Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Po 8 latach przysłali łodzianinowi mandat za jazdę na gapę

Agnieszka Jasińska
Obecnie każdy gapowicz złapany w Łodzi musi się liczyć z tym, że jego sprawa trafi do sądu
Obecnie każdy gapowicz złapany w Łodzi musi się liczyć z tym, że jego sprawa trafi do sądu fot. Krzysztof Szymczak
30-letni Piotr z Łodzi do tej pory nie miał żadnych długów. Dlatego kiedy pocztą przyszło do niego pismo z firmy windykacyjnej, wystraszył się nie na żarty.

Dostał wezwanie do zapłaty mandatu za jazdę na gapę tramwajem. Chodzi o 250 zł. Pismo przyszło po... ośmiu latach od zdarzenia.

- Zostało wysłane na adres moich rodziców. Nie mieszkam tam od kilku lat. Poprosiłem mamę, żeby je otworzyła. Dopiero na końcu było napisane, że sprawa dotyczy sytuacji sprzed ośmiu lat. Zanim mama doczytała do końca, usłyszałem od niej, że jestem stary i głupi. Powiedziała: "Pracujesz, masz samochód, to nim jeźdź, a jak nie, to możesz się przejść, a nie pchać się do tramwaju bez biletu" - opowiada Piotr.

Łodzianin twierdzi, że nawet nie pamięta, czy rzeczywiście8 lat temu został złapany na jeździe na gapę.

- Nie upieram się, że tak nie było. To były czasy studenckie. Mandat został wystawiony 27 sierpnia 2003 roku. Dziś staram się wszystkie rachunki opłacać regularnie. Nawet jak mam większy bagaż i jadę autobusem czy tramwajem MPK, zawsze kasuję odpowiednią liczbę biletów - opowiada Piotr. - Dlatego od razu poszedłem wyjaśnić sprawę do firmy kontrolerskiej, która była wskazana na wezwaniu do zapłaty. Okazało się, że już nie istnieje. W budynku, gdzie była jej siedziba, znajdują się magazyny. Skontaktowałem się więc z windykatorem. I wyszło na to, że firma kontrolerska sprzedała swoje wierzytelności. Tylko czy po ośmiu latach można mnie jeszcze ścigać za 250 zł mandatu? - zastanawia się łodzianin.

Czytaj także: Właściciele szpitalnych kiosków zdzierają z pacjentów

Bogumił Makowski, rzecznik łódzkiego MPK, mówi krótko: każdy pasażer ma płacić za przejazd. Bez wyjątku. - A ja pytam, dlaczego pan Piotr czekał aż osiem lat, żeby zapłacić. Powinien to zrobić od razu i teraz się nie dziwić - podkreśla rzecznik.

Według przepisów obowiązujących w Łodzi, firma kontrolerska ma pół roku na ściągnięcie należności. Jeśli tego nie zrobi, dług zostaje przejęty przez Zarząd Dróg i Transportu w Łodzi. Ale przed ośmiu laty tej zasady nie było, firma kontrolerska miała prawo handlować długami. I tak właśnie uczyniła.

- Dziś współpracujemy z kancelarią adwokacką. Gdy dłużnik trafia do nas, kierujemy sprawę do sądu. Te długi się nie przedawniają. Przedawniłyby się tylko, gdybyśmy nie skierowali sprawy do sądu w ciągu roku - tłumaczy Aleksandra Kaczoro-wska z Zarządu Dróg i Transportu w Łodzi.

Mecenas Piotr Kaszewiak tłumaczy, że kara za jazdę bez biletu przedawnia się także, gdy w ciągu roku od wystawienia mandatu nie dostaniemy wezwania do zapłaty. - Ale firmy windykacyjne wysyłają wezwania do zapłaty starych długów, licząc na to, że ludzie bez zastanowienia zapłacą - podkreśla mecenas.

Pan Piotr więc starego mandatu płacić nie musi. Ma po prostu łut szczęścia.

od 12 lat
Wideo

Niedzielne uroczystości odpustowe ku czci św. Wojciecha w Gnieźnie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto