Jak widać, udowodnić można wszystko, co się opłaca udowodnić. Na przykład Norwegowie dowodzą, że nie warto utrzymywać rządowej floty lotniczej. Bogata Norwegia nie ma ani jednego samolotu do transportu swych oficjeli. Jak niedawno pisał "Private Banking", norweska rodzina królewska, premier i minister spraw zagranicznych latają samolotami rejsowymi. Wyjątkowo maszynami specjalnie wynajmowanymi. Zwykli ministrowie nawet nie mają śmiałości prosić o czartery; kupują bilety w kasie i latają jak zwykli śmiertelnicy. Ba, żeby tylko ministrowie! Kiedy w 1999 roku król Harald z małżonką chcieli obejrzeć narciarskie mistrzostwa świata w Ramsau, dworscy urzędnicy znaleźli tylko dwa miejsca w samolocie rejsowym i to w taniej klasie ekonomicznej. W dodatku jedno było z przodu samolotu, a drugie z tyłu. Monarchowie nie protestowali; czas przelotu spędzili na dyskusjach z kibicami, czym wzbudzili ogromną sympatię. Czy ktoś jest w stanie wyobrazić sobie naszych polityków wyższego szczebla w podobnej sytuacji?
Polscy władcy od ponad 20 lat udowadniają czarno na białym, że najtaniej wychodzi utrzymanie rządowego pułku lotniczego z rządową flotą. No, ale czemu się dziwić? Polska jest krajem, gdzie byle minister ds. zbędnych i jego świta muszą podróżować wygodniej niż norweski monarcha. Kto pamięta Alicję Grześkowiak, AWS-owską marszałek Senatu? W jej czasach Senat nazwano biurem podróży. Grześkowiak dokonała czegoś, co wydawało się niemożliwe - podróżowała jeszcze więcej niż Struzik, poprzedni marszałek. Jeszcze większe zdumienie od wystawnych podróży Grześkowiak wzbudzały rewizyty zagranicznych polityków, którzy często przylatywali skromnie rejsowymi liniami bez tabunu osób towarzyszących.
Podróże za państwowe pieniądze są wpisane w Polsce do przywilejów władzy każdego szczebla. Nawet burmistrz byle Psichkiszek wozi tyłek służbowym autem, zamiast raz dziennie zwiedzić swoje włości per pedes. A i prezydentowi Łodzi nie zaszkodziłoby, gdyby od czasu do czasu wsiadł do tramwaju byle jakiego i na własnej skórze doświadczył, jak to jest w prawdziwym życiu.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?