Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

MIESZKAŃCY INFORMUJĄ: Stop dopalaczom! Rozważania ojca

Adam Sandurski
Nie można czynić z prawa użytku, który byłby sprzeczny z jego przeznaczeniem lub zasadami współżycia społecznego. Ten, kto wykorzystuje prawo (lub jego brak) w ten sposób - nie podlega ochronie.

To, co napisałem powyżej, stanowi jedną z podstawowych zasad polskiego prawa. Prawa, które wzoruje się na rzymskim! Prawa, którego system, w okresie dwudziestolecia międzywojennego, uchodził za najnowocześniejszy w Europie! Weźmy, chociażby, wcale nie najlepszy z jego aktów, mianowicie Konstytucję kwietniową z 1935 r. Francuzi niemalże dosłownie przepisali ją przeszło dwadzieścia lat później, gdy na czele rządu stanął Charles de Gaulle. Jakiś inny przykład? Proszę bardzo. Pod koniec ubiegłego stulecia uczęszczałem na kurs syndyków masy upadłości. Wykładowcami byli oczywiście ludzie z zachodu, zwłaszcza Anglicy, którzy przyjechali pomagać nam w ramach programu PHARE. Któregoś dnia jakiś angol pochwalił mi się, że Zjednoczone Królestwo skodyfikowało prawo upadłościowe już w latach osiemdziesiątych. - Tak? - udałem zdziwionego, a potem pokazałem mu polski kodeks z lat trzydziestych. Nie mógł wyjść z podziwu i zaczął nawet zastanawiać się, kto tutaj komu powinien pomagać.

Tak, przed wojną mieliśmy naprawdę wybitnych prawników. Gdy pomyślę, jak gigantyczną, monumentalną wręcz pracę wykonał zamordowany przez hitlerowców Maurycy Allerhand, przestają mi imponować egipskie piramidy. Jeden człowiek napisał przejrzyste, zrozumiałe dla wszystkich komentarze do najważniejszych, poza karnym, kodeksów. Nauczył nas, jak prawo stosować i jak z niego korzystać.

Czy dzisiaj mamy takich mądrych ludzi? Mamy, tylko nie pozwalamy im spokojnie pracować. Współcześni wybitni polscy prawnicy upartyjnili się, albo zostali ośmieszeni przez polityków - dyletantów. Przykład? Prawie cały skład Trybunału Konstytucyjnego, zmieszany z błotem przez Jarosława Kaczyńskiego i jego ludzi. Efekt? Polskie prawo nie może sobie poradzić z tzw. „dopalaczami”, sprzedawanymi pod szyldem artykułów kolekcjonerskich.

Oczywiście, całą winę można zwalić na demokrację i jej główną cechę. Niby, że wolno jest robić to, co nie zostało zakazane. Wróćmy jednakże do pierwszego zdania tego artykułu. Wtedy okaże się, że wolno, ale… nie zawsze. Prawo… nie ma prawa szkodzić. Tak, jak lekarz, zresztą.

Cóż nam pozostaje? Jakie mamy wyjście? Rozważałem tę kwestię na przeróżne sposoby. Pierwszy, najprostszy, czyli „gwałt niech się gwałtem odciska”. Urządźmy tym cynicznym zabójcom z chęci zysku (inaczej nazwać ich się nie da) polską „Noc Kryształową” (Panie Boże wybacz mi, że przywołuję wspomnienie wydarzenia tak straszliwie ponurego). Zdemolujmy im sklepy, spalmy hurtownie, wyrzućmy ich z domów na ulice. Natomiast młodzieńca, który jest mózgiem tej bandy (jego personalia stanowią już tajemnicę poliszynela i, jak mówi, nie jest alfonsem), popędźmy gołego w szpalerze porządnych ludzi uzbrojonych w porządne kije (znowu ponure wspomnienie - radomska „ścieżka zdrowia”). Sam jestem szczęśliwym ojcem czternastoletniego syna, a na moim osiedlu mieszka jeden z tych trucicieli. Jest taki głupi, że chwali się obrotami, zyskiem i nieprawdopodobnym wręcz, w warunkach kryzysu gospodarczego, rozwojem przedsięwzięcia. Mówi, że otwiera już szósty punkt sprzedaży. Tymczasem mój syn chodzi do szkoły. Przez cały dzień nie mogę go mieć na oku. No chyba, że pochowałbym wszystkie dyplomy i zapisał się do gimnazjum. Jestem bardzo, ale to bardzo zaniepokojony.

Czy coś nam grozi za przeprowadzenie akcji tego typu? Coś niewątpliwe tak. Jednakże fakt, że będzie nas dużo i to, że w gruncie rzeczy przywracamy ład i porządek publiczny, z pewnością wpłynie nie tylko na łaskawość sądów, ale nawet prokuratorów.

Drugie wyjście, to bojkot. Oczywiście bojkot, który nie będzie polegać na tym, że przestaniemy chodzić do ich sklepów. Klientów na swoje zabójcze specyfiki będą mieli zawsze, ponieważ niektórzy zdążyli się już uzależnić. Wieczór bez dopalaczy, to dla części naszej młodzieży wieczór zmarnowany. Po prostu – przestańmy z nimi rozmawiać, witać się, zapraszać, pozwalać naszym dzieciom bawić się z ich dziećmi. Nie pomagajmy im, odwracajmy się, gdy będą koło nas przechodzić. Równocześnie starajmy się, aby można było ich łatwo rozpoznać. Wywieszajmy ich wizerunki (ze stosownym podpisem) dosłownie wszędzie. Na słupach, drzewach, klatkach schodowych, przystankach autobusów i tablicach ogłoszeń.
Czy taki bojkot, a właściwie banicja, coś da? Da na pewno, chociaż środowisko to zaczęło się w pewien sposób integrować. W ubiegły piątek, mózg zespołu urządził dla nich bal w Jachrance. Bandyta z mojego osiedla zamierzał kupić sobie smoking. Zdaje się, że kupił. Wyobrażam sobie, jak bardzo zmiękłaby mu rura, gdyby zobaczył swoje zdjęcie na słupie, albo na drzewie właśnie w tym smokingu.

Wyjście trzecie, zważywszy na to że mieszkamy w Polsce, to oczywiście pomoc Kościoła. Ale konstruktywna pomoc, nie jakieś tam kazanie, czy dwa słowa biskupa w telewizorze. Przecież ten proceder zasługuje na ekskomunikę, czyli wykluczenie ze wspólnoty chrześcijańskiej. A jak znam życie, przeważająca większość członków tego komanda śmierci żarliwie się modli, spowiada, uczestniczy w mszach świętych, przystępuje do komunii.
Dziwię się, że Kościół, który tak żarliwie broni życia poczętego na etapie zarodka, nie zabrał dotychczas głosu w obronie życia poczętego już niewątpliwie, nasto lub dwudziestoletniego. A może…? Ech, strach pomyśleć. Co prawda, wiele słyszeliśmy o pedofilach w sutannach, ale mam nadzieję, że w tę aferę księża nie są zamieszani.

Przed chwilą włączyłem telewizor. Zamknięto kilkaset sklepów tych bandziorów. Może by tak zastosować wariant pierwszy, gdy będą próbowali wbrew zakazom wznowić sprzedaż? Byłaby jazda, co?

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto