Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Widzew - Jagiellonia 4:2 - Cztery gole niepokonanych

Bogusław Kukuć
archiwum
W przerwie niedzielnego spotkania przy al. Piłsudskiego w Łodzi piłkarze Widzewa osiągnęli półmetek rundy jesiennej. Fakt, że w nowym sezonie drużyna debiutującego w ekstraklasie trenera Radosława Mroczkowskiego nie poniosła porażki był zaskoczeniem nie tylko dla kibiców, ale i dla mediów. Dwa bezbramkowe remisy wielu odbierało jako zapowiedź wpadki. Okazja były wyśmienita. Do Łodzi przyjeżdżał Czesław Michniewicz, który znał słabe punkty gospodarzy jak nikt, bo przecież letnie transfery były symboliczne, a on prowadził zespół w poprzednim sezonie.

Początek zdawał się potwierdzać te nadzieje na wpadkę widzewiaków. Jagiellonia przez kwadrans dominowała zdecydowanie i dobrą sprawę mecz toczył się na połowie łodzian. W 11. minucie groźny strzał Dawida Plizgi wybił na róg Maciej Mielcarz. Po główce aktywnego Tomasza Kupisza piłka ociera się o poprzeczkę. W 14 min. Słowak Vladimir Kukol inicjuje akcję prawą flanką, po której gospodarze popełniają łańcuch błędów w kryciu i po asyście Plizgi Kupisz zdobywa prowadzenie.

125 sekund później Widzew pokazał lwi pazur po raz pierwszy. Nie rozpamiętywał fatalnego początku, a doprowadzili do remisu. Odbiór odnotował Adrian Budka, po czym podał do Mindaugasa Panki. Litwin podał do Piotra Grzelczaka. Ten chyba przypomniał sobie, że jest najskuteczniejszym strzelcem Widzewa w tym roku, a Jaga drużyną,z która zawsze gra mu się znakomicie. Strzałem z daleka zaskoczył Krzysztofa Barana i było 1:1 . W zapowiedzi meczowej pisaliśmy, że testowany ongiś w Widzewie bramkarz nie jest orłem i to się potwierdziło. Do przerwy wynik się nie zmienił choć rywale wykorzystali pasywną, chaotyczną grę łódzkiej drugiej linii (zwłaszcza wolnego Bruno Pinheiro) i znów przejęli inicjatywę. Najpierw Kukol trafił w zewnętrzną część słupka, a w 31 min. po desperackim wybiegu Mielcarz wybił piłkę spod nóg Kupisza. W 40 min. Ukah faulem na Kupiszu tuż przed linią szesnastki tuszuje błąd Pinheiro. W końcówce pierwszej połowy Plizga lobem usiłuje pokonać bramkarza Widzewa, ale ten zdołał wybić piłkę na róg. Ostatnia groźna akcja tej części gry należała do łodzian i była zapowiedzią nieszczęścia przyjezdnych.

W drugiej połowie emocji nie brakowało i goli też. W 49 min. po płynnej akcji Ukaha z Budką prawą stroną nie pilnowany Grzelczak strzela z kilku metrów po ziemi i trafił w leżącego bramkarza. Po krótko rozegranym kornerze, Dudu precyzyjnie dośrodkował na głowę Sebastiana Madery, który strzałem głową zdobył prowadzenie. To drugi gol utalentowanego stopera w tym roku, ale pierwszy w Łodzi (wcześniej wiosną we Wrocławiu). Ale zrobiło się ciekawie, bo goście odpowiedzieli natychmiast, wykorzystując odprężenie Widzewa po zdobyciu bramki. Po raz drugi trafił Kupisz, z bliska zamieniając na bramką zagranie… klatką piersiową Tomasza Frankowskiego, który grał od początku drugiej połowy.

W 54.minucie znów prowadził Widzew i znów było to dziełem głowkującego obrońcy gospodarzy. Podanie Budki zamienił na bramkę Jarosław Bieniuk. Tym samym stoper łodzian stał się najskuteczniejszym strzelcem łodzian w tym sezonie. Ma już dwa gole (wcześniej ze Śląskiem). W 65 minucie było już 4:2. Po zablokowaniu zagrania Grzelczaka, naciskany przez dwóch obrońców dubler obrońców Pincewill Okachi zdołał odegrać do tyłu do Budki, który zmusił do kapitulacji Barana.

Do końca spotkania widze-wiacy przeważali. W 76 minucie mogli jeszcze dobić przeciwnicy, lecz tym razem Baran świetnie obronił próbę Budki.

To już załamało Jagiellonię, która po powrocie Widzewa do ekstraklasy przegrała zasłużenie trzeci z rzędu mecz z łodzianami i straciła w nich 11 goli (1:4, 1:3,2:4). Tyle samo bramek wbili rywale drużynie trenera Michniewicza w minionym tygodniu (Lech 4:1 w lidze i Ruch Zdzieszowice 3:1 w Pucharze Polski i teraz 4:2 widzewiacy). Z taką defensywą Jaga nie ma co marzyć o powtórzeniu sukcesów z poprzedniego sezonu.

Widzewiacy po raz pierwszy w tym sezonie strzelili aż cztery gole, co wobec pięciu bramek w poprzednich siedmiu meczach, świadczy o poprawie celowników.

Ale są też powody do niepokoju. Nigdy dotąd Widzew nie rozpoczął meczu z tak niskiego poziomu. Poza tym, po raz pierwszy w tym sezonie zespół stracił dwa gole i Mielcarz miał wyjątkowo dużo pracy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto