Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

9-latka potrącona przez autobus zmarła w szpitalu

Marcin Bereszczyński
Młodzież ze szkoły Julki w miejscu, gdzie we wtorkowe popołudniu doszło do wypadku
Młodzież ze szkoły Julki w miejscu, gdzie we wtorkowe popołudniu doszło do wypadku fot. Grzegorz Gałasiński
- Julia leżała kilka minut bez ruchu. Miała zakrwawioną twarz i nogę porozrywaną, tak że widać było kości - Beata Malecha, przyjaciółka mamy 9-letniej Julki nigdy nie zapomni obrazu po wtorkowym wypadku. - Całą noc nie spałam. Rano dowiedziałam się, że Julka nie żyje. To straszne.

Julia chodziła do trzeciej klasy podstawówki. Zawsze pragnęła mieć pieska. Podczas tegorocznej komunii to marzenie się spełniło. Dostała malutkiego, białego kundelka, podobnego do rasy chihuahua. Tata Julki nie chciał czworonoga. Obawiał się, że nie będzie miał kto chodzić z nim na spacery. Ale Julka obiecała, że będzie wychodzić z psiakiem. Mama zawsze ją ostrzegała, by bawiła się z pieskiem tylko na podwórku domu przy ul. Kilińskiego 43, gdzie mieszkali. Tak też miało być we wtorkowe popołudnie, gdy o godz. 17.30 Julia wyszła z psem na spacer, ale... - Pies prawdopodobnie uciekł dziewczynce na ulicę - mówi Beata Malecha. - Ona pobiegła za nim i wtedy wpadła pod autobus. Pies zginął na miejscu. Julcią długo zajmowali się wezwani lekarze pogotowia. Ale nie mogli zatamować krwotoku. Już wtedy Julka traciła przytomność.

Autobus MPK linii 53 prowadził 59-letni doświadczony kierowca. Pojazd był pusty. Jechał do zajezdni. Po wypadku kierowca długo nie mógł opanować przerażenia. Cały się trząsł.

- W sprawie tego wypadku zostało wszczęte postępowanie - powiedział Bogumił Makowski, rzecznik MPK, ale na żadne inne pytania nie chciał już odpowiadać.

Jak doszło do tego, że dziewczynka znalazła się pod kołami autobusu - to ustala policja.

- Trwają przesłuchania świadków - mówi Grzegorz Wawryszuk, oficer prasowy policji. - Dziecko podczas spaceru z psem prawdopodobnie zostało przez niego pociągnięte wprost pod nadjeżdżający autobus - przedstawia policyjną wersję wydarzeń.

Po wypadku Julia została zabrana na intensywną terapię Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki. Mimo kilku operacji, nie udało się uratować jej życia. Zmarła w środę o godz. 9.

- Jej stan był bardzo poważny, niemal beznadziejny. Miała obrażenia niemal wszystkich narządów - powiedział Lech Polis, lekarz naczelny pionu pediatrycznego ICZMP.

W środę cała okolica ulicy Kilińskiego i Jaracza mówiła o śmierci 9-latki. Ekspedientka w sklepie naprzeciwko miejsca wypadku nie mogła normalnie pracować. Widziała co się stało. - Usłyszałam huk, pobiegłam tam. Zobaczyłam mnóstwo krwi i but Julii na jezdni - mówiła drżącym głosem.

- To była taka wesoła dziewczynka - dodaje sąsiad z kamienicy. - Widziałem ją półtorej godziny przed wypadkiem. Była tak bardzo uśmiechnięta.

Beata Malecha, która prowadzi sklep z odzieżą przy ul. Kilińskiego, powiedziała nam, że Julia często przychodziła do niej, bo lubiła ubrania z popularnej serii "Hannah Montana". - Mam kilka sztuk odzieży odłożonej dla Julki i jej mamy Gosi - mówi smutnym głosem. Rodzice Julki prowadzą sklep z warzywami i owocami przy ul. Pomorskiej. Gdy doszło do wypadku, byli w pracy. Podobnie jak rodzeństwo dziewczynki, czyli dwóch braci i siostra Emilia, która w listopadzie ma urodzić dziecko. Na miejscu wypadku pierwszy pojawił się ojciec Julii. Z relacji świadków wynika, że najpierw z przerażeniem krzyczał "To moja kochana córka!", a potem "Mówiłem, żeby nie brać tego psa".

O tym, by być ostrożnym na spacerach z psami apelowała w środę dyrekcja podstawówki, do której chodziła Julka. Gdy szkoła dowiedziała się o śmierci uczennicy, zorganizowano apel. Nie przemówił on jednak do wyobraźni uczniów. Gdy w środę w miejscu wypadku rozmawialiśmy z uczniami szkoły, do której chodziła Julka, przez jezdnię, między samochodami, przebiegła dziewczynka z psem. - O tym mówiła dyrektorka szkoły - krzyknęły dzieci, wskazując palcami dziecko i psa biegnących środkiem ulicy, tuż przy plamach krwi na asfalcie. Gdy dziewczyna z psem znalazła się na chodniku, dzieci wybuchnęły śmiechem...

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto