Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rugby to sport dla dziewczyn z pasją [zdjęcia]

Anna Wójcik
Anna Wójcik
Na co dzień uczą się lub pracują, mają od 19 do 28 lat. Po południu zakładają stroje sportowe i wychodzą na boisko, żeby zagrać w rugby.

Jeśli już coś o nim wiemy to tylko tyle, że jest to sport brutalny. - Większość osób nie wie, co to jest za gra, a jak już wie to myśli stereotypowo, że jest tosport brutalny. A to nie prawda! Na pewno jest to sport kontuzyjny - stwierdza Edyta Krukowska, zawodniczka Atomówek BBRC Łódź, a na co dzień studentka polonistyki. - Rugby jest sportem kontaktowym wymagającym pewnych elementów, których trzeba się nauczyć, wyrobić sobie je i ich nie odpuszczać, bo wtedy zaczynają się kontuzje - dodaje Zbigniew Grądys, trener sekcji kobiecej.

Atomówki grają w rugby

Atomówki, bo tak się nazywa żeńska sekcja rugby, tworzy 12 zawodniczek. Zespół powstał w październiku zeszłego roku, ale już w 2005 zaczęły przychodzić pojedyncze osoby. - Przez 5 lat przewinęło się z 50 dziewczyn - mówi Grądys. - Przychodziły różne dziewczyny, nawet z tipsami, ale te długo nie wytrzymywały - dodaje trener drużyny Atomówki.

Tak jak różne przewijały się osoby, tak samo z różnych powodów trafiały na boisko. W większości był to zwykły przypadek. Tak też było z Edytą Krukowską, która na początku była kibicem. - Na pierwsze rozgrywki przyprowadził mnie mój chłopak, który grał w piętnastkach w reprezentacji Polski. Wtedy nie rozumiałam o co chodzi w tej grze. Mój chłopak zaczął mi to wszystko wyjaśniać - wspomina Edyta. I właśnie w taki sposób dziewczyna połknęła przysłowiowego bakcyla. - Potem przychodziłam na treningi chłopaków i zaczęłam z nimi grać. Przestałam jednak, bo myślę, że im bardziej przeszkadzałam. Oni wiedzieli, że ze mną trzeba postępować delikatniej - stwierdza.

Rugbistki w trakcie treninguZawodniczki przed treningiem

Trening z kobietam to wyzwanie

Z czasem jednak to się zmieniło, zaczęły zgłaszać się kolejnedziewczynyi tak zrodziła się myśl o stworzeniu sekcji kobiecej, w której jest teraz Edyta. - Dziś sobie nie wyobrażam życia bez rugby - śmiało stwierdza zawodniczka. Życia, które wiąże się z dużym wysiłkiem. Zawodniczki trenują trzy razy w tygodniu, a przed turniejami dwa, żeby zregenerować siły.

Trenowanie kobiet to dla mnie wyzwanie - przyznaje Grądys. - Kobiety są bardziej dociekliwe niż mężczyźni, one zawsze zadają tysiące pytań. I to jest ich atut, bo ich nie trzeba uczyć komunikacji na boisku - stwierdza trener. Bywają jednak sytuacje, w których trener musi mieć stalowe nerwy. - Dziewczyny mają bardziej wyrobioną empatię. To się da zauważyć na meczach, kiedy np. koleżanka z drużyny przewróci się, wtedy wszystkie skupiają się na niej. To wygląda trochę tak jak na wojnie, kiedy zastrzeliłbym wroga, a następnie podbiegłbym do niego, żeby go przeprosić - dodaje.

Na listę tego, co jest zakazane wpisują się także dwie kolejne zasady "nie wolno krzyczeć" i zarazem "nie wolno chwalić". - Jak nakrzyczę to zaraz płacze, a jak pochwalę to powie mi, że "doceniam ją, bo jest tak beznadziejna, że nie wiem już co mam jej powiedzieć" - śmieje się Grądys. - Ja myślę, że on wtedy lituje się nade mną - wtrynia się Edyta.

Szkolenia dziewczyn nie podjąłby się Artur Mrowicki, trener drużyny męskiej w rugby. - Myślę, że są bardziej wymagające, mają zmienne nastroje, trzeba uważać na to, co się powie, żeby nie obrazić. Z facetami jest trochę inaczej, można sobie pozwolić na pewną bezpośredniość - stwierdza Mrowicki. - Dziewczyny radzą sobie o wiele lepiej niż ja zaczynałem, czyli jakieś 12 lat temu. One robią ogromne postępy z treningu na trening - broni Atomówek Jarosław Mazurkiewicz, zawodnik, a zarazem chłopak Edyty.

Jedna wielka rodzina

Swoją drugą połówkę wśród zawodników rugby znalazła także Joanna Mielcarek, nauczycielka w-f i zawodniczka Atomówek. - Wcześniej grałam w siatkówkę. Myślę, że to mi pomogło w rugby, które przecież też jest grą zespołową. Musimy być zgraną grupą - opowiada Joanna.

Atomówki

Atomówki udowadniają, że są zżytą drużyną. Spotykają się nie tylko podczas rozgrywek, ale także prywatnie. - W rugby jest ważna tzw. trzecia połowa. Mamy do siebie numery telefonów, wychodzimy razem na imprezy. Tworzymy jedną wielką rodzinę i to jest właśnie najwspanialsze w tym sporcie - stwierdza Edyta.

To wszystko wpływa na sukcesy drużyny, a jest ich już kilka. Dziewczyny zajęły II miejsce na 5-6 drużyn w Warszawie. A także IV podczas turnieju w Sochaczewie. Tam też zmierzyły się z takim drużynami jak: Lechia Gdańsk, Arka Gdynia, Orkan Sochaczew.

Żadnego z tych meczy nie widziała mama Joanny Mielcarek. - Moja mama nie rozumie jak to kobieta może grać w rugby. Cały czas staram się ją wyciągnąć na mecz, jak na razie nie udało mi się. Ale mam nadzieję, że wkrótce ją przekonam - mówi z pełnym optymizmem Joanna. - A ja mam nadzieję, że kiedyś zdobędziemy Mistrzostwo Polski. Daję nam rok, dwa lata. Myślę, że sukces jest w zasięgu ręki - dodaje Krukowska.

Zanim jednak to się stanie, to zawodniczki muszą sprawdzić swoje możliwości w Mistrzostwach Polski w Beach Rugby Gdańsk, które odbędą się 24 lipca. ** Czytaj także:
[
- Ciekawostka przyrodnicza na Widzewie: samochód obrasta krzakami](http://www.mmlodz.pl/9718/2010/7/15/ciekawostka-przyrodnicza-na-widzewie-samochod-obrasta-krzakami?districtChanged=true) - Łódzkie Rodzinne Domy Dziecka zostały wyremontowane**


Zobacz też na MM Łódź

Obserwuj nas na:


emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto