Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wigilia cz.1 - opowiadanie

Redakcja
Z okazji świąt - świąteczne opowiadanie. Podzielono je na trzy części. Dziś zamieszczamy pierwszą z nich. Kolejne w pierwszy i drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia. Miłej lektury!

Wigilia w tym roku była przesiąknięta deszczem. Od dwóch tygodni nie spadł ani jeden płatek białego puchu. Niestety, nic nie wskazywało, że w ciągu najbliższych dni może być inaczej. Natomiast Łódź wreszcie doczekała się rzeki – kałuże już dawno zmieniły się w rwący potok przepływający środkiem Piotrkowskiej. Przechodnie, z karpiami w foliówkach i w przemokniętych butach, starali się jak najszybciej dotrzeć do ciepłych i suchych azyli swoich mieszkań. Gorączka ostatnich przygotowań przed uroczystą wieczerzą sprawiła, że byli zaaferowani i podirytowani. Kolorowy papier dokupionych w ostatnim momencie prezentów rozmiękał w strugach deszczu. Nikt nie zwracał uwagi na stojącą pod Saspolem dziewczynę z ulotkami. Potrącana przez spieszących się ludzi, ochlapywana przez przejeżdżające samochody, Anka zwątpiła w sens swojej pracy. Po co rozdawać ulotki w Wigilię? Czy ktokolwiek będzie zawracał sobie głowę kursem języka angielskiego, choćby był nie wiem jak bardzo atrakcyjny cenowo, gdy jutro Święta Bożego Narodzenia? Lepiej wrócić do domu, mama na pewno znajdzie jej jakieś bardziej pożyteczne zajęcie. I może w końcu wysuszy skarpetki...

Rząd budynków z czerwonej cegły w grudniowej szarówce wyglądał jeszcze posępniej i smutniej niż zwykle. Nagie gałęzie mizernych drzewek zdawały się prosić pogodę o litość. Anka, zanim dotarła do domu, przemokła w strugach deszczu do suchej nitki i nie miała siły „podziwiać” architektury Księżego Młyna. Szybko weszła do jednego z domów.

- Anka, dobrze, że już jesteś. Pomożesz mi z tym karpiem. Walczę z nim chyba od godziny. Galareta zupełnie nie chce mi wyjść klarowna.

- Mamo, jakie miłe powitanie. Ale może jednak pozwolisz mi się najpierw przebrać i wysuszyć? Gdzie tata?

- Wyprowadza Maksa.

- Uuu, nie zazdroszczę.

Anka zdjęła ubłocone buty i ociekający wodą płaszcz, po czym zabarykadowała się w maleńkiej łazience. Chwila usprawiedliwionego odpoczynku, za nim rzuci się w wir przedświątecznych przygotowań. Jak co roku wszystko na ostatnią chwilę. Zanim włączyła suszarkę do włosów zza drzwi usłyszała jeszcze głos Piotrusia, swojego sześcioletniego brata:

- Mamo, ale skoro śniegu nie ma, to czy święta nie są nieważne? Takie wybrakowane? Mikołaj przyjdzie?

- Już ty się o Mikołaja nie martw, na pewno znajdzie sposób, żeby ci przynieść prezenty. No chyba, że nie byłeś grzeczny?

- Byłem, byłem. Z resztą ja bym i tak najbardziej ze wszystkiego wolał, żeby Mikołaj przywiózł śnieg, a nie prezenty.

- Myślę, że aż taki grzeczny, żeby dostać śnieg na Gwiazdkę, to ty jednak nie byłeś – mama puściła do Piotrusia oko. – A teraz nie przeszkadzaj mi tu już, nie kręć się. Idź ubierać choinkę.

Piotruś, przebiegając przez przedpokój, prawie wpadł na wchodzącego do mieszkania Zbyszka z Maksem.

- Hej, Młody! Dokąd tak pędzisz? Załóż buty, bo mama skarpetek nie dopierze.

- Oj tam, tato. Muszę choinkę ubrać.

- No tak, każdy ma swoje priorytety. Mariolka co tak dziwnie pachnie? Czy coś się nie przypala? – Zbyszek wszedł do zastawionej garnkami, miskami i talerzami z najróżniejszymi potrawami kuchni. Za nim „wparował” jeszcze mokry Maks. Pies obwąchał szybko podłogę, czy gdzieś nie spadł przypadkiem jakiś smaczny wigilijny kąsek. Przekonawszy się, że niestety w jego zasięgu nic nie ma, zaczął warować przy swojej pani, w nadziei, że ona ulituje się nad biednym czworonogiem.

- Tylko przyszli, a już się zaczyna. Maks, fora ze dwora, nie będziesz mi się tu kręcił pod nogami. A ty mógłbyś nie krytykować – Mariolka zwróciła się do męża. – To tylko kar... O Boże! Mój makowiec!

W tym momencie z piekarnika zaczęły wydobywać się kłęby czarnego dymu.

- No, to już po makowcu. Lepiej otworzę okno – Zbyszek starał się zachować zimną krew. Jednak nie długo wytrwał w tym postanowieniu. Gdy Anka weszła do kuchni, jej oczom ukazał się następujący widok: tata biegał po całym pomieszczeniu ze ścierką w ręku, próbując rozgonić czarny, cuchnący tuman; mama wielkim nożem skrobała makowiec, licząc na to, że jeszcze coś uratuje; Maks oparty przednimi łapami o blat wyjadał karpia z niezastygłej jeszcze galarety. A wszystko to w rytm odtwarzanej przez Piotrusia na cały regulator kolędy „Przybieżeli do Betlejem”. Choć być może bardziej adekwatne byłyby tu inne biblijne miasta: Sodoma i Gomora.

- Maks! Nie rusz! A niech to, no to już po karpiu. Mamo, widzisz, galareta nie była chyba jednak aż taka nieudana – Anka przekrzykiwała śpiewającą już drugą zwrotkę piosenki gwiazdkę muzyki pop.

- Boże, mam tego wszystkiego dość. Tyle roboty, żeby ten kundel mógł się najeść! Tak, o tobie mówię i nie merdaj mi tu teraz ogonem, to nic ci nie pomoże. Ty w tym roku na pewno nie dostaniesz prezentu od Mikołaja. No nic, zostanie nam śledź i barszcz z uszkami. Aniu, powiedz proszę, że kupiłaś barszcz, tak jak cię prosiłam? – Mariola zwróciła błagalne spojrzenie na córkę.

- Yyy... Barszcz? Ja miałam kupić barszcz, a nie czasem tata?

- Nie zrzucaj teraz winy na mnie, ja dziś pracowałem.

- A ja się niby obijałam? Wyobraź sobie, że też pracowałam i jeszcze całkowicie przemokłam.

- Dobra, nie kłócić się. Licytacja zakończona. To Wigilia, a nie koniec świata. Uszka będą bez barszczu. Nie mam już siły, żeby się tym przejmować. Piotrek, ścisz to radio!

I w tym momencie, zamiast odpowiedzi Piotrusia, ich uszu dobiegł straszliwy huk:ŁUP !

C. D. N.

MM Łódź patronuje:


MMŁódź poleca:

Od redakcji: Przypominamy, że każdy z Was może zostać dziennikarzem obywatelskim serwisu MM Moje Miasto! Zachęcamy Was do zamieszczania artykułów oraz nadsyłania zdjęć z ciekawych wydarzeń i imprez. Piszcie też o tym, co Wam się podoba, a co Wam przeszkadza w naszym mieście. Spróbujcie swych sił w roli reporterów obywatelskich eMeMki! Pokażcie innym to, co dzieje się wokół Was. Pokażcie, czym żyje Miasto.

od 7 lat
Wideo

NORBLIN EVENT HALL

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wigilia cz.1 - opowiadanie - Łódź Nasze Miasto

Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto