Pani Urszula wraz z mężem wzięła 38 tys. zł kredytu "Alicja" na zakup mieszkania. Oferował je PKO BP. Należności były regulowane do czasu rozwodu. Mąż przestał płacić, pani Urszula też, bo nie była w stanie sama ponosić kosztów spłaty zobowiązań. Do akcji wkroczył komornik. Zajął jedną czwartą renty. Pani Urszula może stracić mieszkanie, które jest zabezpieczeniem kredytu.
W ciągu 12 lat spłaciła bankowi - z odsetkami - 100 tysięcy złotych. Według jego obliczeń, do spłaty zostało jeszcze 90 tys. złotych.
Urszula Przygodzka mówiła po wyroku, że przy ratach w wysokości 400 zł kredyt jest nie do spłacenia. To lichwa w biały dzień.
Pani Urszula twierdzi, że umowa jest wadliwie skonstruowana. Podano w niej tylko wysokość raty, bez harmonogramu ich spłat. Kredyt określono jako długoterminowy, nie sprecyzowano, na jaki okres umowa została zawarta.
Sąd jednak nie podzielił tej argumentacji. Stwierdził, że bank informował panią Urszulę o tym, ile już spłaciła rat. Bank zawarł z nią dwie ugody, proponował zamianę kredytu na inny, dla niej korzystny, ale z tej propozycji nie skorzystała.
Pani Urszula zapowiedziała, że się nie podda i będzie odwoływać do wszystkich możliwych instancji, nawet do Strasburga.
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?