MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

"Dzielenie" ZOZ Łódź-Górna, czyli frycowe trzeba płacić

Anna Kulik
W ciągu dwóch lat najlepiej prosperujący Zespół Opieki Zdrowotnej w Łodzi stanął na skraju bankructwa Grupa radnych AWS i Unii Wolności skierowała do prokuratury zawiadomienie o nieprawidłowościach w Zespole Opieki ...

W ciągu dwóch lat najlepiej prosperujący Zespół Opieki Zdrowotnej
w Łodzi stanął na skraju bankructwa

Grupa radnych AWS i Unii Wolności skierowała do prokuratury zawiadomienie o nieprawidłowościach w Zespole Opieki Zdrowotnej Łódź-Górna. Zdaniem autorów, fatalne zarządzanie ZOZ doprowadziło go na skraj bankructwa i naraziło 34 tysiące łodzian na pozbawienie opieki zdrowotnej. Radni policzyli, że dyrekcje zarządzające ZOZ naruszały kilkanaście razy przepisy ustaw o rachunkowości, o zakładach opieki zdrowotnej, o samorządzie gminnym, o gospodarce nieruchomościami i podatku dochodowym. Badanie sytuacji w ZOZ Łódź-Górna zaczęło się od interpelacji radnych.
– Mój niepokój wzbudził fakt, że otrzymywaliśmy do opiniowania dokumenty
dotyczące placówki, pod którymi nikt nie był podpisany. W 1999 roku złożyłam do prezydenta Łodzi interpelację z pytaniem o kondycję ZOZ – wspomina Mirosława Kęblińska, radna Unii Wolności.
– Otrzymałam odpowiedź od Krzysztofa Panasa (wówczas członka Zarządu Miasta odpowiedzialnego za sprawy służby zdrowia), że wszystko jest w porządku. Poprosiłam o przeprowadzenie kontroli w ZOZ Łódź-Górna.
Przez kilka miesięcy zajmowała się tym Komisja Rewizyjna łódzkiej Rady Miejskiej. Jesienią 1999 r. z ZOZ Łódź-Górna wydzielono kilka samodzielnych zakładów medycznych, m.in. szpital Jonschera, przychodnię „Odrzańska” i „Dąbrowa”. ZOZ przekazał im majątek, którego nie miał. Dyrekcja deklarowała, że ZOZ Łódź-Górna ma na koncie około 3 mln zł. Radni ustalili, że pieniądze nie były zyskiem placówki – pochodziły z niezapłaconych rachunków. Pieniądze podzielono między usamodzielnione przychodnie i szpital. Urząd Skarbowy nałożył na ZOZ 700 tys. zł podatku.
Księgowa elementarnie przeszkolona
Podczas kontroli zaleconej przez prezydenta Łodzi rewidenci stwierdzili, że pracownicy księgowości ZOZ nie byli przeszkoleni (tylko jedna osoba ukończyła elementarny kurs księgowości). W ostatnich trzech latach czterokrotnie zmieniał się dyrektor. Ciekawe są wyciągi z protokołów z kontroli prowadzonych w ZOZ przez wydziały Organizacyjny
i Finansowy UMŁ. Zapisano w nich m.in. że ta sama osoba była zatrudniona na stanowisku głównej księgowej zarówno w ZOZ Łódź-Górna, jak i szpitalu K. Jonschera, mimo że obydwie placówki działały jako konkurencyjne. Radni byli skonsternowani podwyżkami wprowadzonymi przez dyrektora Czesława Bedę w czerwcu 1999 r. Personel ZOZ otrzymał 32 – 45-procentowe podwyżki wynagrodzeń, pensja naczelnej pielęgniarki wzrosła o 65 proc., a wynagrodzenie głównej księgowej – o 67 proc. Wynikami kontroli zainteresowali się wojewoda i łódzka delegatura NIK.
Związkowcy za likwidacją
Podczas posiedzenia Rady Społecznej
13 grudnia 2000 r. jej członkowie domagali się informacji ile naprawdę wynoszą zobowiązania ZOZ. Jadwiga Łętowska p.o. głównej księgowej podała kwotę 5 mln 293 tys. zł. Wspomniała, że krążą informacje o planowanej sprzedaży długów przez wierzycieli ZOZ; w listopadzie otrzymała uchwałę Zarządu Miasta Łodzi zatwierdzającą roczne sprawozdanie finansowe, mimo że miało ono
negatywną opinię biegłego rewidenta i Rady Społecznej. Przedstawiciel
Okręgowego Związku Zawodowego
Lekarzy powiedział, że związki poparły pomysł likwidacji ZOZ.
Wkrótce wybuchła kolejna „bomba”. ZOZ Łódź-Górna miał zadysponować 837-metrowym lokalem po przychodni mieszczącej się kiedyś u zbiegu ulic
Sokolej i Myśliwskiej. Dyrekcja ZOZ
zostawiła pomieszczenia do dyspozycji spółdzielni. Zarząd SM „Czerwony Rynek” przesłał w maju 2000 r. do ZOZ pismo, w którym dowodzi, że koszty budowy lokalu spłacił w latach 80. ówczesny Urząd Miasta Łodzi. Lokal był więc mieniem gminy. – Spółdzielnia sprzedała pomieszczenia za około 500 tys. zł i przelała tę kwotę na konto ZOZ. Gdyby osoby odpowiedzialne za służbę zdrowia zainteresowały się tą sprawą,
można by sprzedać go nawet za
1 mln 100 tys. zł – twierdzi Kęblińska.
Zmuszony do wyrzucenia księgowej
Zgodnie z przepisami, po sprzedaży lokalu potrzebna jest faktura VAT. Księgowa nie mogła otrzymać danych niezbędnych do jej wystawienia. Bezskutecznie prosiła o pomoc dyrektora Zarzyckiego. Poinformowała o tym inspektorów Urzędu Kontroli Skarbowej. Wkrótce została zwolniona. – 2 stycznia 2001 r. dyrektor ZOZ Łódź-Górna (Andrzej Zarzycki) oświadczył mi, iż w wyniku otrzymanego przed chwilą telefonu z Wydziału Zdrowia, cytuję: Zmuszony został do rozwiązania ze mną umowy o pracę – powiedziała radnym Łętowska. Krzysztof Panas pytany przez radnych, czy wiedział o zrzeczeniu się przez ZOZ lokalu przy Myśliwskiej powiedział, że oficjalnie nie otrzymał informacji w tej sprawie.
Z pieniędzy podatnika
Kiedy radni zawiadomili o nieprawidłowościach w ZOZ Łódź-Górna prokuraturę, Marian Czyżykowski, były wicedyrektor Wydziału Zdrowia UMŁ zwołał konferencję prasową. Wyjaśniał, że usamodzielnianie placówek z ZOZ Łódź-Górna „odbywało się na biegu”, bo domagali się tego zainteresowani pracownicy. Stwierdził, że w nowych warunkach „pewne frycowe trzeba ponieść”.
Mimo nieuregulowanych spraw w ZOZ, z jego struktury chce się wydzielić i usamodzielnić przychodnia Tatrzańska. Zainteresowani są tym przedstawiciele placówek w innych ZOZ. Są zaniepokojeni, bo słyszeli, że jeśli się wydzielą z macierzystego ZOZ, oprócz majątku otrzymają odpowiednią część długu.
– Nie zgadzamy się, by rada miejska decydowała o usamodzielnianiu się jakichkolwiek placówek. Najpierw władze miasta muszą opracować jednolitą strategię. Wszyscy albo nikt – uważa Ryszard Golański, radny UW zasiadający w Radzie Społecznej ZOZ Łódź-
-Górna, przewodniczący Okręgowej Izby Lekarskiej w Łodzi. W ZOZ na Górnej panuje fatalna atmosfera. Placówka ma ogromne długi. Personel obawia się, że może stracić pracę. 31 maja br. Sąd Rejonowy w Łodzi orzekł, że 31 pracownikom dyrekcja ZOZ Łódź-Górna ma wypłacić 203-złotowe podwyżki. Danuta Rakowska, obecna dyrektor ZOZ przyznała, że nie ma na to pieniędzy.
Zdaniem większości radnych SLD
sytuacja w ZOZ nie jest dramatyczna. Twierdzą, że nie ma potrzeby likwidacji placówki. Zadłużenie ZOZ wynika głównie z niekorzystnych kontraktów z kasą chorych. Tymczasem wiadomo, że wierzyciele placówek zdrowotnych sprzedają ich długi. Podczas ostatniej sesji rady miejskiej w kuluarach radni mówili, że pojawiła się firma zainteresowana kupnem długów ZOZ Łódź-Górna.
Radni, którzy zawiadomili prokuraturę o nieprawidłowościach w ZOZ na Górnej nie mają wątpliwości, że jego kondycja finansowa jest efektem błędów w zarządzaniu i braku nadzoru miejskich urzędników. Długi miejskiej służby zdrowia sięgają blisko 30 mln zł i wciąż rosną. Niezależnie jak skończą się losy ZOZ
na Górnej, zadłużenie tej i innych miejskich placówek służby zdrowia zgodnie z przepisami zostanie pokryte z kasy miasta, czyli pieniędzy podatników.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Tragiczne zdarzenie na Majorce - są zabici i ranni

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: "Dzielenie" ZOZ Łódź-Górna, czyli frycowe trzeba płacić - Łódź Nasze Miasto

Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto