MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Terminator Ocalenie - recenzja

Redakcja
Czy Terminator bez Arnolda jest tym samym dobrym "elektronicznym mordercą"? Warto się samemu o tym przekonać.

Mamy rok 2003. Za chwilę w więzieniu zostanie wykonana kara śmierci na Marcusie Wrightcie. Tuż przed wykonaniem wyroku morderca podpisuje papiery przekazując swoje ciało pośmiertnie nauce.

Rok 2018. Czas po "Dni zagłady", kiedy maszyny zaczęły dominować nad światem. Garstki rebeliantów walczą z Terminatorami, ze Skynetem. Dorosły John Connors otrzymuje specjalny sygnał nadawczy, który być może pozwoli ludzkości wygrać w tej wojnie. Za cztery dni ma dokonać się inwazja na centrum maszyn. W tym czasie po nieudanej akcji rebeliantów, którą przeżył jedynie wspomniany John Connors, budzi się Marcus Wright. Urodzony w 1975 roku były skazaniec nie wie co się wokół dzieje...

Tak mniej więcej rozpoczyna się czwarta, niezwykle efektowna część, Terminatora. Pierwszy film z serii, puszczany w Polsce w kinach pt. "Elektroniczny morderca", pojawił się w naszych kinach pod koniec lat 80-tych.

Był symbolem "tamtych" czasów. Mroczny, mało efektowny, ale niezwykły. Wtedy w Polsce pojawił się boom na Arnolda, ugruntowany m. in. jego występem w Commando. Film wyłącznie dla dorosłych, pamiętam jak moi rodzice poszli wtedy do kina, a potem po powrocie opowiadali, jak to się w Ameryce pojawili przybysze z przyszłości. T1 opierał się na tzw. "paradoksie podroży w czasie", nie będzie matki Connorsa, nie będzie jedynej nadziei rebeliantów. Nikt nie wyśle do przeszłości robota i człowieka, który jak się okazuje zostanie ojcem Johna.

Terminator 4 nakręcony 25! lat później niejako zatacza trzysta sześćdziesiąt stopni. Tym razem ojciec Johna, Kyle Reese jest nastolatkiem, a on próbuje go uratować.

W całym filmie jest wiele nawiązań do poprzednich części, najwięcej do najbardziej znanego Terminatora: Dnia sądu. W "ocaleniu" pojawia się bardzo podobna scena pościgu motocyklu i ciężarówka, a w tle słychać muzykę Guns n Roses. Wszystkie te zabiegi skierowane są do "starych wielbicieli" serii, który dzięki temu czują się, jak u siebie. Dodatkowo na wszystkich, gdzieś 15 minut przed końcem filmu czeka niezwykłą niespodzianka, która zapewne w amerykańskich kinach doprowadza fanów do histerycznego zachwytu.

Czy jednak T4 jest starym dobrym "Terminatorem"? W filmie mamy niezwykle ciekawe efekty specjalne, aczkolwiek jak dla mnie świat z 2018 zbyt przypomina tez z Mad Maxa, a nie z przebitek z poprzednich części serii. Christian Bale gra wciąż Christian Bale. Tego samego z American Psycho i z najnowszych części Batmana. Niby fajnie, a jednak całości czegoś brakuje.

Dodatkowo ten niezły film akcji kończy się... bardzo ckliwie i tandetnie. Naprawdę autorzy mogli mniej łopatologicznie pokazać różnice między ludźmi, a maszynami, bo chyba każdy wie, że my mamy serce, a oni nie.

Terminator Ocalenie uznać można za fajne kino akcji, gorsze od pierwszej i drugiej części, za to lepsze od "Buntu maszyn". Teraz należy czekać na piątego "elektronicznego mordercę", bo akcji filmu z "czwórki" dzieje się w 2018, kiedy to nawet pamiętnego T1000 nie było jeszcze w planach (nie wspominając o T-X znanego z części trzeciej filmu).

Czy warto iść? Jak ktoś lubi kino akcji i efekty warto, chodź ostrzegam film momentami jest strasznie nielogiczny. Jak ktoś lubi Arnolda to... a sprawdźcie sami.

MM Łódź patronuje:

MMŁódź poleca:
Zostań
dziennikarzem
obywatelskim

KonkursyZdrowie i uroda
Przewodnik
po lokalach

Sztuka w ŁodziTeatr w Łodzi
Kino w ŁodziPraca w Łodzi
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zofia Zborowska i Andrzej Wrona znów zostali rodzicami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto