Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rozmowa MM. Jarek Tokarski: rzeźbię ciało jak Arnold Schwarzenegger

redakcja
redakcja
mat.pras.
Jarek Tokarski, student Anima Art w Krakowie, postanowił połączyć przyjemne z pożytecznym i udowodnić, że trenowanie też jest sztuką.

Tarski pod okiem profesjonalnego trenera katuje się na siłowni, zmienił tryb życia, pości - a wszystko po to, by w siedem miesięcy osiągnąć wymarzoną sylwetkę i stworzyć serię rzeźb pokazujących, że chcieć to znaczy móc.

Masz drakońską dietę?

Moja dieta jest trochę szokująca i drastyczna. Jestem na diecie Leangains, która w skrócie polega na ośmiu godzinach jedzenia i 16 godzinach postu. Wpływa ona na ogólny metabolizm i gospodarkę ciała. Odstawiłem alkohol i wszelkiego rodzaju napoje słodzone, owoce również w większości. Mogę za to jeść warzywa w dowolnej ilości i całą resztę, którą trener rozpisał w diecie, czyli mięso, ciemny ryż czy makaron. Czasem zjem jakieś małe ciasteczko, ale bardzo rzadko, bo chodzi o to, żeby nie uruchomić lawiny.

Śnią Ci się ciastka i kebaby?

Nie przyśniły mi się ani razu. Śmialiśmy się, że może się tak stać, ale jestem szczęściarzem i nie mam napadów głodu, ani nie rzucam się na jedzenie. Większość czasu z tych 16 godzin postu śpię albo jestem zajęty, więc nie ma problemu. Nauczyłem się zwalczać kaprysy. Przede wszystkim dlatego, że widzę po sobie efekty. Wyglądam dobrze, czuję się jeszcze lepiej.

Śpię tylko 6 godzin dziennie i to mi teraz wystarcza. Mam wrażenie, że mój mózg też jest zadowolony i nie zamula się. Najważniejsze, żeby po zrobieniu rzeźb nie wrócić do obżarstwa, zaniedbywania się i tego, co było, tylko trzymać odpowiedni poziom.

Trenowanie jest sztuką - jak mówił Arnold Schwarzenegger. W filmie "Pumping Iron" pada z jego ust takie zdanie: "Artysta, tworząc rzeźbę, tam dokłada, gdzie indziej ścina, a ćwicząc robi się to samo, tylko jest trudniej, bo rzeźbi się własne ciało".

Skąd pomysł na taką instalację?

Kończę teraz szkołę Anima Art w Krakowie i miałem zajęcia z rzeźby. Kiedy rzeźbiłem ludzkie ciało, sam sobie byłem modelem, dzięki temu miałem większą kontrolę nad tym, co chciałem osiągnąć. A ponieważ zajmuję się także intermediami i wizualizacjami, postanowiłem poeksperymentować i zacząłem nakładać obraz wideo na te rzeźby.

Dodatkowo, zbiegło się to w czasie z "dobiciem" do setki na wadze i mój znajomy trener - Karol Da Costa, przy każdym spotkaniu klepał mnie po brzuchu, pytając, kiedy coś ze sobą zrobię. Wtedy stwierdziłem, że można to połączyć. Pomyślałem, że zamiast robić zdjęcia swojej przemiany w lustrze, mogę zrobić kilka rzeźb i psychoanalizę oraz stworzyć z tego instalację.

Co było pierwsze - hart ducha czy hart ciała?

Kiedy już wiedziałem, kiedy i jak przeprowadzę projekt, to przez miesiąc swojego "starego życia" dodatkowo się zaniedbałem - objadałem się niezdrowymi rzeczami - pizzą i wszelkiego rodzaju fast foodami, do tego zero ruchu. I pewnym momencie nawet wchodzenie po schodach było dla mnie wysiłkiem i miałem potem zadyszkę. Mój wygląd zewnętrzny też nie był najlepszy. W końcu nie mogłem się doczekać 1 lutego, kiedy zacznę przemianę.

Motywacja była bardzo mocna, bo nie chodzi tak po prostu o to, żeby dobrze wyglądać czy schudnąć, tylko żeby stworzyć instalację. Ma ona pokazać, jakie zmiany można osiągnąć zarówno w wyglądzie, jak i umyśle.

Czyli dobry wygląd jest tylko efektem ubocznym?

Powiedzmy, że przyjemnym bonusem. Nie jest najważniejszy. Obecnie, pomimo tego, ile wysiłku już za mną i jak dużo jeszcze pracy przede mną, czuję się zadowolony ze swojego wyglądu i kondycji. Ale podstawą jest instalacja, czyli rzeźby, wideomapping i analiza psychologiczna.

Trenuje Cię twój znajomy – Karol Da Costa. Nie obawiałeś się, że skoro się znacie, to będziesz miał taryfę ulgową?

Ryzyko było, ale obaj jesteśmy profesjonalistami. Praca jest pracą i każdy z nas robi, co do niego należy. Dzięki temu pokazujemy, że da się zrobić to, co jest zaplanowane. Co prawda, zdarza mi się od niego oberwać za to, że coś sprawdzam na telefonie albo robię jakieś niepotrzebne przerwy w trakcie treningu, bo za dużo gadam, ale myślę, że generalnie jest ze mnie zadowolony.

Jak dużo ćwiczysz?

Mam standardowe trzy treningi w tygodniu, które trwają około półtorej godziny. Konkretny zestaw ćwiczeń dobiera mi Karol - to on widzi, kiedy i ile czasu trzeba poświęcić odpowiednim partiom ciała. Po to właśnie mam trenera osobistego, żebym nie musiał się zastanawiać, czy "dziś zrobić górę czy nogi?". Ja tylko wykonuję polecenia w trakcie treningu, ewentualnie zgłaszam problemy, ale staram się nie marudzić.

Jak powstają gipsowe rzeźby, które tworzysz?

Korzystam z bandaży gipsowych, z których najpierw tworzę formę. Pomaga mi moja przyjaciółka Dominika, ponieważ sam nie dałbym rady się owinąć. Przy okazji rejestrujemy całość na wideo, ponieważ prowadzę dokładną dokumentację poszczególnych etapów instalacji. Po nałożeniu pancerza z bandaży staram się przez około 15 minut nie ruszać i nie oddychać za głęboko, żeby niczego nie odkształcić.

Od pasa do szyi jestem całkowicie unieruchomiony, więc jest czasem zabawnie, bo jak zachce mi się pić, to woda jest dosłownie we mnie wlewana. Kiedy gips zastygnie, zdejmujemy formę i gotowe. W tej chwili wszystkie rzeźby są właśnie takimi negatywami, później będę zalewał te formy gipsem i tworzył gotowy pozytyw.

Która część tej instalacji jest dla Ciebie najważniejsza – rzeźby, trening i przemiana ciała czy analiza psychologiczna i przemiana duchowa?

Najważniejsze są rzeźby, bo one stanowią kwintesencję instalacji. Są połączeniem starego z nowym. Starożytni Grecy twierdzili, że zdrowie fizyczne idzie w parze z umysłowym. Dzieła starożytnych, przedstawiające pięknych, umięśnionych ludzi, obecnie są białe, choć w rzeczywistości były pokryte farbą, która po prostu nie zachowała się do naszych czasów. W nawiązaniu do tego, ja również stworzę serię białych rzeźb i będę je "malował", nakładając na nie wideo. A dokładniej - będzie na nie narzucony obraz mojego ciała. Rzeźby są również najważniejsze z tego powodu, że to one pokazują całą przemianę i wszystkie założenia instalacji.

Kiedy planujesz skończyć instalację?

Instalacja będzie miała wernisaż we wrześniu, prawdopodobnie w Warszawie, ale to jeszcze kwestia ustaleń. Na pewno nie będzie to Kraków.

Dlaczego?

Bo MOCAK nie był zainteresowany tą instalacją, a ja chcę ją pokazać w jakimś dużym i znanym miejscu, a nie w galeryjce. Natomiast 7 czerwca planuję prewernisaż w krakowskim Miejscu, na Kazimierzu przy ulicy Estery, gdzie będzie można zobaczyć rzeźbę z pierwszego miesiąca treningów. Natomiast na wernisażu zaprezentuję już wszystkie rzeźby, wideo i performance oraz mini książkę, która także powstaje przy okazji tego projektu.

Prowadzisz bloga, na którym opisujesz swoje postępy. To jest dodatkowa forma motywacji?

Przy okazji instalacji stwierdziłem, że będę też pisał bloga. Mój profil psychologiczny jest tworzony na podstawie ankiet, które wypełniam, a blog jest ich uzupełnieniem - tam mogę opisać wszystko to, co nie zmieściło się w kwestionariuszu. Mogę napisać "Dzisiaj nie miałem siły pedałować". Albo: "Łał, czuję się jak bóg". Dostaję też dużo wiadomości od osób, którym podoba się, że jestem tam bardzo szczery. Jestem artystą, który uważa, że tylko szczerość do czegoś prowadzi, a blog doskonale się do tego nadaje.

Pochwaliłeś się na blogu, że Twój wysiłek zainspirował innych do zmiany trybu życia i ćwiczeń. Spodziewałeś się takiego efektu?

Na początku zupełnie nie. Spodziewałem się raczej negatywnych albo neutralnych komentarzy. Później natomiast pomyślałem sobie, że mógłbym innych trochę zmotywować. Część znajomych nawet się trochę irytowała i nazywała mnie neofitą, który dopiero zaczyna, ale już ma dużo do powiedzenia. Zdarzało mi się rzucić komentarz w stylu: "Co ty jesz?" albo "Ruszyłbyś się na siłownie".

Odkryłem, że nie ma czegoś takiego, jak "nie mogę" - jest po prostu "nie chce mi się". Nie można tracić czasu na użalanie się nad sobą, trzeba się po prostu ruszyć i zacząć pracować.

W dniu wernisażu, kiedy staniesz przed wszystkimi rzeźbami, nie będziesz się bał spojrzeć na tę pierwszą - z początku projektu?

Myślę, że nie. Wystawa ma mieć tytuł "CORPUS… EST" i każda z tych rzeźb, zaczynając od tej pierwszej, pokazuje dążenie do doskonałości. Zapewne popatrzę na nią i powiem sobie: "Było minęło, byle do tego nie wrócić!"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto