W ŁKS nie ma kryzysu tylko zadyszka strzelecka

Nietypowy dzień dla I ligi został wyznaczony przez PZPN. Widać w związku doszli do wniosku, że sobota przedwyborcza nie jest najlepszym terminem do rozgrywania piłkarskich spotkań i dlatego całą kolejkę wyznaczono na piątek. Czyżby bano się niedozwolonej agitacji na stadionach? Dziwne, bo takich obaw nie mieli w ekstraklasie.

Pewnie piłkarze cieszą się z takiego rozwiązania, bo będą dzień krócej trenować. Znacznie mniej powodów do zadowolenia mają kibice, którzy muszą kombinować, jak dotrzeć na spotkanie w dzień roboczy i to na dodatek na godz. 13. Ta ostatnia sprawa jest jednak wytłumaczalna, bo stadion w Świnoujściu nie ma sztucznego oświetlenia i dlatego późniejsze rozpoczęcie meczu groziłoby tym, że drużyny musiałyby kończyć spotkanie w zapadających ciemnościach.

Wiele wskazuje na to, że szkoleniowiec ełkaesiaków będzie mógł zabrać do Świnoujścia zawodników, którzy na początku tygodnia narzekali na problemy żołądkowe. W środę ćwiczyli już Marcin Mięciel, Damian Seweryn i Artur Golański.

- Liczę, że to koniec wirusowych kłopotów w moim zespole - mówi trener Andrzej Pyrdoł. - Natomiast na pewno nie zagra Mariusz Mowlik, który będzie pauzować za żółte kartki. Po czwartkowym treningu wyjeżdżamy w okolice Świnoujścia, gdzie spędzimy ostatnie godziny przed meczem z Flotą.

Co można powiedzieć o najbliższym rywalu?

- Flota to solidna drużyna. Trudno mówić w jej przypadku o wirtuozerii, ale na pewno, szczególnie na swoim terenie, jest bardzo groźna.

Czy ostatni mecz z KSZO to tylko zadyszka, czy też kryzys?

- Powiedziałbym, że zadyszka, ale strzelecka. Pewnie gdybyśmy zdobyli gola, to i posypałyby się następne. To jednak nie tylko nasz problem. Pojawia się on w wielu, znacznie bardziej renomowanych od nas, europejskich drużynach. Przez cały tydzień pracowaliśmy nad tym, by już w Świnoujściu nasza skuteczność była znacznie lepsza.