Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zamordował swoją matkę i siostrę! Zbrodnia, która wstrząsnęła Łodzią

(TJ, EW, LB)
Zwyrodnialec przyznał się do zabicia matki i siostry. Grozi mu dożywocie.
Zwyrodnialec przyznał się do zabicia matki i siostry. Grozi mu dożywocie. fot: Policja
40-letni Adam D. został zatrzymany pod zarzutem podwójnego zabójstwa swojej matki i siostry. Kobiety zostały brutalnie zamordowane w piątek, 8 lipca, w mieszkaniu na V piętrze wieżowca przy ul. Armii Krajowej. Mężczyzna przyznał się do popełnienia obu zbrodni i został aresztowany na 3 miesiące. Grozi mu dożywocie.

Najpierw zginęła 37-latka, chwilę później jej 62-letnia matka. Obie kobiety zmarły na skutek uderzeń obuchem toporka w głowę. Obrażenia na ciele młodszej (połamane palce i ręce) powstały w wyniku obrony przed zadawanymi ciosami. Morderca wyniósł z domu laptopa, telefony komórkowe, dokumenty i trochę ubrań. Dla upozorowania napadu na tle rabunkowym porozrzucał w mieszkaniu różne rzeczy.

Następnego dnia powiedział żonie, że całą rodziną są zaproszeni w niedzielę do mamy na obiad. I w niedzielę wszyscy pojechali na ul. Armii Krajowej, ale nikt im nie otwierał. Podobno czekali przed blokiem około dwóch godzin.

– Może mama zapomniała, na którą godzinę nas zaprosiła, a może gdzieś poszła i się zagadała – miał mówić żonie morderca. W poniedziałek przed południem ponownie przyjechał na miejsce zbrodni. Był z żoną. Miał też z sobą klucze od mieszkania. Wszedł sam. Po chwili wybiegł i kazał żonie dzwonić na policję.

– Ze wstępnych ustaleń wynikało wówczas, że zjawił się tam zaniepokojony brakiem kontaktu z matką i siostrą oraz informacją od pracodawcy starszej z kobiet, iż nie pojawiła się w poniedziałek w sklepie. Dysponując kluczami, wszedł do środka, gdzie znalazł zwłoki – dodaje rzecznik policji.

40-latek wpadł, ponieważ jego zeznania były niespójne, w wielu szczegółach gubił się. Twierdził np., że gdy zobaczył zwłoki, zwymiotował i wybiegł z mieszkania. Pytany później, gdzie zwymiotował, powiedział, że wszystko po sobie posprzątał. Nie miał też alibi na piątkowy wieczór. W końcu przyznał się do zbrodni.

Zobacz także: Podejrzany o morderstwo przyznał się do winy

– Wskazał miejsca, gdzie wyrzucił toporek, którym zadał śmiertelne ciosy, a także swoją odzież, w której dokonał zabójstw oraz rzeczy zabrane z mieszkania matki i siostry. Wszystkie te przedmioty zostały zabezpieczone – mówi Krzysztof Kopania, rzecznik prokuratury okręgowej w Łodzi.

Nie mogą uwierzyć w winę kolegi

Adam D. pracował w Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. Od 20 lat był zatrudniony jako technik sekcyjny, czyli prosektor w Zakładzie Patomorfologii, gdzie pracuje ponad 30 osób. Wszyscy postrzegali go jako porządnego, uczciwego człowieka oraz dobrego i uczynnego kolegę. Nie mogą uwierzyć w to, co się stało.

Drugi technik sekcyjny z ICZMP nie może powiedzieć o nim złego słowa. Nie zauważył w ostatnim czasie żadnej niepokojącej zmiany w jego zachowaniu. Jak twierdzi, był spokojnym, miłym człowiekiem. Być może miał dwie osobowości – snuje przypuszczenia mężczyzna.

Wszyscy twierdzą, że Adam D. nienagannie wywiązywał się ze swoich obowiązków. Poproszony o pomoc, nigdy nie odmawiał.

– Jestem zdruzgotany tym, co się stało – mówi prof. Andrzej Kulig, kierownik Zakładu Patomorfologii ICZMP. – Był wyjątkowo spokojnym człowiekiem, raczej skrytym. Punktualny, sumienny i obowiązkowy. Ze zwłokami zmarłych obchodził się z należytym szacunkiem, doradzał rodzinom i wspierał je w trudnych chwilach. Nie było na niego żadnej skargi. Był dumny ze swojej siostry prawniczki, a jego dzieci (miał ich troje) ją uwielbiały. Podobno mówił, że je rozpieszczała.

W ubiegły poniedziałek około godz. 10 przyszedł do mnie, by zwolnić się z pracy; mówił, że musi sprawdzić, co dzieje się z matką, gdyż jej pracodawca zadzwonił do niego, bo nie mógł się z nią skontaktować. Był zaniepokojony, zdenerwowany, gdyż dzień wcześniej wybrał się do niej z dziećmi, ale nikogo nie zastał. Następnego dnia poinformował mnie, że matka i siostra nie żyją. Prosił o urlop do końca tygodnia na załatwienie wszystkich spraw. Starałem się go uspokoić, pracownicy wystąpili o zapomogę dla niego do związków zawodowych, złożyli się na nekrolog i kwiaty.

W sobotę kierujący śledztwem wezwali mnie do zakładu, zabezpieczali materiały prosektoryjne, szukali śladów na zapleczu, gdzie pracował.

Świadkowie Jehowy

Adam D. – jak mówią sąsiedzi zamordowanych kobiet – od kilku lat budował sobie dom na obrzeżach Łodzi. Tak się zaangażował, że przestał uczęszczać na zebrania świadków Jehowy (do tej wspólnoty należała też jego matka, a jeszcze niedawno również siostra).

Piotr Pragier, znajomy rodziny ze wspólnoty świadków Jehowy, który kilka lat temu wygłaszał wykład biblijny na pogrzebie ojca Adama D., znał 40-latka od dawna. – Od dwóch lat nie uczęszczał na nasze zebrania i stracił kontakt ze wspólnotą – mówi. – Gdyby nadal czytał Biblię, to takiej strasznej rzeczy by nie zrobił. Adam tego zaniechał i stał się niegodziwym człowiekiem – odebrał życie matce i siostrze, skrzywdził dzieci, żonę.

Zobacz także: Pogrzeb kobiet zamordowanych na Retkini (zdjęcia)

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najlepsze atrakcje Krakowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto