Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Łopiński nie będzie szefem Łódzkiego Klubu Sportowego Piłkarska Spółka Sportowa

Paweł Hochstim, Dariusz Kuczmera
Łopińskiemu zaszkodziła działalność w partii politycznej
Łopińskiemu zaszkodziła działalność w partii politycznej fot. Krzysztof Szymczak
Marek Łopiński, który był naturalnym kandydatem na stanowisko prezesa nowej spółki ŁKS, nie dostanie stanowiska.

Władze Łodzi wciąż zastanawiają się nad tym, kto będzie zarządzał nowym ŁKS.

Jeszcze niedawno wydawało się pewne, że Łopiński obejmie fotel prezesa nowej spółki. Ale ludziom z otoczenia prezydenta Łodzi Jerzego Kropiwnickiego jego kandydatura się nie spodobała. Powód? Łopiński został członkiem Platformy Obywatelskiej, która jest w opozycji do Kropiwnickiego i poparła przeprowadzenie referendum w sprawie jego odwołania. Łopiński nie jest jedynym nowym ełkaesiakiem w PO. Niedawno członkiem tej partii został także były trener łódzkiej drużyny Marek Chojnacki.

Łopińskiemu władze miasta zarzucają także "nadmierną gadatliwość". Co to oznacza? Ponoć zbyt dobre kontakty z dziennikarzami. To dziwny argument, tym bardziej że z ŁKS w ostatnich tygodniach nie wyciekają już informacje, tak jak w latach ubiegłych.

Nieoficjalnie mówi się, że bardzo mocną pozycję w wyścigu o fotel prezesa Łódzkiego Klubu Sportowego Piłkarskiej Spółki Sportowej ma Dariusz Gałązka, dyrektor łódzkiego Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji i prezes Miejskiej Areny Kultury i Sportu. Gałązka na razie nie chce tego komentować. Kolejną kandydaturę - byłego prezesa ŁKS SSA Szczepana Miłosza - traktujemy jako ponury żart.

Witold Skrzydlewski, przewodniczący komisji sportu rady miejskiej, nie chce mówić o kandydatach na fotel prezesa. - Był jeden bardzo dobry, ale niestety nam odmówił - zdradza, ale odmawia podania nazwiska. Być może chodzi o byłego prezesa Widzewa Władysława Puchalskiego, o którym nieoficjalnie również mówiło się w ŁKS. Puchalski ma opinię doskonałego organizatora. Dla środowiska ludzi związanych w klubem z al. Unii byłby jednak trudny do zaakceptowania.

- Kibice ŁKS doskonale pamiętają spór o liczbę biletów na mecz derbowy i bojkot meczu na Widzewie - mówi nam osoba bardzo blisko związana z ŁKS. - Puchalski jest administratorem pierwszej klasy, ale to, że jest jednoznacznie identyfikowany z Widzewem przekreśla jego szansę na rządzenie ŁKS.

Gdyby nie widzewska przeszłość Puchalskiego, wydawałby się najlepszym obok Łopińskiego kandydatem na stanowisko prezesa spółki. Znakomicie zna piłkarskie środowisko i pokazał, że umiejętnie się w nim porusza. Wraz ze Skrzydlewskim przeprowadził transformację Widzewa, pozbywając się kilkudziesięciu milionów złotych długów starej spółki.

Najbardziej prawdopodobne jest, że nowy prezes ŁKS zostanie wybrany podobnie jak szefowie innych miejskich spółek, czyli z klucza politycznego. Władze miasta muszą jednak pamiętać, że - choć prawnie ŁKS PSS niczym nie będzie różnił się od innych spółek miejskich, jak choćby MPK - to jednak specyfika jej działalności wymaga od prezesa znajomości branży. I samo poparcie polityczne nie wystarczy.

Na pewno w nowej spółce znajdzie się miejsce dla Adama Gilarskiego, warszawskiego adwokata, który - na zlecenie urzędu miasta - przeprowadzał audyt w ŁKS SSA. Gilarski ma przeprowadzić nowy ŁKS przez wszystkie formalności, związane z rejestracją w Łódzkim Związku Piłki Nożnej, a później w Polskim Związku Piłki Nożnej i otrzymaniem licencji na grę w pierwszej lidze.

Wbrew temu, co głoszą przeciwnicy ratowania ŁKS, nowa spółka może uzyskać prawo gry w pierwszej lidze w trakcie przerwy zimowej. Przepis mówi bowiem, że zmiany prawne związane z uczestnikami rozgrywek powinny być przeprowadzane między sezonami. Gdyby w przepisach zapisano słowo "muszą", wówczas do końca sezonu w pierwszej lidze musiałaby grać stara spółka.

Prezesa nowej spółki ŁKS PSS, którą przed świętami powołali radni, poznamy prawdopodobnie w najbliższych dniach. Dziś do sądu zostaną złożone wszystkie dokumenty, niezbędne do rejestracji ŁKS PSS i zostanie podpisany akt notarialny. Później nowa spółka wystąpi do obecnie działającej ŁKS SSA o zgodę na przejęcie miejsca w pierwszej lidze i zatrudnienie piłkarzy. Nieoficjalnie wiadomo, że z tym może być problem.

- Nie zamierzamy płacić obecnym akcjonariuszom za akcje, bo są właścicielami bankruta - zapowiedział kilka tygodni temu Skrzydlewski.

Mimo to z grona obecnych akcjonariuszy ŁKS SSA już nie słychać chęci pozbycia się majątku. Grzegorz Klejman chce odzyskać włożone pieniądze, czyli 4,5 miliona złotych.

Podobne sygnały wysyła Daniel Goszczyński, pełnomocnik swojej żony Ilony, do której należy 49,5 procent udziałów w ŁKS SSA. Widać tu brak konsekwencji, bo dwa miesiące temu Goszczyńska publicznie oświadczyła, że jest gotowa przekazać miastu swoje akcje bezpłatnie.

Najbliższe tygodnie będą decydujące o przyszłości piłki nożnej w ŁKS. Kibice łódzkiego klubu mają nadzieję, że wszystkie osoby, które mają wpływ na zmiany, czują powagę sytuacji.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto