Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Walczyli z łódzkimi bankami w sieci. Teraz razem idą do sądu

Piotr Brzózka
fot. archiwum
Był pierwszy w Polsce zbiorowy bunt klientów w internecie, teraz jest jeden z pierwszych grupowych pozwów. No i będzie megarozprawa.

Sąd Okręgowy w Łodzi orzekł, że zajmie się grupowym pozwem 867 klientów mBanku i Multibanku. Oba banki są łódzkie.

Sprawa sama w sobie może nie jest szczególnie ciekawa - uprzedźmy lojalnie - za to wszystko co działo się wokół niej interesujące jest szalenie. Bo ojczyzną zbiorowych pozwów jest Ameryka. Jak to działa? Palili papierosy, dostali raka. Sami sobie winni? Nie, winne koncerny tytoniowe. Chorzy składają pozew zbiorowy, sądy orzekają rekordowe odszkodowanie - prawie 250 mld dolarów. Inny przykład - prawnicy szukają po całym kraju osób, które źle się ostatnio poczuły. Bo montują właśnie zbiorowy pozew przeciw producentowi leku, którego połknięcie powoduje przykre skutki uboczne.

Czytaj także: BRE Bank odda klientom 3,5 mln zł?

W Ameryce od lat kwitnie ten zbiorowy biznes. Odszkodowania, wpędzające w finansowe tarapaty kolejne firmy, odbijają się na gospodarce. I oczywiście najwięcej zarabiają nie pozywający, a prawnicy. W Polsce to nowość. Jeden z pierwszych procesów grupowych będziemy oglądać w Łodzi, a to za sprawą klientów mBanku i Multibanku, którym nie spodobały się... procenty.

A było to tak

Połowa minionej dekady. Z wolna zaczyna się boom na rynku mieszkaniowym, podsycany przez banki, które sypią kredytami - najtańszymi w historii. Dziś to już niewiele osób fascynuje, ale wtedy to było coś. Zwłaszcza tanio było we frankach szwajcarskich, a to ze względu na wyjątkowo niskie stopy procentowe w Szwajcarii. W bankach rusza lawina kredytów w tej walucie. Nikt się nie przejmuje co będzie, jak się zmienią stopy albo kurs franka. "Frankowi" się przechwalają przed "złotówkowymi" na rodzinnych spotkaniach, w pracy. Bo oni mają najtaniej.

Kredyty hipoteczne to dla większości Polaków nowość, uczyliśmy się tego w praniu, edukacja postępowała z wolna. Pięć lat temu większość podpisujących umowy myślała sobie: LIBOR, WIBOR, co to jest, chyba nic groźnego.

Szybko okazuje się, że ci "frankowi" dzielą się na dwie grupy, przynajmniej w mBanku i Multibanku, czyli instytucjach wchodzących w skład BRE Banku (to właśnie BRE jest wymieniony w pozwie zbiorowym). Idzie właśnie o ten LIBOR. Co to takiego? Mówiąc krótko, to stopa procentowa kredytów udzielanych na rynku międzybankowym w Londynie. Od niej zależy wysokość oprocentowania kredytów we frankach i wysokość rat. A przynajmniej zależy w większości banków. W mBanku i Multibanku też zależała, ale dopiero w przypadku pożyczek udzielonych po wrześniu 2006 roku. Co innego z tymi wcześniejszymi - i to właśnie o te kredyty chodzi w tej historii.

Otóż do 2006 roku oba banki pożyczały franki na dość luźnych zasadach. Łączne oprocentowanie nie wynikało wprost ze stawki LIBOR, ale było arbitralnie ustalane przez prezesów banków. I kiedy LIBOR spadł o 2 punkty procentowe i większość kredytobiorców poczuła potężną ulgę w portfelach (przy dużych pożyczkach - rzędu kilkuset złotych), ci ze starym kredytem w mBanku i Multibanku, nie poczuli nic. Bo prezesi nie obniżyli im rat. I to właśnie - mówiąc w skrócie - powód całej awantury.

- Mimo kolejnych słanych przez nas pism, prezesi nie chcieli obniżyć oprocentowania. To bardzo dziwne, bo kiedy stopy rosły, bank od razu reagował na zmiany. Ja dostałem pięć kolejnych podwyżek. Szkoda, że w drugą stronę nie działało to w ten sam sposób - denerwuje się pan Paweł, jeden z tych, którzy poczuli się pokrzywdzeni.

Zaczęło się w sieci

Pozew zbiorowy to narzędzie nowe, dostaliśmy do niego dostęp dopiero kilka miesięcy temu. Kiedy pojawiły się pierwsze tego zapowiedzi, można się było spodziewać, że jako jedni z pierwszych złożą go właśnie klienci dwóch łódzkich banków. Bo to oni wszczęli pierwszy w Polsce naprawdę zauważalny zbiorowy bunt w internecie. Pierwszy raz głos niezadowolonych klientów zabrzmiał tak donośnie.

Zaczęło się od niepokoju. Na forach zdezorientowani klienci pytali, o co chodzi, czemu ich raty nie spadają, choć innym lecą na łeb. Niepokój, przeradzający się w rozżalenie, szybko się skanalizował, powstały fora o wiele mówiących nazwach: www.mstop.pl oraz www.nabiciwmbank.pl. Tu można było znieważyć swój "ulubiony" bank, poradzić się innych klientów, co robić. Z czasem pojawiły się nawoływania do korzystania z oferty konkurencji. Co, nawiasem mówiąc, doprowadziło niektórych do spiskowej teorii, jakoby "oddolnym" buntem w rzeczywistości sterowała konkurencja.

Potem internetowy ruch rozlał się poza fora. Rozlewał się na przykład mejlowo łańcuszkiem św. Antoniego. Jeśli tylko ktoś chciał, mógł dalej puścić w świat info, że łódzkie banki mają wątpliwą reputację, a unikając ich, sprawimy, że świat będzie lepszy. Po kilku innych ciekawych akcjach w internecie, przyszedł czas na pozew. Kim są osoby, które zdecydowały się go złożyć?

-To duża grupa, ale wiele ich łączy - mówi Iwo Gabrysiak, partner w kancelarii Wierzbowski Eversheds, która poprowadzi sprawę. - To ludzie bardzo mobilni. Świetnie poruszający się w internecie, bardzo zdeterminowani, zdyscyplinowani. Przeważnie młodzi, wiadomo, chodziło o kredyty mieszkaniowe. Przeważnie z wielkich miast, większość z Warszawy.

"Nabici" w oba banki oszacowali na swoich forach, że średnio miesięcznie tracili na decyzjach banku 400 zł. Pozew obejmuje 14 miesięcy, a więc przeciętnie spór idzie o 5600 zł. Ale zaznaczmy: klienci łódzkich banków nie walczą na razie zbiorowo o odszkodowanie. Do sądu poszli, by w ogóle ustalić, czy odszkodowanie od banku im się należy. Tak co do zasady. Dopiero później, w razie ewentualnej wygranej, będą mogli indywidualnie starać się o jakieś pieniądze. Ale to już każdy z osobna.

I kto ma rację?

Czy klienci mają szansę i czy w ogóle mają rację? Dr Bogusław Półtorak, analityk portalu Bankier.pl ma wątpliwości. Zaznacza, że głównym zadaniem banków nie jest udzielanie kredytów lekkich, łatwych i przyjemnych, tylko ochrona pieniędzy zdeponowanych na kontach.

- Kiedy zaczynał się boom na rynku mieszkaniowym, nasz portal zalecał Polakom zaciąganie kredytów opartych sztywno na stawce LIBOR, a nie tych uznaniowych - mówi Półtorak. - Bo wtedy banki oferowały i takie i takie kredyty, zależało od banku. Do klientów należał wybór, na co się zdecydują. Problemem jest to, że większość nie czytała umów. Choć brzmi to brutalnie, dzisiejsze niezadowolenie jest wynikiem wyborów, które klienci sami podjęli kilka lat temu. Debata przed sądem będzie długa i ciężka, ale dziś chyba bank ma mocniejszą pozycję. Mam wątpliwości, czy klientom uda się przekonać sędziów. Warto zauważyć, że banki nie oferowały niczego, co byłoby niezgodne z prawem, zasadami. Po prostu taka była 5 czy 6 lat temu oferta. Długo ci klienci mieli dobre warunki, niezadowolenie naszło ich wraz z kryzysem, gdy ich raty stały się wyższe niż klientów z "nowego portfela" - ocenia Półtorak. Jego zdaniem, na tej sprawie na razie zyskują głównie prawnicy reprezentujący grupę.

A propos. Ile kosztuje złożenie pozwu, ile zarobi kancelaria? Wszyscy, którzy przystąpili do grupy przed dniem złożenia pozwu, musieli zapłacić 1274 zł. Ci, którzy zrobili to w ostatnich dniach - muszą wyłożyć ponad 2 tysiące. Jeśli to przemnożyć przez 867, dla kancelarii wychodzi ładna sumka. Aczkolwiek w tej grupie są też małżeństwa, one nie płacą podwójnie. Poza tym mecenas Gabrysiak zaznacza, że sporą część tej kwoty kancelaria przekaże na cele społeczne.

Sprawa wciąż żyje na forach. Na jednym z nich kłócą się łodzianie.

Ktoś pisze: "BRE mogło przez 2 lata olewać tych klientów, bo nie mieli równych szans w dochodzeniu sprawy w sądzie. Bank mógł w proces zainwestować 100 razy więcej niż klient, pozwolić sobie na 100 razy lepszą i droższą kancelarię. Dziś 100 klientów może dzięki zrzucie pt. "pozew zbiorowy" wynająć kogoś na tym samym poziomie, na który stać bank."

Ale od razu napotyka ripostę: "Trzymam kciuki za niepowodzenie, bo nie widzę najmniejszych nawet podstaw do tego, tzw. pozwu, który mnie śmieszy. Ludzie, myśli się zanim podpisze się umowę, a nie płacze się po podpisaniu". Ktoś inny dopisał w tym samym tonie "...ostatnio kupiłem bilet tramwajowy zamiast w kiosku to u motorniczego i przepłaciłem.. czy też możemy założyć taką grupę?".

Mecenas Iwo Gabrysiak przekonuje, że zwycięstwo jest możliwe, a twierdzenie, że zapisy w umowach były zgodne z prawem jest przedwczesne. Bank - wręcz przeciwnie. - W naszym przekonaniu sala sądowa nie jest odpowiednim miejscem do szukania kompromisu między klientami a bankiem, ale szanujemy tę decyzję - mówi Piotr Rutkowski, rzecznik BRE Banku. - Wierzymy, że sąd ostatecznie rozstrzygnie sprawę, potwierdzając, że działania banku były zgodne z prawem.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto