Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

PGE GKS Bełchatów - Widzew 0:0. Remis nie cieszy, ale i nie martwi

Bogusław Kukuć
Kapitanami byli bramkarze Maciej Mielcarz i Łukasz Sapela. Powitanie obserwuje sędzia Sebastian Jarzębak.
Kapitanami byli bramkarze Maciej Mielcarz i Łukasz Sapela. Powitanie obserwuje sędzia Sebastian Jarzębak. Dariusz Śmigielski
Zarówno PGE GKS Bełchatów jak i Widzew nie krył chęci wygrania sobotniego meczu w Bełchatowie. Ale zarówno gospodarze, jak i goście mieli obawy o wynik. Wszak bełchatowianie wystartowali słabiutko w nowego sezonu i ponieśli już cztery porażki. Łodzianie wprawdzie jeszcze nie przegrali tego lata, ale pamiętali, że stadion przy Sportowej jest wyjątkowo pechowy dla widzewiaków, którzy jedyny i ostatni raz wygrali tam 30 września 1995 roku 4:1. W kolejnych pięciu meczach goście doznawali porażek, czasem tak kuriozalnych jak przed rokiem (0:1 w przedłużonym czasie gry).

Obaj trenerzy znacznie zmienili wyjściowe jedenastki w stosunku do składów z poprzedniej kolejki. Debiutujący w roli pierwszego trenera PGE GKS Kamil Kiereś był zmuszony do znalezienia dublerów dla kontuzjowanych Jacka Popka, Dawida Nowaka i Damiana Zbozienia. Na skraju obrony dał szansę Maciejowi Mysiakowi oraz pozyskanemu latem Filipowi Model-skiemu, który debiutował w pierwszej jedenastce GKS. W przodzie operował osamotniony Marcin Żewłakow, a w środku pola dwaj Grzegorze Fonfara i Baran zadania destrukcyjne. Mimo, że Leszek Nowosielski grał mecz w środę w reprezentacji młodzieżowej z Włochami w Częstochowie, to jednak trener bełchatowian wystawił go na środku pomocy, w roli kreatora gry i dziewiętnastolatek potwierdził, że warto na niego stawiać.

Także Radosław Mroczkowski nie może korzystać do końca rundy z Łukasza Brozia, który był na meczu, lecz w jednym ręku trzymał kulę, a w drugiej małą córeczkę. Po pauzie w dwóch meczach znów od początku na prawej pomocy wystąpił Krzysztof Ostrowski, zastępując Adriana Budkę, który grał na prawej obronie. Pozyskany w ostatnim dniu okienka transferowego Brazylijczyk Igor Alves dostał szanse debiutu w polskiej ekstraklasie od początku drugiej połowy.

Wobec braku Popka i Brozia w roli kapitanów obu zespołów wystąpili bramkarze Łukasz Sapela i Maciej Mielcarz.

Pierwsze minuty spotkania przebiegały pod dyktando Widzewa. Już w 6. minucie przed szansą na zdobycie pierwszej bramki stanął Dudu, ale Łukasz Sapela jego strzał obronił. W odpowiedzi Fonfara próbował zaskoczyć Macieja Mielcarza. Z czasem gra się wyrównała. W 26.minucie po płaskim dośrodkowanie z prawej Modelskiego minęło obrońców i bramkarza i zmierzało do nadbiegającego Macieja Mysiaka, ale Budka wyprzedził rywala i wybił piłkę nad pustą bramką. W dwie minuty później zaskakująco strzelił Tomasz Wróbel. Uderzenie zablokowa Ugo Ukah. Poprawka Marcina Żewłakowa też była groźna i Mielcarz wybił piłkę na róg. W 31 min. Kamil Kosowski wpadł z piłką w pole karne łodzian i przewrócił się. Kibice mieli nadzieję, że sędzia podyktuje karnego za rzekome podcięcie z tyłu pomocnika GKS przez goniącego go Budkę, ale arbiter zadecydował, że było to symulowanie faula i ukarał "Kosę" żółtą kartką.

W 36. minucie po wolnym bełchatowian z 11 metrów nad poprzeczką strzelił Maciej My-siak. Ostatnia groźna akcja przed przerwą też była dziełem gospodarzy. Leszek Nowosielski zakończył odważne dryblingi płaskim uderzeniem wzdłuż bramki, ale piłka minęła słupek.

W przerwie trener łodzian zdecydował się na dwie zmiany. Boisko opuścili Krzysztof Ostrowski i Przemysław Oziębała, którzy wypadli poniżej oczekiwań, a zastąpili ich Souheil Ben Radhia i debiutujący Igor Alves. W 48. minucie łodzianie mogli objąć prowadzenie. Przed szansą stanął Nika Dzalamidze, który dostał dobre podanie od Ben Radhii, ale tym razem Gruzin źle przyjął piłkę. W 64. min strzał głową Żewłakowa obronił Mielcarz, który miał dużo szczęścia w dwie minut później, gdy Paweł Buzała, omal nie wykorzystał zagapienia Ukaha i w sytuacji sam na sam z bramkarzem strzelił zbyt wcześnie, zresztą nad poprzeczką. Nacierający GKS był bliski szczęścia, bo po wolnym Kosowskiego groźnie z bliska główkował Maciej Szmatiuk.

W ostatnich pięciu minutach gospodarze grali w dziesiątkę, bo poza linią leżał Grzegorz Baran. Goście kontrowali, ale Dżalamidze przesadzał z dryblingami i stawiał na dziwne uderzenia, po których piłka miała wpaść za plecy bramkarza GKS, a mijała poprzeczkę. W 90.min. zdobywca bramki w majowym meczu tych drużyn Piotr Grzelczak dopadł do prostopadłego podania i znalazł się w sytuacji sam na sam z Sapelą, lecz strzelił zbyt wcześnie obok słupka. Łodzianie nie potrafili wykorzystać błędu obrońców GKS z taką bezwględnością, jak piłkarze Ruchu i Górnika, którzy strzelali bełchatowianom zwycięskie gole w ostatnich sekundach.

W sobotę padł sprawiedliwy remis. Pierwszy w tym sezonie w dorobku GKS, który zakończył złą passę na trzech porażkach z rzędu. Dla widzewiaków, to drugi bezbramkowy remis (wcześniej z Podbeskidziem). Łodzianie sprawiali wrażenie przestraszonych wizją objęcia pozycji lidera, lecz są nadal niepokonani w lidze. Goście nie dali się uśpić gospodarzom, tak jak w poprzednich meczach z GKS, ale przez kilka kwadransów lekko drzemali. Nie potrafili wykorzystać przede wszystkim przewagi szybkościowej. Ale fakt, że nie przegrali przy Sportowej po raz pierwszy od 16 lat, też jest nie pogardzenia.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto