Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mladen Kascelan: ŁKS może pokonać Wisłę

(bap)
Mladen Kascelan powstrzymuje Mindaugasa Pankę z Widzewa.
Mladen Kascelan powstrzymuje Mindaugasa Pankę z Widzewa. fot. Paweł Łacheta
Pomocnik ŁKS Mladen Kascelan zapowiada, że on i jego koledzy nie zadowalają się zwycięstwem w derbach nad Widzewem. Chcą w niedzielę na własnym stadionie pokonać mistrza Polski, Wisłę Kraków.

Zaraz po zakończeniu derbów mówił pan, że nie może doczekać się powrotu na stadion ŁKS i świętowania z kibicami. I jak było?
Mladen Kascelan (pomocnik ŁKS):
- Fantastycznie! Czekało na nas bardzo dużo fanów, którzy nie mogli być z nami na stadionie Widzewa. Wspólnie cieszyliśmy się z dobre półtorej godziny.

Radość skończyła się na stadionie?

- Tak, grzecznie wróciliśmy do domów i położyliśmy się spać. Przed trenerem Michałem Probierzem nic się nie ukryje, a do tego jesteśmy profesjonalistami. Zdajemy sobie sprawę, że liga wcale nie kończy się na derbach.

Jak pan na chłodno ocenia zwycięstwo nad rywalem zza miedzy. To był triumf taktyki, charakteru czy lepszych umiejętności?

- Wszystkiego po trochu. Myślę, że bardziej chcieliśmy zwyciężyć. Byliśmy bardziej zdeterminowani, a Widzew nie poradził sobie z presją i rolą faworyta. W naszej drużynie jest też więcej doświadczonych zawodników. Cierpliwie czekaliśmy na swoją szansę i ją wykorzystaliśmy.

Cały czas słychać jednak głosy, że pomógł wam arbiter...

- Tym, którzy tak mówią, przypominam derby sprzed dwóch lat, kiedy sędzia nie uznał prawidłowo zdobytej przez Adriana Świątka bramki (ŁKS prowadziłby wówczas 2:0 - przyp. red.). Wówczas błąd arbitra był ewidentny, o czym nie można mówić teraz.

Po faulu na panu Piotr Grzelczak dostał drugą żółtą kartkę. Rzeczywiście na nią zasłużył?

- Nie mnie to oceniać. Napastnik Widzewa wpadł na mnie bez piłki, a za takie faule dostaje się przecież kartki. Nie wiem, czemu Grzelczak się nie zatrzymał, tylko wolał zderzyć się ze mną.

Słyszałem jednak opinie, że pan - boiskowy twardziel, nie powinien aż tak krzyczeć po takim zderzeniu.

- To moja sprawa. Dostałem w mięsień czworogłowy, co było dość bolesne.

Trener Michał Probierz już na konferencji prasowej mówił, że zapomina o tym zwycięstwie. Wy też skupiacie się już na kolejnym meczu?

- Jeszcze wczoraj trochę się pocieszyliśmy, ale od dziś skupiamy się już tylko na niedzielnym meczu z Wisłą Kraków.

Szkoleniowiec odważnie zapowiada, że chcecie sprawić niespodziankę...

- Czemu nie? Ja też uważam, że mistrza Polski można pokonać. Rok temu w Jagiellonii udało nam się wygrać z Wisłą (2:1 - przyp. red.).

Taka gra, jak z Widzewem wystarczy na Wisłę?

- To może być za mało i trzeba pokazać więcej. Stać nas no to, bo rozumiemy się coraz lepiej. Do tego zagramy przed własną publicznością i podbudowani dwoma zwycięstwami.

Choć jest pan tylko wypożyczony z Jagiellonii, to mam wrażenie, że jest pan bardziej związany z ŁKS.

- Trochę tak jest. Dobrze się tu czuję, a poza tym w ŁKS wyrobiłem sobie nazwisko.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto