Dlatego rodzina przeżyła szok, gdy 23-letni Konrad Piotrowski wyszedł w niedzielę 3 października koło południa z domu i zniknął. Rodzice powiadomili policję i Centrum Osób Zaginionych "Itaka". Odchodzą od zmysłów. O pomoc w poszukiwaniach poprosili prywatnego detektywa.
- W domu zostawił dowód osobisty, prawo jazdy i telefon komórkowy - mówi pani Ludmiła, matka Konrada. - Kiedy syn nie wrócił na noc, od razu obdzwoniłam wszystkie osoby, jakie miał zapisane w książce telefonicznej. Nikt nie wie, co się stało.
Chłopak ma 178 cm wzrostu, zielone oczy i ciemne, proste włosy. Kiedy wyszedł z domu, miał na sobie niebieską kurtkę z kapturem, granatowo-czerwony sweter, dżinsowe spodnie i czarne sportowe buty. Miał też żółty plecak, w którym znajdował się prawdopodobnie węgiel drzewny.
- Wynajęłam informatyków - przyznaje jego mama. - Sprawdzają komputer syna. Dzięki temu dotarliśmy już do dziewczyny, z którą często rozmawiał przez internet. Pochodzi z Kołobrzegu. Powiedziała mi, że poznali się na czacie dla samobójców. Mówiła, że bardzo chciała się spotkać z Konradem na żywo, chciała nawet przyjechać do Łodzi, ale syn zawsze znajdował jakąś wymówkę. Tłumaczył na przykład, że rodzice się nie zgadzają na spotkanie. A to nie była prawda. Ani razu nam o tej dziewczynie nie wspominał.
Mama Konrada opowiada, że syn trzy razy rozpoczynał studia na Politechnice Łódzkiej. W październiku również szykował się na uczelnię. - Konrad jest bardzo skryty i zamknięty w sobie, nie zwierzał się, czemu przerywał naukę. Ja mu powtarzałam tylko: "nie siedź w domu, nie patrz w sufit". Chciałam dla niego dobrze. On całe dnie siedział przy komputerze, nawet do trzeciej w nocy. Czasami przychodzili po niego koledzy. Wyciągali go, żeby pograł z nimi w piłkę. Ale nie był zbyt chętny, więc przychodzili coraz rzadziej.
Konrad raz już zniknął z domu. Na jeden dzień. Było to tuż przed maturą. Potem tłumaczył, że to z powody stresu przed egzaminem dojrzałości. - Wrócił następnego dnia rano i od razu powiedział: "Mamusiu, przepraszam, głupio zrobiłem". Podobno włóczył się w okolicy al. Piłsudskiego, przenocował w jakimś pustostanie - opowiada pani Ludmiła.
Konrad nie lubił zdjęć. Zasłaniał się ręką albo unikał aparatu. Dlatego kiedy zaginął, matce ciężko było znaleźć jakąkolwiek fotografię syna.
Rodzina Konrada mieszka w wieżowcu na Widzewie, ale plakaty o zaginięciu chłopca wiszą prawie w całej Łodzi. Do poszukiwań przyłączyli się taksówkarze, mają zdjęcie Konrada. Uważnie przyglądają się swoim klientom.
Chłopak nie zostawił żadnego listu ani wskazówki, gdzie może teraz przebywać. Przepadł jak kamień w wodę. - Rodzice nie byli w stanie wskazać żadnych znajomych czy innych osób, z którymi mógł kontaktować się chłopak - mówi podinsp. Joanna Kącka z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi. - Policjanci weryfikują informacje z różnych źródeł, sprawdzają szpitale, ofiary wypadków. Kontrolowane są dworce i inne miejsca, gdzie podróżując mógłby się przemieszczać. Sprawdzają noclegownie i schroniska. Rozesłano komunikat o poszukiwaniach do wszystkich jednostek policji w Polsce.
Każdy kto widział Konrada lub wie, gdzie może się znajdować, proszony jest o kontakt z VI komisariatem policji w Łodzi pod całodobowym numerem telefonu 42 665 13 00 lub 42 665 13 01. O informacje prosi także Itaka. Telefony czynne są całą dobę: 801 24 70 70 lub 22 654 70 70. Można także wysłać e-mail: [email protected].
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?