Małgorzata Kądzielewska, jedyna uratowana w katastrofie jachtu „Bieszczady”, który zatonął w niedzielę po staranowaniu przez tankowiec u wybrzeży Danii, wróciła do Łodzi. Odwiedziliśmy wczoraj Małgosię w domu, jednak nie udało się nam z nią porozmawiać.
– Lekarze zabronili córce spotykać się z dziennikarzami i opowiadać o katastrofie. Jest w bardzo złej formie psychicznej – powiedział nam wczoraj Wojciech Kądzielewski, ojciec Małgorzaty. Poleciał po córkę do Kopenhagi. Czekała na niego na lotnisku. Już po wyjściu z samolotu na Okęciu nie chciała rozmawiać z dziennikarzami.
– Musimy ją w tej chwili chronić przed wspomnieniami. Przeżywa najgorsze chwile w swoim życiu. Czeka ją jeszcze wiele nieprzyjemnych formalności w związku z prowadzonym śledztwem – powiedział nam ojciec.
Córka w samolocie skarżyła się ojcu, że u wybrzeży Danii, gdzie płynęły „Bieszczady”, był duży tłok na wodach Bałtyku.
– Mówiła, że ruchy statków sprawiały wrażenie bałaganu. W pobliżu miejsca, gdzie doszło do wypadku, są dwa głębokie porty, do których zawija wiele statków – powiedział nam Wojciech Kądzielewski.
Państwo Kądzielewscy mają jeszcze jedną córkę, Annę.
– Córki są bardzo ze sobą związane, obie żeglują, mają podobne zainteresowania. Oczywiście, że bardzo się cieszymy, ale to smutna radość, radość ze świadomością, że zginęło wiele osób – powiedział Wojciech Kądzielewski.
Wiadomo już, że Małgorzata była w nocy, podczas katastrofy jachtu, na pokładzie razem z kapitanem i swoim chłopakiem Rafałem Makowskim z Łodzi. Tylko jej udało się dostać na tratwę ratunkową i wystrzelić racę. Była jedyną kobietą na jachcie.
Biuro Prasowe Związku Harcerstwa Polskiego podało pełną listę osób, które płynęły ostatnim rejsem jachtu „Bieszczady”. Oprócz dwojga łodzian byli to: Leszek Łuczak z Gdyni (miał stopień jachtowego kapitana żeglugi wielkiej), Artur Bogusz z Legnicy (sternik jachtowy), Paweł Romaniuk z Międzyrzeca Podlaskiego (sternik jachtowy), Tomasz Bruś z Kalisza (sternik jachtowy), Arkadiusz Jakubiszyn z Żar i Tomasz Malinowski z Kielc.
Jak nas poinformował Arkadiusz Bojarun, rzecznik prasowy ZHP, ekipy duńskich nurków podjęły akcję poszukiwawczą ciał pięciu zaginionych członków załogi „Bieszczad”.
Tymczasem wczoraj Prokuratura Okręgowa w Gdańsku wszczęła śledztwo w sprawie katastrofy jachtu. Ma ono odpowiedzieć przede wszyskim na jedno pytanie: z czyjej winy doszło do katastrofy? Osobne postępowanie wyjaśniające prowadzi też Izba Morska w Gdyni.
Niedzielne uroczystości odpustowe ku czci św. Wojciecha w Gnieźnie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?