Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Za kulisami meczu Widzew - Lecha Gdańsk

(bart, p)
fot. Paweł Łacheta

Protestowali przez godzinę

Spotkanie było ostatnią okazją do obejrzenia na żywo widzewiaków przez zorganizowaną grupę sympatyków zespołu z al. Piłsudskiego (w najbliższą niedzielę łodzianie zakończą rundę wiosenną meczem w Zabrzu z Górnikiem, godz. 17).
Atmosfera na jednym z najbardziej głośnych stadionów w Polsce długo przypominała piknik. Wszystko przez trwający od jakiegoś czasu ogólnopolski protest fanów. Spora rzesza zwolenników czterokrotnego mistrza Polski przyszła ubrana na czarno (nie zaś na czerwono).
Dopingu właściwie nie było, pomijając kilkadziesiąt sekund po zdobytym golu. Wszystko zmieniło się po mniej więcej godzinie i piłkarze znów mieli należyte wsparcie, za co gorąco podziękowali po meczu.

Bez zabójczej końcówki

Piłkarze Lechii zdobyli w tym sezonie 36 goli, z czego aż 16 w ostatnich kwadransach meczów. Zespół szczególnie w rundzie wiosennej imponował umiejętnością wychodzenia z sytuacji beznadziejnych. Tak było w meczach z Arką Gdynia i Koroną Kielce, Legią Warszawa oraz Lechem Poznań.
Tym razem jednak do powtórzenia tego scenariusza nie doszło, choć zespół z Wybrzeża miał w końcówce meczu szansę na zdobycie bramki.

Lepszy bilans

Po raz 24. w rozgrywkach ligowych spotkały się drużyny Lechii i Widzewa. Łodzianie wygrali dziewięć spotkań, doznali pięciu porażek. W bojach w ekstraklasie oba zespoły walczyły z sobą 11 razy. Sześciokrotnie górą byli łodzianie, pięć razy pojedynki kończyły się remisem, raz zwyciężyła Lechia.

Madera w miłym towarzystwie

Gdyby nie kontuzja stopy, na murawie z pewnością oglądalibyśmy utalentowanego środkowego obrońcę Sebastiana Maderę. Sympatyczny defensor musiał więc oglądać spotkanie z trybun. To, że nie mógł wystąpić, z całą pewnością osłodziły mu jego dwie urocze towarzyszki.

Do Zabrza po zwycięstwo
Czesław Michniewicz (trener Widzewa):
- Uwierzcie, że bardzo się cieszę z tego, że z tak silnym zespołem, jak Lechia wywalczyliśmy komplet punktów. Mam świadomość, że gdańszczanie ostrzeliwali naszą poprzeczkę i słupek. Na szczęście piłka nie wpadła do siatki. Nie brakowało nam pasji i determinacji, a to jest kluczowe w tej fazie sezonu. Jeszcze dosłownie przed trzema tygodniami groziła nam nawet degradacja, a dzisiaj zachowaliśmy jeszcze teoretyczną szansę na grę w europejskich pucharach. Do Zabrza pojedziemy po zwycięstwo, chociaż ten sam cel będzie zapewne przyświecał gospodarzom.Wygraliśmy z Lechią dzięki naszym wspaniałym kibicom. Rozumiem wagę ogólnopolskiego protestu fanów, dlatego tym bardziej jestem wdzięczny, że przez ostatnie pół godziny na naszym stadionie było bardzo głośno. Liczę, że właśnie takiego pożegnania z Łodzią nasi sympatycy oczekiwali. Nie bawię się w kalkulację i matematykę, ważne, że zbliżyliśmy się do czołówki tabeli.
Tomasz Kafarski (trener Lechii): - Gratuluję gospodarzom. Uważam, że to spotkanie naprawdę mogło się podobać. Sądzę, że wcale nie zagraliśmy źle. Nie zdobyliśmy nawet jednego punktu tylko i aż dlatego, że nie strzeliliśmy bramki. Trudno więc, żebym był w dobrym humorze.
Łukasz Broź (pomocnik Widzewa): - Wreszcie i nam dopisało szczęście, przypominam, iż w kilku spotkaniach w rundzie wiosennej bardzo nam go brakowało. Z drugiej strony, mam pewien niedosyt, bowiem po kilku kontratakach byliśmy dosłownie o krok od zdobycia drugiego gola, który dałby nam lepszy bilans w bezpośrednich starciach z Lechią. Nie zamierzam się jednak smucić po zwycięstwie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto