Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Motorniczy walczy o dobre imię syna, który zginął w wypadku

Bohdan Dmochowski
Sylwek Juszczyk pomyślnie zdał egzaminy w maju tego roku i otrzymał certyfikat motorniczego.
Sylwek Juszczyk pomyślnie zdał egzaminy w maju tego roku i otrzymał certyfikat motorniczego. Archiwum
Motorniczy z 21-letnim stażem, Tomasz Juszczyk, złożył w czwartek w łódzkich biurach posła Sylwestra Pawłowskiego i ministra infrastruktury Cezarego Grabarczyka petycję, nawołującą do wyposażenia tramwajów i autobusów MPK w czarne skrzynki.

Tomój protest przeciwko zamknięciu śledztwa w sprawie wypadku tramwaju linii „8”, w którym zginął mój syn, a 17 osób zostało rannych – mówi Tomasz Juszczyk. - Gdyby pojazd posiadał elektroniczny rejestrator jazdy, nie moje dziecko byłoby obwinione za tę tragedię.

Bo sprawca nie żyje

Do wypadku doszło o 6.45 rano. Tramwaj linii „8” wykoleił się na skrzyżowaniu al. Kościuszki i al. Mickiewicza, przeorał kołami cztery pasy jezdni i wbił się lewą stroną kabiny w słup trakcyjny. Według biegłych, do katastrofy by nie doszło, gdyby motorniczy nie wjechał na zwrotnicę z niedozwoloną prędkością 39 km/h.

„Synku, coś ty zrobił” – to pierwsze słowa, które wyrwały się z ust Tomasza Juszczyka, gdy dobiegł do rozbitego tramwaju i zobaczył zwłoki syna. Ale kiedy świat przestał wirować i wsłuchał się w relacje świadków, przeczucie podpowiedziało mu, że z Sylwkiem musiało stać się coś złego, nim zginął.

– Po zapoznaniu się z ekspertyzą medyczną i zeznaniami kilku świadków byłem i jestem przekonany, że syn zemdlał, zanim wykoleił się tramwaj, a tak zwany czuwak automatycznie zatrzymujący wagon musiał nie zadziałać, co się już nieraz zdarzało – wspomina pan Tomasz. – Zacząłem nawet starać się o odszkodowanie w wysokości 100 tysięcy złotych, żeby postawić mu pomnik. Tymczasem prokuratura obarcza winą za wypadek mojego chłopaka i zamyka śledztwo! On nie może się bronić, bo leży w grobie, ale ja jeszcze żyję! – wykrzykuje swój żal.

Straszne dni

Tomasz Juszczyk od śmiertelnego wypadku syna czasowo nie pracuje w MPK. Po trzech miesiącach psycholog orzekła, że lepiej będzie, gdy nadal pozostanie na zwolnieniu. Jego żona boi się wsiąść do tramwaju. Na prośbę rozpaczającej po utracie brata Agnieszki wzięli pieska ze schroniska na Marmurowej.

– Jestem zdruzgotany – pan Tomasz szarpie w lewo i w prawo głową. – Ale nie poddam się – zapewnia i puszcza nagrane zeznania świadków:

Sylwester Borowiec, który przybiegł na pomoc: „Ludzie po prostu byli w szoku, nie wiedzieli, co się dzieje. My podbiegliśmy, a oni po prostu stali. Jak posągi”.

Paweł Zaiska o dziwnym zachowaniu motorniczego: „Nie patrzył w ogóle, co się dzieje. Głowę miał spuszczoną na bok”.

Marek Owczarski, który jadąc innym tramwajem słyszał ostrzeżenie dla motorniczych, że automatyczna zwrotnica na tym skrzyżowaniu jest zepsuta: „Wtedy motorniczy wysiadł, przestawił zwrotnicę ręcznie i jeszcze sprawdzał, czy na pewno przeskoczyła i nie zatrzymała się w połowie”.

„Ja jechałam tym tramwajem i moim zdaniem to nie wina tego chłopaka tylko zwrotnicy! Jego ostatnie słowa to: Zgłaszam 10-minutowe opóźnienie bo „13” zjeżdża. I za pięć minut było po wszystkim” – pisze internautka „pasażerka”.

To nie ja...

Pan Juszczyk mozolnie składa strzępy ekspertyz, wypowiedzi i obrazów w całość. – To nie ja, lecz lekarze, którzy przeprowadzali sekcję zwłok, stwierdzili, że do jego zgonu pośrednio mogły przyczynić się zmiany chorobowe serca. Napisali: „Zmiany te mogły bowiem (poprzez zaburzenie pracy serca) doprowadzić do zaburzeń świadomości lub utraty przytomności”.

To nie ja, lecz świadkowie mówili, że Sylwek wyglądał jak ktoś kto zasłabł, bo jechał z głową zwieszoną nad pulpitem sterowniczym. Wreszcie to nie ja, lecz świadek powtórzył treść zasłyszanego podczas jazdy innym tramwajem komunikatu centrali ruchu MPK, że zwrotnica na tym skrzyżowaniu nie działa jak należy. Czy to wszystko nie przemawia za niewinnością mojego syna? – pyta podniesionym głosem Tomasz Juszczyk.

MPK Umywa ręce

Nie jest tajemnicą pełna akceptacja zarządu MPK dla opinii biegłych, którzy uznali, że: „(...) motorniczy nie podjął manewrów obronnych”. W zajezdniach taki wyrok wywołał złe wspomnienia o rządach prezesa Wąsowicza, gdy motorniczowie jeździli trupami na szynach, a jak nawalały elektromagnetyczne hamulce i odpadały całe silniki, to zamiatano tego rodzaju śmiertelnie groźne awarie pod dywan.

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto