Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Obywatel Milk - recenzja

Marta Roszkowska
Marta Roszkowska
"Jestem tu, żeby was zwerbować" – tymi słowami Harvey Milk rozpoczynał swoje przemówienia, którymi porywał tłumy, motywował ludzi do działania, dawał nadzieję…

Tytułowego Milka, amerykańskiego polityka, legendarnego gejowskiego aktywistę poznajemy w 1978 roku, kiedy to zaczyna opowiadać historię ostatnich ośmiu lat swojego życia. Swoje słowa nagrywa na dyktafon, aby mogły być odtworzone po jego śmierci. Śmierci, którą przewidział, ale nie spodziewał się, że nadejdzie tak szybko.

Harvey Milk, niczym niewyróżniający się nowojorski sprzedawca ubezpieczeń, w dniu swoich 40 urodzin postanawia odmienić swój los. Wspólnie z dopiero co poznanym, nowym kochankiem Scottem (James Franco) wyjeżdżają do San Francisco. Tam pełni nadziei na lepsze jutro, wynajmują skromne mieszkanie, otwierają mały zakład fotograficzny i czując w powietrzu wolność, nie ukrywają swojej miłości. Jednak ulice San Francisco rozczarowują już na samym początku ich nowej drogi. Okazuje się, że osoby homoseksualne są tam traktowane jak element, który należy wykluczyć ze społeczeństwa.

Zderzenie z brutalną rzeczywistością zmusza Milka do przerwania milczenia. Postanawia on aktywnie wkroczyć w świat polityki i objąć urząd radnego miasta San Francisco, nie kryjąc przy tym swoich poglądów, a przede wszystkim orientacji seksualnej. Jego droga do politycznej kariery nie jest usłana różami. Obserwujemy kilka lat ciężkich zmagań o zdobycie zaufania wyborców i przekonania ich do swoich racji. Dla dobra sprawy poświęca on nawet swoje życie osobiste.

Po zdobyciu fotela radnego Milk nie spoczywa na laurach. Toczy kolejne batalie, które tym razem kosztują go więcej niż mógł przypuszczać. Na swojej drodze spotyka coraz potężniejszych przeciwników i szerzące się w całych Stanach narastające fale bigoterii. Główny bohater nie jest też postacią bez skazy, kiedy potrzeba jest aktywistą, innym razem wytrawnym politykiem. W jednym momencie widzimy wrażliwego, uroczego, radosnego, trochę zniewieściałego mężczyznę, który za chwilę staje się bardziej zamyślony, poważny, czy stanowczy. Jednak nigdy nie traci on intrygującego błysku w oku.

Milk uwodził ludzi niesamowitym poczuciem humoru i dystansem do samego siebie. Jego walka nie była tylko kampanią polityczną, nie była tylko batalią o prawa gejów i innych mniejszości społecznych. Jak sam mawiał - "To jest walka o nasze życie". Jego historia może być dowodem istnienia sensu demokracji, społeczeństwa obywatelskiego. Tego, że prawa nadane obywatelom są po to, aby je respektować. Nie bez przyczyny Milk często odwoływał się do amerykańskiej "Deklaracji Niepodległości".

Tym razem, Gus Van Sant nie stworzył filmu z pogranicza eksperymentu, chociaż obraz nie jest pozbawiony ciekawych ujęć. W rewelacyjne zdjęcia oddające charakter USA lat 70. zostały wkomponowane fragmenty dokumentalne. Całość jest spójna, harmonijna, nie sprawia problemów w odbiorze, a wręcz wciąga.

Może niektórzy zarzucą tej produkcji pompatyczność, hollywódzkie przekoloryzowanie, czy wzmocnienie stereotypowego spojrzenia na środowisko gejowskie. Jednak wszystko to może wynagrodzić czytelne przesłanie, wiarygodne kreacje aktorskie, czy świetna realizacja obrazu. Każdy może opowiedzieć wziętą z życia historię, jednak nie każdemu wyjdzie wybitna opowieść.

Zazwyczaj daleka jestem od przyznawania aktorom najwyższej noty za ich kreacje, ale nikt dawno tak pozytywnie mnie nie zaskoczył i nie był tak przekonywujący w swojej roli jak Sean Penn.

Paradoksalnie jest to jednocześnie smutna i optymistyczna opowieść. Przejmujący żal pojawia się w momencie śmierci głównego bohatera, optymizm, gdy uświadomimy sobie, że nie poświęcił życia na marne, że jego działania przyniosły skutek. Większość pomysłów zrodziła się w głowie jednego człowieka, znalazł on jednak w sobie tyle odwagi, siły i charyzmy, żeby porwać za sobą tłumy…

Czy najnowsza produkcja Gusa Van Santa zasłużyła na osiem nominacji do Oscara? Obejrzyjcie film i przekonajcie się sami…


"Obywatel Milk", USA 2008
reżyseria Gus Van Sant
scenariusz Dustin Lance Black
zdjęcia Harris Savides
muzyka Danny Elfman
występują: Sean Penn, James Franco, Josh Brolin, Emile Hirsch, Diego Luna
czas trwania: 128 min.
dystrybucja: Best Film

MMŁódź poleca:

MM Łódź patronuje:


MMŁódź poleca:

Od redakcji: Przypominamy, że każdy z Was może zostać dziennikarzem obywatelskim serwisu MM Moje Miasto! Zachęcamy Was do zamieszczania artykułów oraz nadsyłania zdjęć z ciekawych wydarzeń i imprez. Piszcie też o tym, co Wam się podoba, a co Wam przeszkadza w naszym mieście. Spróbujcie swych sił w roli reporterów obywatelskich eMeMki! Pokażcie innym to, co dzieje się wokół Was. Pokażcie, czym żyje Miasto.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto