Mężczyźni wrzeszczą "na ziemię, nie ruszać się!". Dwie bezbronne kobiety są w szoku.
Ten koszmar w czwartkowy poranek państwu Malinowskim w ich mieszkaniu przy ul. Legionów zgotowali policjanci z grupy antyterrorystycznej, bo poszukiwali przestępcy. Okazało się, że... się pomylili. Zamiast do 6c, weszli do lokalu nr 6.
- Jeszcze jestem w szoku - opowiada roztrzęsiona Małgorzata Malinowska. - Obudziło mnie walenie do drzwi na klatce schodowej, a po chwili do naszego mieszkania, byłam przerażona.
Policjanci wyważyli drzwi i wrzucili do mieszkania granat ogłuszający. W tym momencie do kuchni weszła córka pani Małgorzaty, Aleksandra.
- Granat wybuchł z potwornym hukiem, a jego odłamki raniły mi nogi - opowiada dziewczyna, uczennica gimnazjum.
Antyterroryści wpadli do mieszkania wrzeszcząc, by kobiety padły na ziemię, one jednak były w szoku i stały jak osłupiałe. Funkcjonariusze zaczęli przeszukiwać pomieszczenia, wersalki i szafy. Szukali jakiegoś mężczyzny.
- Na szczęście byłyśmy same, mąż i syn byli w pracy - mówi pani Małgorzata. - Bóg wie, co mogłoby się stać, gdyby wzięli ich za poszukiwanych przestępców.
Po kilku minutach policjanci otrzymali telefon z informacją, że weszli nie do tego mieszkania...
- Dwóch zostało, a pozostali (wtedy było ich już ośmiu) poszli do mieszkania obok, lecz znaleźli tam jedynie matkę z dzieckiem. Przyprowadzili ją do nas, pozabierali nam komórki i pilnowali przez niemal dwie godziny. Po wszystkim wyszli i nawet nie przeprosili. Jeden z nich powiedział tylko, że zdarzały się im gorsze pomyłki.
Funkcjonariusze uszkodzili drzwi do korytarza i mieszkania. Granat zniszczył wykładzinę w kuchni. Ucierpiał także królik, przed którego klatką doszło do wybuchu.
- Nazywa się Dżudżu, jest przerażony, nic nie je, nie reaguje na wołanie i nie rusza się z miejsca - mówi ze łzami w oczach Aleksandra Malinowska i przytula zwierzaka.
Na czas akcji policja zablokowała ulicę Legionów na odcinku od Gdańskiej do Żeromskiego. Kilkunastu funkcjonariuszy obstawiło całą kamienicę.
Łódzka policja odesłała nas do komendy w Warszawie.
- Dla dobra śledztwa nie mogę komentować tej sprawy - mówi podinspektor Maciej Karczyński, rzecznik stołecznego komendanta policji.
Wiadomo jedynie, że akcję przeprowadzono na zlecenie warszawskiej prokuratury, a brali w niej udział policjanci z Wołomina.
Najlepsze atrakcje Krakowa
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?