To nie popsuło jednak widzom humorów, a show, który zaprezentowali światowej sławy magicy, można zaliczyć do najlepszych w 32-letniej historii Kongresu Iluzjonistów w Łodzi.
Sześciu utytułowanych prestidigitatorów opierało swoje numery na klasycznych trickach. Arthur Trace z USA (Polak urodzony w Krakowie, od drugiego roku życia mieszka w Ameryce, jest jednym z najsłynniejszych tamtejszych artystów) zrobił wrażenie przede wszystkim zręcznością palców. Choć numer z piłeczkami wyczarowywanymi z pustej dłoni nie jest niczym nadzwyczajnym, jego palce z taką szybkością operowały akcesoriami, że to aż hipnotyzowało.
Na scenie teatru zaprezentowało się sześciu artystów o światowej renomie, popartej tytułami mistrzowskimi, zdobytymi w dziedzinie iluzji na rozmaitych międzynarodowych kongresach. W tym roku do Łodzi przyjechało aż czworo czarodziejów (w tym jeden duet) z Francji. Jerome Helfenstein okazał się mistrzem ombrografii, czyli tworzenia cieni na ekranie za pomocą dłoni i światła puszczanego z reflektora. Norbert Ferre, magik z zacięciem komicznym, specjalnie na łódzki występ nauczył się kilku słów i zwrotów po polsku. Mistrzami znikania i pojawiania się w innych miejscach okazał się duet Pro-Phyl. Niezwykle plastyczne przedstawienie z ich udziałem polegało na znikaniu z zamkniętych skrzyń i pojawianiu się nagle w szczelnym akwarium.
Po raz pierwszy w duecie z synem Filipem wystąpił Arsene Lupin, czyli Sławomir Piestrzeniewicz. Panowie zaprezentowali znaną już z ubiegłych lat etiudę sceniczną. Tym razem artyści w tajemniczy sposób zamieniali się miejscami, a w finale młodszy z nich przeciął się na pół.
Błysk i cekiny czyli gwiazdy w Cannes
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
