Chłopczyk tuż po urodzeniu miał problemy z trawieniem. Skończył zaledwie dwa dni, kiedy trafił na operację. To miał być prosty zabieg, jeden z wielu, jakie wykonują lekarze. Niestety, stało się inaczej. Po operacji lekarze zdecydowali się na podanie kroplówki. Jednak ta nie trafiła do żyły i oparzyła rączkę chłopca.
Mecenas Maria Wentlandt-Walkiewicz, reprezentująca rodziców chłopca przed sądem i specjalizująca się w sprawach medycznych opowiada, że chłopczyk miał rączkę przykrytą kaftanikiem. Pielęgniarka nie widziała, jak schodzi kroplówka. Za późno zorientowała się, że coś jest nie tak.
To spowodowało martwicę tkanek miękkich, doszło też do zakażenia skóry. Chłopiec miał przetaczaną krew, przeszczep skóry, przeszedł antybiotykoterapię. Wrócił do zdrowia, choć miał niesprawną rączkę. Po kilku miesiącach rodzice zdecydowali się na zabieg zapobiegający rozrastaniu się blizny na ręce. Dziecko zostało znieczulone. Niestety, lekarzom nie udało się prawidłowo wybudzić dziecka. Zostało zatrzymane krążenie i oddychanie. Zaczęto reanimować chłopca. Został uratowany. Dzisiaj ma już 4 lata, nie mówi, nie chodzi. Wymaga całodobowej opieki.
Mecenas Wentlandt-Walkiewicz podkreśla, że szpital do samego końca nie przyznawał się do błędu. Rodzicom chłopca zależało przede wszystkim na tym, żeby podobne historie nigdy nie miały miejsca. Aby nikt już nie cierpiał przez błąd medyczny.
Teraz dyrekcja szpitala po konsultacji z prawnikami zdecyduje, czy odwołać się od wyroku sądu.
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?