Zawodnicy obu zespołów rozpoczęli spotkanie bardzo ospale, dominowała też bezładna kopanina i nieudane zagrania. Do wyjątków należały takie sytuacje, jak ta z 8. minuty, gdy wolejem z 18 metrów popisał się były widzewiak Piotr Grzelczak, a Maciej Mielcarz z trudem wybił piłkę na rzut rożny.
Pierwszy gol meczu padł z rzutu karnego. Wbiegającego w pole karne Patryka Tuszyńskiego, sfaulował Jakub Bartkowski i sędzia wskazał na jedenastkę przeciwko Widzewowi.
Technicznym uderzeniem popisał się Marcin Pietrowski i goście wyszli na prowadzenie. Stracona bramka podziałała na podopiecznych Rafała Pawlaka jak płachta na byka i w końcówce pierwszej połowy Widzewiacy zdobyli dwie bramki po stałych fragmentach gry.
Najpierw po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Batrovicia strzałem głową wyrównał Leimonas. Pięć minut później na 2:1 podwyższył Lafrance (również głową).
Pierwsza połowa skończyła się jednobramkowym prowadzeniem Widzewa, ale obiektywnie trzeba przyznać, że to Lechia była lepszą drużyną w pierwszych 45 minutach.
Po przerwie łodzianie nie zwolnili tempa. W 49 minucie wyprowadzony przez Widzewiaków kontratak na bramkę zamienił Eduards Visnakovs.
Widzewiacy do końca spotkania kontrolowali przebieg wydarzeń na boisku, a kropkę nad i postawił wprowadzony w drugiej połowie Alex Bruno, który w 89 minucie podwyższył wynik na 4:1.
Tomasz Bajerski po meczu Abramczyk Polonia Bydgoszcz - Orzeł Łódź
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?