Emeryt jest bezradny. Od wulkanizatora usłyszał, że następnym razem opon nie będzie dało się już uratować.
- Mieszkam tu od 24 lat i nigdy nic takiego się nie działo - mówi pan Roman. - Tymczasem niedawno wyszedłem przed blok, patrzę, a mój fiat ma cztery "kapcie". Pomyślałem, że chuligani spuścili mi powietrze. Okazało się jednak, że opony są przebite jakimś szpikulcem. Zdjąłem więc koła i wózkiem zawiozłem do wulkanizacji. Potem postawiłem auto z drugiej strony bloku. Gdy następnego dnia rano wyszedłem, zobaczyłem, że trzy opony są bez powietrza. Znów je zdjąłem i przetransportowałem wózkiem do naprawy. Znowu zaparkowałem gdzie indziej - w szczycie bloku. I znów trzy uszkodzone opony wiozłem do wulkanizatora. Ręce opadają...
Mężczyzna postanowił zawiadomić policję.
- Zatelefonowałem pod numer 112, ale tam usłyszałem, że to sprawa dla dzielnicowego - mówi. - Wsiadłem więc w samochód i pojechałem na Olechów, bo terenowo podlegamy pod tamten posterunek. Na miejscu okazało się, że dzielnicowy jest w terenie i będzie ok. godz. 18. Wróciłem więc o godz. 18, ale dowiedziałem, że dzielnicowego jednak nie ma; będzie następnego dnia o godz. 14. Zostawiłem więc swoje dane i numer telefonu z prośbą, by policjant skontaktował się ze mną, bo przecież nie będę tak w kółko jeździł. Na ten kontakt czekam do dziś.
Roman Najman swojego fiata punto profilaktycznie odstawia teraz na parking strzeżony. Boi się, że jak mu chuligani ponownie przebiją opony, to wulkanizator już ich nie uratuje. A skromna emerytura nie pozwala mu kupić nowych gum.
Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?