Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Polska - Portugalia. Bez bramek na Stadionie Narodowym

Daniel Kawczyński
Zachowawczy futbol obejrzał komplet kibiców podczas meczu otwarcia Stadionu Narodowego w Warszawie. Polacy zagrali poprawnie w defensywie, stwarzając przy tym kilka dogodnych sytuacji do pokonania portugalskiego bramkarza.

Mecz z Portugalią miał dla Polski szczególne znaczenie. Po pierwsze, wreszcie udało suę doprowadzić do meczu inaugurującego działalność Stadionu Narodowego w Warszawie. Wypełniony do ostatniego miejsca, prezentował się naprawdę okazale, przynajmniej pod względem wizualnym. Po drugie, ale chyba najważniejsze, był to ostatni sprawdzian na niecałe 100 dni przed startem Euro 2012. Na jego podstawie można było ocenić w jakiej formie zobaczymy wtedy naszych ulubieńców i nad czym muszą jeszcze popracować.

Nie był to jednak egzamin kompletny, ponieważ na boisku nie było Roberta Lewandowskiego. W ostatnim spotkaniu Bundesligi doznał kontuzji uda i zdecydowan, że dostanie wolne. Na wszystkim skorzystał Ireneusz Jeleń, który po raz pierwszy od 9 lutego 2011 roku zagrał w wyjściowej jedenastce.

Polacy nie rozpoczęli zbyt błyskotliwie. Chociaż częściej utrzymywali się przy piłce, to Portugalczycy zdawali się więcej czerpać z gry, co przekładali na dość groźne akcje skrzydłami. Szczególnie upodobali sobie prawą flankę, gdzie nie do końca z zadań defensywnych wywiązywał się Jakub Wawrzyniak, na czym bardzo chciał skorzystać Nani. Już w 4. minucie oddał groźny strzał z ostrego kąta, ale świetną interwencją popisał się Wojciech Szczęsny. Bramkarz Arsenalu Londyn bez dwóch zdań jest pewnym punktem drużyny i zaprezentował to niejednokrotnie. Kilka chwil później obronił kolejną próbę Naniego, który ponownie poradził sobie z naszą obronę. W 35. minucie wybił na korner uderzenie w długi róg Cristiano Ronaldo.

To, że gracze Paulo Bento mieli więcej okazji, nie oznacza, że mieli przewagę. Biało-czerwoni, gdy byli przy futbolówce potrafili wyjść z dość pomysłowym i składnym atakiem pozycyjnym. Szanse próbowali też budować po dośrodkowaniach ze skrzydeł. Nie mieli jednak dostatecznej recepty na sforsowanie defensywy oponenta. Pierwsze uderzenie w kierunku bramki oddali dopiero w 13. minucie, kiedy celu wyraźnie chybił Ludovic Obraniak. Z takim skutkiem kończyła się większość prób strzeleckich. Na przeszkodzie często stawał brak dokładności nie tylko przy strzałach, lecz i podaniach, które albo nie docierały do adresatów, albo były skutecznie przejmowane, bądź blokowane. Brakowało również niezbędnego motoru napędowego w ofensywie, typu Robert Lewandowski. To on zawsze był egzekutorem, nadawał tempo i skutecznie wykańczał akcje. Nie da się ukryć, że jego nieobecność na Euro byłaby dla Polski prawdziwą katastrofą.

Ireneusz Jeleń w żadnym calu nie dorastał mu do pięt. Rzadko kiedy aktywnie angażował się w akcje ofensywne. Swoją nieporadność udowodnił w 44. minucie, kiedy dostał znakomite podanie, ograł Pepe i przed sobą miał tylko położonego na ziemi Rui Patricio. Zamiast podać do niepilnowanego Obraniaka, fatalnie spudłował. W końcówce także Portugalia postarała się o klarowną okazję. Ponownie we znaki dał się Nani, stanął sam na sam ze Szczęsnym i posłał piłkę w długi róg, na całe szczęście obok słupka.

Drugą połowę gospodarze rozpoczęli z większą dawką animuszu niż w całej poprzedniej odsłonie. Nie pozwalali także na spokojne rozgrywanie piłki przez Portugalczyków na swojej połowie. Na efekty nie trzeba było długo czekać. W 52. minucie Obraniak przymierzył w prawy róg i Rui Patricio z największym trudem zapobiegł utracie gola.

Z czasem tempo meczu nieco spadło, walka przeniosła się do środka boiska, a inicjatywy do wyjścia z groźną akcją było niewiele. Po naszej stronie razić mogła zdecydowanie za duża zachowawczość i brak zdrowej agresji w poczynaniach. Jeśli mówimy o finaliście Euro 2012, oczekujemy odważnej postawy.

Franciszek Smuda, widząc wkradający się w grę marazm, postanowił dać szansę rezerwowym. Jelenia zmienił Kamil Grosicki, Maciej Rybusa - Sławomir Peszko, Eugena Polańskiego - Adam Matuszczyk. I dopiero w ostatnich fragmentach doczekaliśmy się oczekiwanego ożywienia i wymarzonej dokładności, której dzisiaj tak bardzo brakowało.

Inicjatorem akcjo okazał się widoczny na prawym skrzydle Adrian Mierzejewski. W 86. minucie wbiegł w narożnik pola karnego i odegrał na środek do Sławomira Peszki. Bombę z bliska napastnika FC Koeln ledwo obronił Patricio. Za moment zaskoczyć próbował niedoszły asystent, lecz i jemu przeszkodą nie do przejścia okazał się golkiper Portugalczyków.

Daniel Kawczyński/ Ekstraklasa.net.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto