Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Franciszek Smuda trener Widzewa Łódź w szpitalu. Zmiana trenera w Widzewie

Dariusz Kuczmera
Trener Franciszek Smuda z opatrunkiem na kolanie
Trener Franciszek Smuda z opatrunkiem na kolanie Grzegorz Gałasiński
Franciszek Smuda przebywa w szpitalu. Trener Widzewa ma kłopoty z kolanem. Jak informuje oficjalna strona Widzewa trener Marcin Broniszewski też ma licencję UEFA Pro.

Zmiana na stanowisku trenera Widzewa nie jest podyktowana słabszymi wynikami ostatnich meczów? Zwłaszcza remis z Huraganem Morąg rozczarował.

Trener Smuda miał pecha nawet w czasie meczów. W ubiegłorocznym meczu ze Świtem Nowy Dwór na Widzewie rozpędzeni piłkarze wypadli poza linię wprost w kierunku ławki rezerwowych Widzewa. Wpadli akurat w stojącego Franciszka Smudę. Trener się przewrócił, uderzył kolanem o reklamę.

Sztab medyczny założył nawet opatrunek na kolano 70-letniego szkoleniowca (urodziny 22 czerwca).

Wracając do meczu z Huraganem

Jestem wqurw... - napisał na swoim facebookowym profilu człowiek, który za Widzew dałby się pokroić. Grzegorz Waranecki dopisał też: nie ma mnie dla nikogo. Tak oto wielka majówka została zepsuta. A miało być zupełnie inaczej.

Oczekiwaliśmy, że Widzew rzuci się na rywala, tymczasem to piłkarze z Morąga zepchnęli łodzian do defensywy. Pierwsza akcja przyniosła gościom róg. Po dośrodkowaniu Marek Zuziak wybił piłkę wprost pod nogi Jakuba Stankiewicza, a ten wrzucił piłkę w pole karne Widzewa. Marcin Kozłowski zdecydował się na wybicie piłki głową. Piłka spadała na 20 metr, a stojącemu tam właśnie Piotrowi Łysiakowi wyszedł strzał życia. Pomocnik Huraganu uderzył z powietrza niczym Zinedine Zidane. Bramkarz Maciej Humerski nie miał prawa spodziewać się takiego uderzenia rywala.

W negatywnych rolach głównych przy tej bramce wystąpili dwaj piłkarze, którzy wrócili do drużyny po kontuzjach: Marcin Kozłowski i Marek Zuziak.

„Nic się nie stało” - kibice wybaczyli tę wpadkę piłkarzom Widzewa, zwłaszcza, że w 12 minucie było już 1:1. Padł gol samobójczy, ale za tę akcję brawa należą się Marcinowi Pieńkowskiemu. Otrzymał piłkę kilka metrów od linii środkowej od Marka Zuziaka. 21-letni widzewiak (18 maja urodziny) zdecydował się na rajd - wyprzedził Karola Żwira, a przed linią końcową „nawinął” na tzw. zamach asystenta przy pierwszej bramce, czyli Jakuba Stankiewicza. Gracz Huraganu poleciał na czterech literach „na pocztę”, a Marcin Pieńkowski zagrał wzdłuż linii bramkowej. Próbujący ratować sytuację Tomasz Szawara wybijał piłkę tak niefortunnie, że ta wpadła w krótki róg zaskoczonego bramkarza Huraganu.

Radość kibiców nie miała granic i czekaliśmy na drugiego gola. Czas upływał i nasze nadzieje także. Goście wzmocnili defensywę i na jej rozmontowanie gospodarze nie mieli pomysłu. W 84 minucie kibice, którzy najpierw krzyczeli „Nic się nie stało” stracili cierpliwość i zaczęli skandować „Widzew grać, k... mać”. Ta wulgarna krytyka nie trwała długo. Rozległy się brawa, ale ani kij, ani marchewka nie pomogły. Robert Demjan jeszcze w przedłużonym czasie strzelił głową w poprzeczkę.

Po ostatnim gwizdku także sędziowie byli obrażani z trybun. W ubiegłym sezonie Huragan wygrał u siebie z Widzewem 3:0, teraz takiej trąby nie było, ale łodzianie nie są łowcami burz i huraganów.

Po raz drugi w tym sezonie widzewiacy zapisali na swoim koncie gola po samobójczym strzale rywala. Najpierw do swojej bramki trafił Damian Pawlak z aleksandrowskiego Sokoła, teraz uczynił to Tomasz Szawara. Gol w meczu z Sokołem przypieczętował zwycięstwo Widzewa 2:0, samobój w meczu z Huraganem uratował dla łodzian tylko remis.

Przed meczem Widzew uhonorował Piłkarza Miesiąca Akademii Widzewa Łódź. Nagrodę odebrał Marcel Pięczek. Rosną talenty w Akademii.

W ostatniej minucie meczu miała miejsce niecodzienna sytuacja. Zdobywca samobójczej bramki Tomasz Szawara doznał kontuzji i leżał na murawie we własnym polu karnym. Sędzia przerwał grę i zezwolił na wejście na boisko służbom medycznym. Dziwiliśmy się, że masażyści biegną do piłkarza w tempie pociągu ekspresowego. Wszak w takich sytuacjach chodzi o zwłokę i grę na czas. Sprawa wyjaśniła się bardzo szybko. Medycy zaczęli ściągać na siłę piłkarza Huraganu z boiska, bo byli to przedstawiciele służb medycznych Widzewa. Wszystkim zależało, by nie marnować czasu tak niezbędnego do zdobycia zwycięskiego gola. Doszło do małego zamieszania...

W następnej kolejce już 1 maja o godz. 15 Widzew zagra na wyjeździe z Ursusem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto