, jak poprawić sytuację na pozycji rozgrywającej i sprawić, żeby ŁKS przestał być tym zespołem, który lideruje, ale w klasyfikacji strat [średnio 21,35 straty na mecz - red.]?

W tej chwili staram się już zmusić naszą rozgrywającą, żeby nie była tylko asystentką, ale sama próbowała zdobywać punkty. Myślę, że Alena Novikava - bo o nią chodzi - miała do tej pory z tym kłopoty, ale wcześniej zdarzały jej się dwa-trzy mecze w sezonie, w których sama decydowała o wygranych. W tym rozgrywkach jej się to jeszcze nie udało, więc mam nadzieję, że chociaż w tej końcówce sezonu to pokaże.

Potencjał drzemie w Alenie, ale także w Roksanie Schmidt, której tak naprawdę wyszły tylko dwa mecze (oba z Widzewem) oraz jedna kwarta z Lotosem.

Trudno ją ciągle usprawiedliwiać, ale na pewno jest w trudnej sytuacji. Jest w klasie maturalnej i nawet przy dobrej atmosferze w szkole, to wędrówka po mieście w ciągu dnia wpływa na nią bardzo źle. Liczę, że kiedy wyjaśni się sprawa z maturą, kiedy może pójdzie na studia i będzie miała większą możliwość gospodarowania swoim czasem będzie to z korzyścią dla niej i dla zespołu.

Ten czas nadejdzie jednak nie wcześniej niż w przyszłym sezonie. A co zrobić w obecnych rozgrywkach?

Na to nie mamy wpływu. Ona też bardzo przeżywa nasze niepowodzenia i szczególnie kiedy jej nie idzie. Staramy się nie dobijać jej do końca, ale zdając sobie sprawę z powagi sytuacji, w jakiej się znajdujemy, musimy też wywierać na nią pewną presję, żeby wzięła też odpowiedzialność za wyniki zespołu.

W kadrze ma Pan też trzy koszykarki - Ugo Ohę, Leonę Jankowską i Magdalenę Losi - które nie zawodzą. Wokół nich da się zbudować zespół, który jeszcze w tym sezonie się utrzyma?

Taką mam nadzieję i na to licząc podjąłem się tej pracy. Do tej pory to były trzy zawodniczki, które wyglądały dosyć stabilnie. Sądzę jednak, że przynajmniej jeśli chodzi o skuteczność, to mogą grać dużo lepiej, ale muszą od rozgrywających i skrzydłowych dostawać więcej piłek, kiedy są pod koszem. Nie będę ukrywał, że skuteczność pod koszami była naszą dużą wadą do tej pory.

Jednak kiedy ŁKS grał pod kosz, to wyniki były lepsze, niż jak próbowaliście gry dystansowej.

Tak, tylko oprócz naszych chęci, jest jeszcze przeciwnik, który dopasowuje swoją grę w obronie do naszych manewrów. Nie zawsze da się go oszukać, ale mam nadzieję, że mając nóż na gardle, doprowadzimy do sytuacji, w której będziemy mogli wykorzystywać takie nietypowe sytuacje, które chciałbym u dziewczyn zaszczepić i może dzięki temu uda się dwa ostatnie miejsca w tabeli przeskoczyć.

Co z niskimi, które ostatnio zasiliły drużynę - Magdaleną Rzeźnik i Aleksandrą Kają? Są już gotowe, żeby właściwie pomóc drużynie?

Trzeba wziąć pod uwagę, że Magda Rzeźnik jest po długiej przerwie i ona dopiero 15 lutego miała być w pełni sprawna. Ola Kaja jest to zawodniczka dosyć szybka, z niezłym rzutem, ale brakuje jej ogrania. W Bydgoszczy grała bardzo mało, a my tutaj chcielibyśmy, żeby występowała cztery razy dłużej. Na razie brakuje jej siły do tego. Mam nadzieję, że poprawi się w tym elemencie i będzie to korzystne dla zespołu.

A czy jest szansa, żeby na play-outy wróciła do gry Agnieszka Modelska?

Dla jej zdrowia byłoby niekorzystne, żeby w tym sezonie wróciła. To jest bardzo poważna kontuzja [zerwane więzadła krzyżowe - przyp. red.]. Chcemy, aby w pełni się wyleczyła i była na 150 procent zdrowa.

Treningi prowadzi Pan sam. Nie brakuje asystenta, którym Pan był dla Mirosława Trześniewskiego i Piotra Neydera?

Prezes Trześniewski był, jest i będzie trenerem i w momentach, kiedy jest potrzebny ten asystent, to chętnie udziela pomocy. Jakoś się dogadujemy i na razie to funkcjonuje.

A co z licencją trenerską, której Pan nie posiada? Nie jest to problemem?

To jest w sumie tylko sprawa techniczna. Przepis stanowi, że w momencie, gdy trener nie ma licencji, to nie może brać czasu, ale wtedy za to jest odpowiedzialny kapitan, którym można zrobić zawodniczkę mniej grającą, żeby było wygodniej. Drugą kwestią jest to, że nie mogę stać, więc nie ma z tym większego problemu.

Trenerzy jednak lubią postać, pokrzyczeć. Pan do takich nie należy, że to ograniczenie tak nie przeszkadza?

Każdy ma swoje emocje. Czasami daje to pozytywny efekt, a innym razem nie. Jak dziewczyna zobaczy, że trener wstaje, to nawet jak nie ma on pretensji bezpośrednio do niej, to może różnie zareagować. Jesteśmy w takiej sytuacji i musimy się z tym pogodzić. Jeśli będzie trzeba, trener Trześniewski będzie musiał usiąść na ławce i wydawać dyspozycje. (śmiech)

Rozmowa była przeprowadzona 15 lutego 2011 roku. Przeczytaj też wywiady z trenerami innych łódzkich drużyn:
- Czesław Michniewicz: regeneracja to podstawa [wywiad]
- Andrzej Pyrdoł: atmosfera podstawą dobrego zespołu [wywiad]

GŁOSUJ NA 7 NADZIEI ŁODZI


Zobacz też na MM Łódź

Walentynki 2011 w Łodzi | Lodowiska w Łodzi | Rozdajemy akredytacje | Widzew Łódź | ŁKS Łódź

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto