- Wyszedłem rano z psami na spacer, potem wróciłem do domu, aby zrobić sobie kawę i wtedy zobaczyłem dym wydobywający się spod drzwi pokoju Mariusza i Ewy - opowiada Stanisław Pawliczak, mieszkający na drugim piętrze kamienicy. - Jeden z sąsiadów już biegł z wiadrem wody, krzycząc, że pewnie oboje śpią, a mieszkanie się pali. Próbowaliśmy wyważyć drzwi, ale góra się zaklinowała. Laliśmy więc wodę przez szparę. W tym czasie inni lokatorzy dzwonili po straż i pogotowie.
Strażacy przyjechali bardzo szybko. Gdy wyważyli drzwi, 50-latek już nie żył, ale kobieta, choć nieprzytomna, oddychała.
- Reanimowali ją na półpiętrze i zaczęła ruszać nogami - dodaje jeden z sąsiadów. - Ponoć chciała wyskoczyć wcześniej przez okno, ale bała się, że się zabije. Straciła przytomność na parapecie. I tak leżała na nim do przyjazdu strażaków.
- Oboje mieszkali tu od lat, lubili sobie wypić - mówi sąsiadka. - Wiem, że kobieta ma dwie dorosłe córki, a ten pan ma siostrę...
W kamienicy cudem udało się uniknąć jeszcze większej tragedii - gdyby zapaliła się drewniana klatka schodowa zagrożone byłoby życie kilkudziesięciu lokatorów. W niedzielę rano w mieszkaniu specjalna komisja badała przyczyny wypadku. Zmarły mężczyzna jeszcze siedział w fotelu, jedynej rzeczy, która ocalała w pożarze. Z mieszkania zostały zgliszcza.
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?