Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Roksana Schmidt: Jeżeli ciężko trenujemy to przyjdą jakieś efekty

Redakcja
Na początku chciała być policjantką, później chirurgiem. Biegała przełaje, trenowała tenis i grała w piłkę nożną. Wylądowała jednak na koszykarskich parkietach. Wie, że sukces osiągnie tylko ciężką pracą.

18-letnia Roksana Schmidt to zawodniczka Łódzkiego Klubu Sportowego. Stara się pogodzić naukę z treningami, ale w przyszłości chce się oddać tylko swojej pasji i zarazem miłości - koszykówce. W ekstraklasie zadebiutowała mając 15 lat, a w bieżących rozgrywkach (2010/2011) rozegrała kilka spotkań w pierwszej piątce ŁKS-u. W historycznych, pierwszych oficjalnych Derbach Łodzi zdobyła 14 punktów, a w rozgrywkach juniorskich zdobyła kiedyś 47 oczek.

Robert Zwoliński: - Jak się zaczęła Twoja przygoda z koszykówką?

Roksana Schmidt: - Początek był dziwny i z problemami. W szkole nauczyciel WF-u zachęcił mnie, żebym przyszła na SKS, mama się zgodziła, więc chętnie poszłam. Byłam na kilku treningach, spodobało mi się to, ale nie wiązałam z tym przyszłości. Później na jednym z treningów złamałam rękę i tak to się skończyło. W szóstej klasie podstawówki jednak znów zaczęłam trenować w szkole. Moja pani załatwiła mi numer telefonu do ŁKS-u i później przyszłam. Niestety wtedy była jakaś przerwa świąteczna i chyba z pięć razy przychodziłam, ale nikt nie potrafił mi udzielić żadnych konkretnych informacji. Potem trener drużyny chłopaków powiedział mi, kiedy dziewczyny mają zajęcia i w końcu dotarłam na trening i tak to się zaczęło.

- Te problemy Cię nie zniechęciły. Czy to z uwagi na miłość do koszykówki?

- Teraz mogę powiedzieć, że jest to jakaś miłość do koszykówki, bo nie wyobrażam sobie życia bez niej, ale wtedy nie sądziłam, że tak to będzie. Początki to była taka zabawa.

- Zabawa przerodziła się jednak w poważną grę, pojawiły się sukcesy. Jakie są Twoje największe osiągnięcia?

- Dwa razy z trenerem Krzysztofem Kędzierskim zdobyłyśmy wicemistrzostwo Polski. W kadetkach zabrakło nam bodajże czterech punktów do wygrania. Poza tym sukcesem był przede wszystkim awans do zespołu ekstraklasy, tym bardziej, że miałam wtedy zaledwie 15 lat i było to dla mnie pewnym szokiem. Sukcesami są też powołania do reprezentacji, choć z grą dla Polski były problemy. Jak byłam powołana do kadry do lat 16, to nie pojechałam, bo wcześniej poważnie skręciłam kostkę. Następnie byłam na zgrupowaniu U-18, ale nie udało się załapać do drużyny. Teraz mam nadzieję, że będzie do trzech razy sztuka i znajdę się w zespole do lat 20.

- A jaki jest Twój rekord punktowy?

- W juniorkach, dwa lata temu zdobyłam 47 punktów. Jak powiedziano mi, że tyle rzuciłam, to byłam w szoku. To się udało, bo grałam z jakąś finezją.

- Jak wspominasz swój debiut w ekstraklasie?

- To był duży stres. Pamiętam ten mecz z Wisłą Can-Pack Kraków. Dzień wcześniej powiedziano mi, że będę w składzie na to spotkanie. Dostałam strój i to było piękne uczucie, a już podczas meczu dowiedziałam się, że wejdę na parkiet. Byłam strasznie zestresowana. Czułam się, jakbym miała nogi przywiązane do parkietu, nie mogłam się ruszyć (ze śmiechem).

- Zadebiutowałaś wcześnie i w każdym sezonie notujesz postępy, grasz coraz dłużej.

- Na początku to było takie wchodzenie do zespołu, ogrywanie, poznawanie się z drużyną i z ligą. W zeszłym sezonie liczyłam na trochę więcej gry, ale miałam kontuzje. W bieżących rozgrywkach postawiono bardziej na mnie i gram coraz więcej.

- Od początku jesteś związana z ŁKS-em. Czy masz ten klub w sercu?

- Na pewno sentyment do tego klubu na zawsze we mnie pozostanie. Tutaj zaczynałam, stawiałam pierwsze kroki.

- Czym dla Ciebie w związku z tym był mecz derbowy z Widzewem na początku sezonu?

- Tego meczu obawiałam się bardzo już w czerwcu, kiedy dowiedziałam się, że do tego spotkania dojdzie. Wtedy jeszcze mówiło się, że będziemy grać w Atlas Arenie i się stresowałam. Jeszcze dzień przed spotkaniem miałam wesele, ale wiadomo - zabawy zero. Później, jak się obudziłam w dniu zawodów, to serce mi tak waliło, że myślałam, że mi wyskoczy. Meczu nie udało się wygrać, ale myślę, że pierwsze koty za płoty. Prawdę powiedziawszy, takie spotkanie nie powinno odbywać się w 1. kolejce. Już nie długo będzie jednak rewanż, więc będzie to trzeba wygrać.

- Tamto spotkanie było też dla Ciebie debiutem w pierwszej piątce.

- Tak, to debiut w pierwszym składzie, i pierwszy mecz, kiedy grałam tak dużo minut. Z jednej strony było to bardzo fajne uczucie, ale z drugiej przegrałyśmy. Jak grałam to czułam, że jestem w innym świecie, w ogóle nie myślałam o niczym innym. I dopiero po meczu zobaczyłam, że zdobyłam 14 punktów, i tak sobie pomyślałam "Całkiem dobrze Roksana Ci poszło, jak na pierwszy mecz w lidze w pierwszej piątce".

- Później było trochę gorzej, a po przyjściu nowego trenera straciłaś miejsce w pierwszej piątce.

- Jak przychodzi nowy trener, to są pewne zmiany. Trzeba się oswoić z nową sytuacją. Mam nadzieję, że dzięki temu nasze wyniki będą lepsze, a to że nie wychodzę w pierwszej piątce, to naprawdę mi nie przeszkadza, bo jestem młodą zawodniczką i myślę, że jeszcze dużo gry przede mną. Na pewno w przyszłości to jeszcze sobie zrekompensuję.

- Jakie są Twoje marzenia koszykarskie?

- Takie jak każdego sportowca - grać w jak najlepszej lidze, w jak najlepszym klubie i osiągać, jak najlepsze wyniki.

- WNBA [amerykańska zawodowa liga koszykówki kobiet, odpowiednik NBA - red.]?

- Na razie wątpię w to, ale niektórzy mi tego życzą. Żeby tak się jednak stało, to jeszcze bardzo, bardzo dużo pracy przede mną.

- Szkoła, treningi, mecze. Masz na to wszystko czas?

- Teraz jak chodzimy do szkół rozpowszechniać koszykówkę, to właśnie dużo osób się mnie o to pyta. Szczerze powiem, że jest to strasznie trudno pogodzić, szczególnie teraz, kiedy jestem w klasie maturalnej. Trenuję dwa razy dziennie. Przed i pomiędzy treningami mam szkołę, ale jakoś daję radę, choć jest ciężko. Moja mama zawsze na mnie krzyczy, że mam takie i takie oceny, ale później zawsze, kiedy patrzy na świadectwo to mówi "Dobrze Roksana. Tak się uczysz, to niech tak będzie".

- Z kim z drużyny utrzymujesz najbliższy kontakt?

- Alena Novikava to taka moja najbliższa przyjaciółka w tym zespole. Znamy się już praktycznie drugi sezon. To taka moja bratnia dusza.

- Masz jakiś koszykarskich, sportowych idoli?

- Takiego specjalnego ideału nie mam. Myślę, że każdy musi dążyć do ideału, bo takich nie ma. Nigdy nie zbierałam też żadnych plakatów z zawodnikami. Ostatnio jednak przepadam za Paulem Piercem z Bostonu Celtics i to teraz taki mój ulubiony gracz.

- Pierce gra na pozycji niskiego skrzydłowego, podobnie jak Ty.

- Obserwuję czasem jego mecze i próbuję podpatrzeć, jakieś zachowania, choć wiadomo, że koszykówka męska różni się od damskiej.

- Niska skrzydłowa to Twoja optymalna pozycja?

- W drużynie juniorskiej zdarzało się, że grałam pod koszem. Czasami grywam też w zastępstwie na rozegraniu, bądź na "4", ale przede wszystkim jako niska skrzydłowa. To jest pozycja dla mnie, na niej czuję się najlepiej.

- Twoje najmocniejsze strony?

- Myślę, że jeszcze takich nie mam. Jestem młodą zawodniczką i nad wszystkim muszę pracować. Trzeba szkolić się we wszystkich elementach. Jeśli np. jestem dobra w obronie, to muszę być też dobra w ataku, czy rzutach i odwrotnie.

- A najsłabsze?

- Przede wszystkim obrona. Nad nią muszę chyba najwięcej pracować. Także skuteczność, to rzecz którą muszę poprawiać.

- Koszykówka była pierwsza i jedyna, czy były jakieś inne dyscypliny?

- Nie. Na początku to trenowałam prawie wszystko. Biegałam przełaje, grałam w tenisa. W piłkę nożną, to nawet grałam w reprezentacji szkoły. Wiele tych sportów było, we wszystkich byłam zakochana na początku, ale to były takie przejściowe fascynacje. Z drugiej strony wtedy też tak poważnie nie traktowałam tego, żeby zostać koszykarką.

- To kim zawsze chciałaś być?

- Kiedyś marzyłam, żeby być policjantką, ale nie wiem skąd mi się to wzięło. Teraz to już raczej nieaktualne (ze śmiechem). Później miałam manię na chirurga. Teraz jeszcze też tak o tym myślę czasami, ale to koszykówka jest obecnie na pierwszym miejscu i już chyba nie dam rady pogodzić medycyny z koszykówką. Myślę, że jestem stworzona do tego, odnajduję się w tym dobrze i sprawia mi to przyjemność. To jest idealna sytuacja, kiedy praca sprawia przyjemność. Fajnie jak ktoś idzie do pracy, cieszy się z tego i kocha to, a nie mówi, jak niektórzy "Boże, znowu praca".

- Treningi sprawiają przyjemność? Nie są męczące?

- Oczywiście, że są, ale jeżeli ciężko trenujemy, to przyjdą jakieś efekty. Trenuje się ciężko, żeby być lepszym.

- Twoje motto życiowe?

- Nie ważne jak zaczynasz, ważne jak kończysz.

- Co jest największym atutem miasta i jak skutecznie powinniśmy go wykorzystać? ?

- Nasze miasto jest bardzo piękne. Jestem zakochana w Łodzi i nie wyobrażam sobie lepszego miasta, w którym mogłabym mieszkać. Mówi się, że Łódź jest strasznie brzydka i brudna, ale ona ma swój urok. Myślę, że dobrymi atutami są miejsca, które można zwiedzić i trzeba dbać o to, żeby je odrestaurować i dbać o lepszy wizerunek miasta. Niedawno jechałam z tatą i tak sobie mówiliśmy, że jaka ta Łódź by była piękna, jakby odrestaurowano te stare, niszczejące budynki, ale niestety tego się nie robi.

- Jaka jest Twoim zdaniem recepta, by młodzi ludzie chętniej wiązali swoją przyszłość z Łodzią?

- Powinno być dużo rozrywki. Młody człowiek jednak bardziej stawia na rozrywkę niż na naukę, ale to oczywiście można pogodzić. Może wybudować jakieś obiekty sportowe, rozrywkowe.

- Jak będzie Twoim zdaniem wyglądała Łódź za 20 lat?

- Myślę, że przede wszystkim będzie odrestaurowana. Najważniejsze, żeby była odnowiona.

- A co za 20 lat będzie robiła Roksana Schmidt? - Na pewno będzie grała w koszykówkę, ale gdzie i jak to nie mam pojęcia. (ze śmiechem)

Zobacz pozostałych kandydatów nominowanych w plebiscycie 7 Nadziei Łodzi

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto