Organizatorami referendum byli łódzcy działacze Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Lista zarzutów pod adresem prezydenta była długa: katastrofalny stan dróg, paraliż komunikacyjny miasta, spowodowany złym planowaniem robót drogowych, zawirowania wokół Teatru Nowego, wreszcie rozliczne i - według SLD - kosztowne zagraniczne podróże prezydenta. Politycy SLD z Dariuszem Jońskim na czele na początku września 2009 r. ogłosili swoją decyzję i zaczęli zbiórkę podpisów pod wnioskiem o referendum. Potrzebowali ich 60,3 tys., zebrali 89 tys. Jerzy Kropiwnicki inicjatywy lewicy nie traktował poważnie. W pierwszych komentarzach pomysł nazwał "polityczną awanturą". - To jest gra, która ma pozwolić wrócić formacji lewicowej na pierwsze strony gazet- mówił.
SLD zbierał podpisy i prowadził kampanię, a Jerzy Kropiwnicki i jego ludzie czekali. Kiedy okazało się, że wymaganą liczbę podpisów zebrano i referendum się odbędzie, prezydent Kropiwnicki w końcu zabrał głos. Przyznał, że martwi go, iż tylu łodzian poparło pomysł. - Walczyłem o demokrację, nawet swoje odsiedziałem, więc muszę szanować i traktować demokrację poważnie - mówił Kropiwnicki.
W listopadzie 2009 r. referendum poparli politycy Platformy Obywatelskiej. PO przez dwa lata współrządziła z Jerzym Kropiwnickim, ale mówiła, że dzięki temu może ocenić jego rządy. A oceniała źle za katastrofalny stan mieszkań komunalnych, brak planów zagospodarowania miasta, nietrafione inwestycje, na przykład kosztowną i - zdaniem PO - szpetną fontannę na placu Dąbrowskiego.
- Uważamy, że każda władza powinna poddać się demokratycznemu systemowi ocen, a jedną z takich możliwości jest referendum - mówił Jan Mędrzak, wtedy szef PO w Łodzi.
Politycy PO apelowali do łodzian o udział w głosowaniu, choć nie mówili, jak głosować.
W miarę upływu czasu Jerzy Kropiwnicki zaczął tracić zimną krew. W kolejnym komentarzu zarzucił SLD, że odwołuje go z powodu różnic światopoglądowych, m.in. za to, że Łódź jest centrum walki o dzień wolny w święto Trzech Króli.
- Demokracji nadużywają dziś pogrobowcy tych, którzy kiedyś ją tłumili - komentował.
Prezydenckie zaplecze apelowało w spotach telewizyjnych o bojkot głosowania. Kropiwnickiego bronili też ludzie lewicy: prof. Stefan Krajewski i Zdzisława Janowska (SdPl). A prezydent w ostatnim przed referendum numerze gazety "Łodziak" nawet przeprosił łodzian. Na kilka dni przed terminem głosowania prezydent zasłabł podczas sesji w urzędzie miasta. Pogotowie w blasku fleszy zabrało go do szpitala.
Mieszkańcy jednak odwołali prezydenta, a Kropiwnicki powiedział później, że poległ "przez kłamstwa SLD i obłudę Platformy". Potem już nie komentował publicznie tego, co się stało.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?