Sytuacja na wschodniej granicy
Imigranci, głównie z Afganistanu i Iraku, masowo pojawiają się na białorusko-polskiej granicy już od czerwca. Wtedy już większość prowincji Afganistanu opanowali talibowie. Odkąd talibom udało przejąć całkowitą władzę w Afganistanie imigranci nie mają już do czego wracać, dlatego chcą przedostać się m.in. do Polski i ubiegać o ochronę międzynarodową.
Władze Rzeczpospolitej nie chcą jednak wpuścić do kraju grupy imigrantów koczujących w nieludzkich warunkach na granicy polsko-białoruskiej, ponieważ uważają, że przekierowanie uchodźców na zachodnią granicę to prowokacja Łukaszenki, który odmówił udzielenia uchodźcą pomocy humanitarnej.
Imigranci utknęli więc w martwym punkcie, ponieważ z białoruskiej strony przed ewentualnym odwrotem zagradzają im drogę białoruskie służy. Natomiast przejścia na polską stronę pilnują żołnierze i funkcjonariusze Straży Granicznej. Sytuacja, jednak z każdym dniem staje się coraz bardziej tragiczna. W tym miesiącu potwierdzono, że trzy osoby zmarły.
Nie bądźmy obojętni, gdy w lesie, na bagnach umierają z zimna ludzie, dorośli i dzieci, tak blisko nas - mówią organizatorzy protestu.
Stan wyjątkowy
Od 2 września w związku z presją migracyjną w przygranicznym pasie z Białorusią - w 183 miejscowościach woj. podlaskiego i lubelskiego - obowiązuje stan wyjątkowy. Został on wprowadzony na 30 dni na mocy rozporządzenia prezydenta Andrzeja Dudy, wydanego na wniosek Rady Ministrów.
W zeszłym tygodniu Sejm zgodził się na przedłużenie stanu wyjątkowego o 60 dni. W piątek w Dzienniku Ustaw opublikowano rozporządzenie prezydenta w tej sprawie. Te wydarzania były zapalnikiem do protestów, które miały miejsce wczoraj w Polsce.
Polska jako państwo, którego granica jest jednocześnie granicą Unii Europejskiej ma obowiązek ochrony swoich granic. Nikt nie domaga się ich otwarcia. Ale granic nie broni się skazując ludzi na śmierć z wyziębienia. Na terenie naszego kraju zapanował stan wyjątkowo nieludzki - komentują ostatnie wydarzenia protestujący
Milczący protest
Zgromadzeni protestujący mieli jasne postulaty. Poniżej prezentujemy hasła, które wygłosili ich przedstawiciele:
- Żądamy wpuszczenia na teren objęty stanem wyjątkowym mediów, medyków, prawników, niezależnych obserwatorów oraz organizacji pozarządowych niosących pomoc.
- Żądamy przywrócenia dostępu do informacji publicznej.
- Żądamy przestrzegania traktatów międzynarodowych, konwencji genewskiej i konwencji praw dziecka.
Protest przybrał jednak inną formę i nie skandowano wyżej wymienionych postulatów, a wygłaszano je podczas przemówień. Jak mówi nam jeden z uczestników, nie był to czas na politykę, a na refleksję. W Łodzi na ulicy Piotrkowskiej, podczas protestu zgromadziło się ponad 150 osób.
Była symboliczna minuta ciszy, która trwała dużo dłużej niż 60 sekund. Był to moment by poddać się refleksji i zastanowić nad tym co dzieje się w naszym kraju - opowiada nam.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?